"W meczu w Rzeszowie nawiązaliśmy równorzędną walkę z faworyzowanymi rywalami i pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie im zagrozić. Porażka w trzech setach była pechowa. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak wygrać drugie spotkanie i późniejszego złotego seta" - powiedział Kovacević. W dwóch pierwszych setach zespół Andrzeja Kowala wypracował kilkupunktową przewagę, którą udało mu się utrzymać do drugiej przerwy technicznej. Końcówki obu partii należały jednak do rywali, którym pomogli sami mistrzowie Polski. "Zabrakło nam cierpliwości. W pewnym momencie zaczynaliśmy łatwo oddawać punkty, popełniając proste błędy. Zamiast wykorzystać blok przeciwników i zorganizować lepiej przygotowaną akcję, uderzaliśmy w trudnych sytuacjach. W efekcie zawodnicy z Maceraty notowali skuteczne bloki lub piłka po naszych atakach lądowała poza boiskiem" - analizował niespełna 30-letni przyjmujący. W trzeciej odsłonie ekipa gospodarzy w dalszym ciągu starała się utrzymać wyrównaną rywalizację z mistrzem Włoch, ale inicjatywa należała już do podopiecznych Alberto Giulianiego. "Przebieg tego seta był spowodowany rozstrzygnięciami dwóch poprzednich. Gdyby w tamtych udało nam się zwyciężyć, to gra w trzeciej partii ułożyłaby się zupełnie inaczej" - zaznaczył Serb. W fazie grupowej LM Resovia zmierzyła się w tym sezonie z innym włoskim zespołem Bre Banca Lannutti Cuneo (ekipa z Podkarpacia przegrała 0:3 i 1:3). Jak ocenił Kovacević, jego drużyna w pojedynku z Maceratą - mimo porażki 0:3 - zaprezentowała się korzystniej niż w meczach z poprzednim rywalem z Italii. "To dobry znak, zwłaszcza że Macerata wydaje się być drużyną lepszą. Tak naprawdę jednak nie chodzi o to, jak gra przeciwnik, tylko jak my się prezentujemy. To będzie decydujące w środowy wieczór" - zastrzegł. W ekipie rywali występuje aż trzech rodaków przyjmującego Resovii: Marko Podrascanin, Dragan Stanković i Sasa Starović. "To, że gram przeciwko nim, nie ma żadnego specjalnego znaczenia. Jesteśmy dobrymi znajomymi, więc miło się zawsze spotkać. Trenerzy i koledzy z klubu prosili mnie o wskazówki i przekazałem im swoje uwagi, choć tak naprawdę nie były im potrzebne, bo sami bardzo dobrze przeanalizowali styl gry włoskiego zespołu. Szkoda tylko, że w pierwszym meczu nie przełożyło się to na wynik" - dodał Kovacević.