Interia: Przez trzy sezony byłeś zawodnikiem PGE Skry Bełchatów. Co Cię skłoniło do powrotu do Warszawy? Andrzej Wrona: - Wciąż lubię grać w siatkówkę. W Skrze mogłem tylko trenować, bo ostatnimi czasy nie łapałem się do składu. Wiedziałem, że podobnie będzie w tym sezonie, nie miałem zbyt dużych perspektyw na grę w wyjściowej szóstce. Kluby szybko się dogadały i cieszę się, że mogę grać w Politechnice. Cieszy powrót do rodzinnego miasta? - I to jak! Całe życie marzyłem o tym, żeby grać w Warszawie. Teraz wreszcie się udało. Już nie mogę się doczekać sobotniego meczu. Mamy fajną drużynę i myślę, że trochę namieszamy w Plus Lidze. Wprawdzie walczyć o medale będzie niesłychanie ciężko, bo ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Asseco Resovia i PGE Skra Bełchatów mają naprawdę mocne ekipy, ale tanio skóry nie sprzedamy. Na razie wszyscy mamy tyle samo punktów i przed każdym droga do walki o podium stoi otworem. O Twoich podróżach pomiędzy Bełchatowem a Warszawą krążą już legendy. Jak to było naprawdę? - Nie jest tak, że mieszkałem w Warszawie i codziennie jeździłem 160 kilometrów na treningi. Miałem mieszkanie w Bełchatowie, ale każdy wolny dzień wolałem spędzać w stolicy. Gdy nie było zaplanowanych treningów wsiadałem w samochód i jechałem spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. Ale poza tym to po prostu lubię Warszawę. Tutaj najlepiej wypoczywam.Od początku sezonu zobaczymy Politechnikę grającą na maksa, czy potrzebujecie jeszcze czasu na złapanie świeżości i zgranie? - To bardziej pytanie to trenera niż do mnie. Mi się wydaje, że wyglądamy nieźle. Sparingi wychodziły nam całkiem dobrze, teraz to, co pokazywaliśmy w grach kontrolnych, musimy pokazać w meczu o stawkę. Ale czas będzie działał na naszą korzyść. Gramy teraz w trochę innym ustawieniu i na pewno będziemy potrzebować kilku spotkań, aby pokazać maksimum. Zaczynacie od meczu z Asseco Resovią. To dobry rywal na początek sezonu? - Lepiej z mocniejszymi zespołami grać wcześniej. Sporo zawodników z Resovii było na zgrupowaniach kadry, występowali w igrzyskach olimpijskich, więc mogą jeszcze nie być w pełni formy. W przyszłym roku AZS Politechnika będzie obchodzić stulecie istnienia. Zależy Ci w szczególny sposób, żeby osiągnąć z drużyną dobry wynik? - To ma większe znaczenie dla szefów klubu czy kibiców. My skupiamy się na tym, żeby grać w siatkówkę. Fakt, że teraz przypada okrągła rocznica nie ma dla mnie jakiegoś wielkiego znaczenia. Mogę zapewnić, że gdyby Politechnika obchodziła 101. czy 102. urodziny to i tak dawałbym z siebie maksa. Rozmawiał: Krzysztof Oliwa