Dla Impela mecz z Volero będzie historycznym, pierwszym występem w elitarnych rozgrywkach. Prezes wicemistrzyń Polski przyznał, że na pewno pojedynkowi w Szwajcarii będą z tego powodu towarzyszyć dodatkowe emocje. - Jeszcze nigdy wcześniej żeński zespół z Wrocławia nie grał w Lidze Mistrzów. To ogromne wyróżnienie i prestiż, że będziemy mogli rywalizować z najlepszymi zespołami w Europie, ale też wielkie wyzwanie. Tam słabych rywali już nie ma i z każdym będzie się grało bardzo ciężko - dodał. Włodarze klubu ze stolicy Dolnego Śląska przed startem w LM nie stawiają przed swoją drużyną konkretnego celu. - Nikt nie oczekuje awansu, bo zadajemy sobie sprawę z jak mocnymi zespołami przyjdzie się nam mierzyć. Każda wygrana będzie dużym sukcesem. Zespół ma grać, walczyć i uczyć się. Nie chcemy też wywierać dodatkowej presji na dziewczyny - skomentował Grabowski. Drugi trener Impela Marek Solarewicz przyznał, że poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, ale widzi szanse na awans do kolejnej rundy. - Świetnie byłoby wygrać trzy mecze u siebie, bo to by dawało podstawy do walki o wyjście z grupy. Na wyjazdach będzie trudniej, ale trzeba walczyć o każdy punkt. Tak naprawdę jednak dopiero pierwsze mecze pokażą, jakim potencjałem dysponują zespoły - dodał. Teoretycznie mistrz Szwajcarii powinien być najłatwiejszym rywalem wrocławianek w fazie grupowej, bo losowany był z najniższego koszyka. Wicemistrzynie Polski zagrają jeszcze z tureckim Eczacibasi Stambuł i rosyjskim Omiczka Omsk. - To, że Szwajcarki były losowane z niższego koszyka nie ma znaczenia, bo latem poważnie się wzmocniły. Na tyle poważnie, że mogą wiele zdziałać w tej edycji Ligi Mistrzyń. Nie ma co ukrywać, czeka nas bardzo trudne spotkanie z bardzo wymagającym rywalem - ocenił szkoleniowiec. Prezes Grabowski dodał, że Szwajcarki na tę chwilę mają tak duży potencjał, że mogą nawet dotrzeć do Final Four Ligi Mistrzyń. U siebie w krajowych rozgrywkach w tym sezonie na razie nie mają sobie równych. W pięciu meczach odniosły pięć zwycięstw, tracąc zaledwie jednego seta i są na pierwszym miejscu w tabeli. Wrocławianki za to na razie nie zachwycają i po sześciu kolejkach zajmują szóste miejsce. Zespół trenera Tore Aleksandersena odniósł cztery wygrane, ale w każdym ze spotkań tracił przynajmniej jednego seta. W ostatnim sprawdzianie przed Ligą Mistrzyń dopiero po tie-breaku pokonał BKS Aluprof Bielsko-Biała. Wcześniej gładko przegrał z Chemikiem Police 0:3 oraz u siebie uległ PGE Atomowi Trefl Sopot 2:3. - Nasz zespół może i będzie grał znacznie lepiej. Na pewno na więcej stać Denise Hanke, która jeszcze nie do końca rozumie się z koleżankami. Brakuje nam w tej chwili przede wszystkim meczów, bo żaden trening nie da tyle, co spotkanie o punkty. Ta najwyższa forma na pewno jeszcze przyjdzie - analizował Grabowski. Solarewicz natomiast zauważył, że dopiero w ostatnim spotkaniu z Bielsko-Białą Aleksandersen miał do dyspozycji wszystkie zawodniczki. Kontuzje i problemy zdrowotne sprawiały, że przebudowany latem zespół nie mógł się zgrać, co miało wpływ na osiągane wyniki. - Anita Kwiatkowska jeszcze z Aluprofem nie zagrała, ale była w kadrze meczowej. Do Szwajcarii polecą wszystkie zawodniczki i jeżeli nic nie wyskoczy w ostatniej chwili, zagramy w pełnym składzie. Teraz forma powinna już iść tylko w górę - dodał. Podsumowując przyznał, że jego zdaniem w czwartek kluczowa może być zagrywka. - Jeżeli dobrze spiszemy się w tym elemencie, będzie szansa na sprawienie niespodzianki, a za taką trzeba będzie uznać naszą wygraną - zakończył Solarewicz. Początek czwartkowego spotkania Volero Zurych - Impel o godz. 20.