Dla zespołu z Trójmiasta to drugie trofeum w historii klubu. Pierwsze wywalczyli w sezonie 2014/2015. Dla Skry był to trzeci finał z rzędu, a Trefl zagrał w bezpośrednim meczu o trofeum ostatni raz w 2015 roku. Gdańszczanie sprawili niespodziankę pokonując w półfinale wrocławskiego turnieju mistrzów Polski Zaksę Kędzierzyn-Koźle, a w niedzielę udowodnili, że to nie był przypadek. W starciu z zespołem z Bełchatowa byli zespołem zdecydowanie lepszym. W pierwszym secie do stanu 7:7 trwała wymiana punkt za punkt. Pierwszy rywali przełamał Trefl, ale bełchatowianie dosyć szybko zdołali doprowadzić do remisu (11:11). Gra gdańszczan wyglądała jednak lepiej, łatwiej przychodziło im zdobywania punktów i mieli w swoich szeregach Mateusza Mikę. Przyjmujący nie tylko świetnie radził sobie w ataku, ale także w bloku i skutecznie serwował. To po jego podaniu przy stanie 14:12 zawodnicy Skry popełnili błąd w przyjęciu, zespół trenera Andrea Anastasiego odskoczył na trzy punkty i nie oddał już prowadzenia do końca seta. Druga partia wyglądała podobnie z tą różnicą, że już na początku gdańszczanie uzyskali trzypunktową przewagę (6:3). Trener Skry Roberto Piazza wziął czas i przerwa dobrze zadziałała na bełchatowian, bo doprowadzili do remisu 6:6. Kolejne dwie akcje należały jednak do Trefla i PGE musiało odrabiać straty. Przy stanie 11:9 Mika popisał się lekkim technicznym serwisem i rywale tylko patrzyli jak piłka uderza w boisko. Duże emocje wzbudziła sytuacja przy stanie 18:16. Najpierw sędziowie przyznali punkt dla Skry, ale gdańszczanie poprosili o wideoweryfikację. Sędziowie długo analizowali sytuację, aż w końcu nakazali powtórzenie zagrywki. Chwilę później Daniel McDonnell potężnym atakiem wykończył akcję Trefla, zrobiło się 19:16 i tej przewagi gdańszczanie już nie dali sobie odebrać. Trzecia partia przyniosła najwięcej emocji. Gdańszczanie kilka razy odskakiwali Skrze (4:1, 11:8, 15:13), ale ta potrafiła odrobić straty. Przy stanie 21:20 Piotr Nowakowski sprytnym zagraniem wykończył długą wymianę, a chwilę później po ataku Miki piłka wyszła na aut, ale wcześniej i otarła się o palce rywali i Trefl miał już niemal pewny Puchar. Skra zdołała jeszcze obronić później dwie piłki meczowe, ale losów spotkanie nie odwróciła. Finał: Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:21, 25:22, 25:22) Trefl Gdańsk: Piotr Nowakowski, James Sanders Tyler, Damian Schulz, Daniel McDonnell, Artur Szalpuk, Mateusz Mika - Fabian Majcherski (libero) - Patryk Niemiec, Szymon Jakubiszak, Michał Kozłowski. PGE Skra Bełchatów: Srecko Lisinac, Mariusz Wlazły, Marcin Janusz, Karol Kłos, Bartosz Bednorz, Miland Ebadipour - Kacper Piechocki (libero) - Nikołaj Panczew, Patryk Czarnowski, Aleksandar Nedeljkovic. Po meczu powiedzieli: Andrea Anastasi (trener Trefla): - To był turniej pod każdym względem bardzo dobry w naszym wykonaniu. Aby pokonać takie zespoły jak ZAKSA czy Skra musieliśmy dać coś więcej niż naszą dobrą grę, musieliśmy dać, to co jest w sercu. Dziękuję za to zespołowi i gratuluję. Wyjeżdżamy z Wrocławia bardzo szczęśliwi. Mateusz Mika (kapitan Trefla): - Jeszcze kilkanaście dni temu graliśmy mecz w Warszawie i wyglądało to źle. Od tamtej pory wiele się jednak zmieniło i efektem tego jest zwycięstwo w tym turnieju. Walczyliśmy sercem na całym boisku i mam nadzieję, że tak będzie już do końca sezonu. Pokazaliśmy na co nas stać, a nawet uważam, że mamy jeszcze pewne rezerwy. Piotr Nowakowski (Trefl): - Przyznam szczerze, że jechaliśmy do Wrocławia z mieszanymi uczuciami. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, a nawet bardzo ciężko i tak było. Dlatego cieszymy się tym bardziej, bo wiemy, ile wysiłku kosztował nas ten sukces. Chociaż w finale pokonaliśmy Skrę 3:0, był to równie trudny pojedynek jak ten z ZAKS-ą, wygrany 3:1. Wydaje mi się, że dzisiaj w każdym elemencie zagraliśmy bardzo dobrze. W lidze przegrywaliśmy z ZAKS-ą i Skrą, ale we Wrocławiu się im zrewanżowaliśmy. Pocieszymy się dzisiaj, może jeszcze jutro, ale musimy szybko wrócić do ligi, bo brakuje nam trochę punktów. Fabian Majcherski (Trefl): - Wydaje mi się, że decydująca w finale była zagrywka. Byliśmy w niej lepsi i dlatego wygraliśmy cały mecz. Nikt w nas nie wierzył i może dlatego poszło nam tak dobrze, bo nie musieliśmy, ale mogliśmy. Zagraliśmy bez obciążeń. Pokazaliśmy dzisiaj pazur i mam nadzieję, że to będzie taki punkt zwrotny i od tego momentu także w lidze będzie nam szło lepiej. Artur Szalpuk (Trefl): - Wygraliśmy 3:0 ze Skrą, ale każdy, kto oglądał to spotkanie widział, że nie było ono łatwe. W mojej ocenie stworzyliśmy z Bełchatowem fajne widowisko i kibice powinni być zadowoleni. Nie byliśmy faworytami tego turnieju, ale kolejny raz okazało się, że nie zawsze faworyci muszą wygrywać. Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobrze na zagrywce i to był klucz do zwycięstwa. Dariusz Gadomski (prezes Trefla): - Jestem bardzo dumny z chłopaków. Wiedziałem, że ten zespół stać na wiele i jak będą konsekwentni, to mogę wygrać cały turniej. Najwięcej nerwów było w trzecim secie meczu ze Skrą, kiedy wynik krążył wokół remisu. Wystarczyły dwie piłki dla rywali i całe spotkanie mogło się odwrócić. Widziałem jednak, że trener jest spokojny, a więc kontrolował wydarzenia. Pokazaliśmy gdański pazur i pokazaliśmy, że możemy w lidze walczyć o najwyższe cele. Ale podchodzimy do wszystkiego spokojnie, tak jak w tym finale - krok po kroku robimy swoje.