Wlazły zrezygnował z występów w reprezentacji ze względu na problemy zdrowotne. Atakujący Skry Bełchatów nie pojechał na turniej towarzyski do Francji i zabraknie go także podczas mistrzostw Europy, które 6 września rozpoczynają się w Rosji. "Większość z nas uważa, że Mariusz po zakończeniu badań powinien przyjechać na kadrę. Te skurcze, które pojawiały się u niego, nie powodują żadnych naderwań ani stanów zapalnych. Rozumiem strach Mariusza przed bólem, bo skurcze nie są niczym przyjemnym, ale wyczynowy sportowiec narażony jest na takie nieprzyjemności. Większość z nas ma jakieś problemy. Prawie każdego coś boli, ale się nie skarżymy. Ja nauczyłem się żyć z bólem. Zaciskam zęby i gram. Ale widocznie niektórzy tak nie potrafią" - dodał Świderski. "Mariusz powinien jechać na mistrzostwa Europy. Podjął inną decyzję i szanujemy to, ale nie do końca rozumiemy. To tak jakby ktoś po wypadku samochodowym, w którym nic poważnego mu się nie stało, postanowił nigdy więcej nie wsiadać za kółko. Trochę to dziwne - podkreślił Świder", który przyjął opaskę kapitana od kontuzjowanego Piotra Gruszki. "To nie ja zrezygnowałem z Mariusza, ale on poprosił o zwolnienie. Gdyby zależało to ode mnie, Wlazły pojechałby do Moskwy. Bo przecież on nie ma żadnej kontuzji. Ostatnio nie miał nawet skurczów. Podobno pojawiały się tylko symptomy, że skurcz może go zaatakować. Badania zrobione w Warszawie niczego nie wykazały. Chciałbym pomóc Mariuszowi, dlatego po mistrzostwach Europy pojadę z nim do kliniki w Barcelonie. Ale co będzie, jeśli i te badania niczego nie wykażą? Jak ma wyglądać jego dalsza gra w kadrze, skoro ciągle będzie się bał skurczów? Czy możemy na niego liczyć? - stwierdził trener reprezentacji Raul Lozano. Wlazły nie chciał komentować słów kolegów. Głos zabrał za to wiceprezes Skry Konrad Piechocki. "Od czasu Memoriału Wagnera nic się w sprawie Mariusza nie zmieniło. Nadal nie wiadomo, co mu jest, a w poniedziałek ma dojść do spotkania Lozano i szefów związku, podczas którego zapadnie decyzja, jak dalej kierować sprawą. Zaskakuje mnie ta nagonka na Mariusza. Przecież Sebastian też miał kontuzje i powinien wiedzieć, że zdrowie jest najważniejsze. Mariusz nie wyssał sobie problemów z palca" - wyznał Piechocki.