Według informacji "Gazety Wyborczej" na konto prezesa wpłynęło 7 procent od 1,7 miliona złotych, a więc 120 tysięcy! Biesiada nie wypiera się tego faktu. - Wszystkie pieniądze, które płacił mi związek sam sobie znalazłem. Przez pięć lat sprowadzałem sponsorów i doprowadziłem do sprzedania praw telewizyjnych za kwotę ponad pięciu milionów dolarów - powiedział Biesiada "Faktowi". - Jeśli ktoś z urzędników mi udowodni, że wziąłem choć grosz na swoje prywatne wynagrodzenie z pieniędzy państwowych, to oddam mu mój samochód. - To prawda, że brałem procent od zysków z Ligi Światowej. Nie mogę jednak powiedzieć jaki. Może było to 7 procent, a może 20. Liga Światowa w ostatnim roku przyniosła 2,7 mln zł obrotu i 1,7 mln zysku. I ja nie mam przy tym prawa zarobić? Mam to robić społecznie? To zarząd uchwalił moje wynagrodzenie za organizację LŚ, w zależności od wyników finansowych - stwierdził Biesiada.