Żygadło po czwartkowym meczu Itas Diatec z Zaksą Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów mógł zostać w kraju dwa dni. - Wigilia w domu musiała mi wystarczyć. Dobrze, że chociaż na tyle trener się zgodził, a nie było łatwo - powiedział. W niedzielę polski siatkarz o godzinie 13 wsiadł do samolotu i odleciał na Półwysep Apeniński. - Z samolotu udaję się prosto na trening, nawet bagażu nie odwiozę do domu. Kierunek - hala i trening - dodał. W poniedziałek Serie A rozegra całą jedenastą ligową kolejkę. - Nie ma we Włoszech łatwych spotkań, a na konfrontacje z nami każdy się motywuje podwójnie. Itas w ostatnich latach wygrywa wszystko co można, Ligę Mistrzów, klubowe mistrzostwa świata i jesteśmy mistrzami Italii. Dlatego od nas zawsze wymaga się świetnej postawy i zwycięstw - podkreślił Żygadło. Itas Diatec Trentino jest liderem Serie A. Po dziesięciu kolejkach ma 26 punktów, o dwa więcej od Lube Banca Marche Macerata i o trzy od Bre Banca Lannutti Cuneo. - Jedziemy do Belluno po zwycięstwo, ale czeka nas trudna przeprawa. Czuję zmęczenie. Od powrotu z Japonii, tak naprawdę nie miałem spokojnego, wolnego dnia. Cały czas jestem w treningu i czuję to w kościach. Na odpoczynek nie ma co jednak liczyć, więc nie ma co rozczulać się nad sobą. I tak najważniejszy jest to, że wywalczyliśmy w Pucharze Świata olimpijską kwalifikację na przyszłoroczne igrzyska w Londynie - podsumował Żygadło.