"Dwa pierwsze sety były zacięte i przede wszystkim to my graliśmy w nich dobrze. Później może za bardzo się rozluźniliśmy i mecz było nieco brzydszy. Nie zmienia to jednak faktu, że Resovia jest silna drużyną i być może spotkamy się z tym zespołem w finale ligi. Ta porażka wcale nie przekreśla jej szans. Zbudowano tu właściwie nową drużynę i siatkarze dopiero szukają swojej gry. To przecież początek ligi. I tak wszystko rozstrzygnie się w play-off" - powiedział na łamach "Przeglądu Sportowego" rozgrywający Skry Miguel Falasca. Hiszpan znany jest z tego, że preferuje szybką grę. Nie zawsze jednak Falasca znajduje zrozumienie ze strony kolegów. "Jestem w tej dobrej sytuacji, że nie znam polskiego i nie czytam gazet. Nie rozumiem, co mówi się o mnie w waszej telewizji. Choć oczywiście szanuję obiektywne opinie. W Rzeszowie też grałem szybko. Taki styl preferuje. Zresztą, taka gra odpowiada naszym przyjmującym - Murkowi i Bąkiewiczowi. Jeśli chodzi o zgranie z Mariuszem Wlazłym, to tak naprawdę nie wyszedł nam tylko jeden mecz. Jak wygrywamy, to wszyscy nas chwalą i nie widzą żadnych problemów, a jak przegramy, to zaczynają się spekulacje" - stwierdził. "Najważniejsze są dla mnie uwagi i sugestie trenera. Jesteśmy pierwsi w lidze i drudzy w bardzo trudnej grupie Ligi Mistrzów. Trzeba podkreślić, że to dopiero początek rozgrywek" - zakończył Falasca.