- Podczas meczu z Forli piłka po pierwszej zagrywce spadła na boisko i nastąpiła minuta ciszy. Później grałyśmy już normalnie - dodała reprezentantka Polski. W sobotę i niedzielę Włoski Komitet Olimpijski odwołał wszystkie rozgrywki sportowe. - Wsiadłam więc w samochód z inną grającą w Desparze Polką Kasią Gujską i pojechałyśmy do Rzymu. Od godz. 18 do 20.45 modliłyśmy się na placu Świętego Piotra. Atmosfera była dziwna. Niektórzy płakali, inni tańczyli, śpiewali. Nagle w apartamencie papieża zapaliło się światło i tysiące ludzi zaczęły biec w stronę tego budynku. Krzyczeli: Ojcze, nie zostawiaj nas! Jesteśmy z Tobą! Ale nie było informacji o stanie Jana Pawła II, więc wyjechałyśmy stamtąd - relacjonowała Świeniewicz. Grający w Padwie Krzysztof Stelmach i Arkadiusz Gołaś sobotni wieczór spędzili przed telewizorem. - Kiedy podano informację o śmierci papieża, łzy napłynęły do oczu. Czułem, że straciłem kogoś z rodziny - mówił Stelmach. - W sobotę byłyśmy w drodze do Jesi, gdy przyszła informacja o odwołaniu meczów. Zawróciłyśmy z autostrady. Kilka godzin później papież zmarł. Ja w to nie wierzę. To dla mnie jakiś brzydki sen. Urodziłam się kilkanaście dni przed rozpoczęciem jego pontyfikatu. Był więc ze mną całe moje życie - stwierdziła Małgorzata Glinka z Asystelu Novara. Kilkanaście godzin po śmierci Jana Pawła II w Vicenzie zorganizowano konferencję prasową z Magdaleną Śliwą. Polka jest kapitanem miejscowego zespołu Minetti. - Składano mi kondolencje, w poniedziałek ukazał się w tutejszej gazecie wielki wywiad ze mną na temat Ojca Świętego. Miałam o czym mówić. Mój ojciec przyjmował pierwszą komunię świętą od Karola Wojtyły, a mama zna bardzo dobrze prywatnego sekretarza papieskiego, arcybiskupa Stanisława Dziwisza. Sama byłam na wielu mszach koncelebrowanych przez papieża w Polsce - podkreśliła Magdalena Śliwa.