- Nie wiem, czemu kibice mnie wygwizdują, przecież mieszkam i gram w Częstochowie. Nie mam pojęcia, dlaczego kibice mają do mnie jakiś uraz - żalił się rozgrywający Wkręt-Metu Domeksu AZS. Częstochowscy fani zapewne mają do Stelmacha pretensje o to, że cztery lat temu wybrał ofertę Skry i odszedł do Bełchatowa. Pierwszy akt konfliktu pomiędzy kibicami a Andrzejem Stelmachem miał miejsce jeszcze podczas Memoriału Arkadiusza Gołasia. Rozgrywający akademików niemiłosiernie wygwizdywany przez częstochowskich kibiców, schodząc z parkietu skierował w ich stronę kilka cierpkich słów. Drugi akt odbył podczas ligowego spotkania z Resovią. Tym razem gwizdów nie było, ale częstochowscy fani kilkakrotnie głośno skandowali nazwisko drugiego rozgrywającego akademików Pawła Woickiego. Zagrywka Stelmacha z wyskoku została natomiast skwitowana ironicznym "ooo". Zawodnik Wkręt-Metu po meczu z Resovią wypowiadał się na temat kibiców bardzo dyplomatycznie: - Uważam, że było znacznie lepiej, ale nie mogę powiedzieć, żeby było doskonale. Najważniejsze, że dzisiaj wspierali nas swoim głośnym dopingiem - stwierdził Andrzej Stelmach. Zarząd częstochowskiego klubu nie chcę komentować zaistniałej sytuacji. - Odbyliśmy rozmowy z kibicami i z naszym zawodnikiem. Myślę, że wszystko zostało wyjaśnione. Nie mam w tej sprawie nic więcej do dodania - mówił Konrad Pakosz, wiceprezes Wkręt-Metu Domeksu AZS Częstochowa. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że częstochowski klub ma w tej chwili aż trzech rozgrywających. Na ławce rezerwowych siada Paweł Woicki, a mecze z trybun ogląda Jakub Oczko. - Oczko to wartościowy zawodnik, dlatego można się spodziewać, że w trakcie sezon znajdzie sobie inny klub. Takie zapewnienia słyszeliśmy z ust jego menedżerów - twierdził Konrad Pakosz. Bartłomiej Romanek, Częstochowa