Jakie są pana pierwsze wrażenia po pobycie w Polsce? Andrea Anastasi: Są bardzo, bardzo dobre. Problemem w tej chwili jest to, że wszyscy naokoło chcą ode mnie jakichś deklaracji, pytają o konkretne nazwiska. A ja potrzebuję chwili, żeby podjąć odpowiednie decyzje. Ale uwielbiam Polaków. Kibice zachowują się wprost niewiarygodnie, są kochani. Miałem z nimi już styczność i same dobre doświadczenia. Czy jest pan usatysfakcjonowany po rozmowach z zawodnikami? - Zdecydowanie tak. Jestem w fazie podejmowania trudnych decyzji. Takie rozmowy bardzo mi pomagają. Przybliżają nas do siebie, a ja badam, co będzie najlepsze dla drużyny, którą muszę najpierw zbudować, a potem prowadzić. Potrzebne mi są również rozmowy z poszczególnymi trenerami. Oni przekazują mi wiele cennych informacji. Jak długo zostaje pan w Polsce? - Do soboty. Chcę zobaczyć jak najwięcej meczów. Potem wrócę w kwietniu. Dokładną datę będę znał jak zostanie ustalony terminarz gier play-off w PlusLidze. Jakie różnice widzi pan między włoską a polską ligą? - Na pewno tradycja włoskiej ligi jest znacznie dłuższa. Uważam, że w Italii mamy najlepszą ligę na świecie. Tam jest wielu trenerów klubowych, którzy z powodzeniem mogliby prowadzić reprezentacje narodowe. Kadra szkoleniowa jest na bardzo wysokim poziomie. A to jest bardzo ważne, by ciągle się rozwijać. Ciągle czekamy na nazwiska pana zastępców. - I nadal proszę o cierpliwość. W Polsce jest z tego powodu wiele szumu. Rozumiem, że lubicie spekulować. Jak już jest trener reprezentacji, to teraz trzeba poszukać dla niego polskiego zastępcy. Gwarantuję, że taki też będzie, ale żadnej decyzji jeszcze nie podjąłem. Chcę porozmawiać najpierw ze wszystkimi szkoleniowcami. Poznać ich poglądy, zobaczyć ich podejście do siatkówki. Chciałbym by po zakończeniu mojej pracy w Polsce pozostał po mnie jakiś ślad, jakaś myśl szkoleniowa, która mogłaby być kontynuowana, dlatego nie wyobrażam sobie, żeby w sztabie zabrakło polskiego trenera. To nie tajemnica, że rozmawiał pan też z zawodnikami grającymi w PlusLidze. A co z tymi, którzy grają poza granicami kraju? - Na nich też przyjdzie pora. Na pewno nikogo nie pominę. Chcę mieć jasną sytuację i pewność, że zrobiłem wszystko, by zebrać najlepszych chłopaków. To dla mnie bardzo istotne. Nie jest dla mnie ważne na jakim parkiecie dany siatkarz występuje. Najważniejsze, by prezentował sobą odpowiedni poziom i miał zacięcie do treningu, był temu oddany. Próbował pan już polskiego jedzenia? - Pewnie. Jestem zaskoczony, bo jest wspaniałe. Inaczej jest z alkoholem. Lubię wprawdzie piwo, ale jestem Włochem. Uwielbiam wino i chyba przy tym zostanę.