Sebastian Zwiewka, Interia: Pierwszy sezon w Treflu już za panem. Po 17 latach spędzonych w PGE Skrze Bełchatów, dziwnym uczuciem była gra w nowym miejscu oraz w nowej rzeczywistości? Mam na myśli pandemię i wszystkie wynikające z niej ograniczenia. Mariusz Wlazły, siatkarz Trefla Gdańsk: Ten sezon dla mnie na pewno był dosyć ciekawym doświadczeniem, takim zupełnie nowym w mojej karierze sportowej. Ciekawym w sumie z punktu widzenia rozwoju mojej kariery, bo miałem do czynienia z bardzo fajną grupą młodych zawodników, którzy w większości są na początku swoich karier. To było ciekawe doświadczenie z punktu widzenia osoby, która przegrała już lata w naszej lidze i wiele widziała. Miło się zaskoczyłem poziomem świadomości tych moich kolegów z drużyny. To było takie zaskakujące. A nowe miejsce? Z punktu widzenia rozwojowego, jak również z samych warunków do życia, to zupełnie inne, poniekąd dużo lepsze niż w Bełchatowie ze względu na to, że jest dużo fajnych miejsc do odwiedzenia. Dla mnie to była duża nowość, przez cały rok wiele się działo w moim życiu, jak również w życiu mojej rodziny. Bardzo niesympatyczny sezon pod kątem kibiców, bo jednak graliśmy przy pustych trybunach i w nowej społeczności nie mogłem poczuć dla mnie nowych kibiców, których pamiętam jeszcze z meczów, kiedy przyjeżdżałem do Ergo Areny z PGE Skrą Bełchatów. Zawsze tworzyli piękne widowiska i nieśli swój zespół. Tego nie mogłem poczuć, aczkolwiek mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będziemy grali przed pełną halą. Szóste miejsce było dla pana rozczarowaniem? Przez całą karierę grał pan o najwyższe cele. Z punktu widzenia zawodniczego nie chciałbym rozpatrywać tego w kategoriach rozczarowania, tylko bardziej w kategoriach nauki. Naprawdę posiadamy bardzo młody zespół, więc zawodnicy zdobywają swoje doświadczenie i się uczą poprzez grę, zwycięstwa, jak i również porażki. Sezon notabene był dla nas bardzo udany. Zakończył się oczywiście na szóstym miejscu, lecz patrząc pod kątem całościowym, uważam, że to ogromny i bardzo pozytywny wynik. Wiadomo, że play-offy to oddzielna część sezonu, w której wszystko się może wydarzyć. Z tego co się wydarzyło wszyscy powinniśmy zachować pełen profesjonalizm i bardziej pobudzić naszą ogólną motywację, co de facto wynika z doświadczenia, które niesie za sobą drużyna. Mam na myśli wszystkich - od zawodników, po sztab i cały klub włącznie. Raz jeszcze podkreślę, że jest to udany sezon. Brakło delikatnych niuansów, żeby jeszcze bardziej się ucieszyć, ale zebrane doświadczenie zaprocentuje na tyle, by w przyszłości takie sytuacje przechylać na swoją korzyść. Czego w tych play-offach dokładnie wam brakowało? Trener Michał Winiarski - jak z nim rozmawiałem - mówił o doświadczeniu. Zgodzi się pan z tym? Nie chciałbym tutaj wybiegać przed szereg sztabu trenerskiego i trenera Winiarskiego. Oni na pewno mają bogaty materiał, który już oczywiście jest przerobiony. Dostajemy informacje oraz wiadomości zwrotne, żeby przyjrzeć się niektórym aspektom spotkań, które były rozegrane w play-offach. Myślę, że sztab wyciągnie należyte wnioski i przedstawi nam je tak, żebyśmy mogli wyciagnąć jak najlepszą lekcję z tego, co się wydarzyło, a przede wszystkim zaprocentowało na przyszłość. Każdy z nas w trakcie całego sezonu zmagał się z różnymi etapami dobrej i słabszej formy, ale niemniej jednak twierdzę, że play-offy i Puchar Polski to inna gra niż sezon zasadniczy. Zgodzę się z Michałem, że doświadczenie odgrywa bardzo ważną rolę. A doświadczenie zawodnicy muszą zebrać na boisku. Tak się dzieje i tak się to wszystko ułożyło w poprzednim sezonie. A indywidualnie jest pan zadowolony ze swojej postawy? Zazwyczaj jestem wobec siebie krytyczny, niezależnie od tego jak moja osoba jest odbierana przez ludzi z zewnątrz. Zawsze szukam czegoś, co mogę poprawić. Było wiele momentów w sezonie, kiedy mogłem zachować się dużo lepiej, mogłem poprawić wiele aspektów. Jednostka to tylko jednostka w danym zespole. Najważniejsze, żebyśmy całościowo funkcjonowali jak najlepiej. A z punktu widzenia całości jestem zadowolony. Mieliśmy wiele ciekawych, lecz też trudnych momentów, co naprawdę przekłada się na indywidualne doświadczenie. Ja jeszcze wszystkiego w siatkówce nie potrafię i raczej nie będę potrafił. Z każdym meczem - a także wyzwaniem - odkrywam pewnego rodzaju pokłady energii, które można wykorzystać do nauczenia się, doskonalenia pewnej umiejętności, bądź nauczenia się nowej. Jeśli człowiek osiąga zadowolenie lub samozadowolenie, to wtedy kończy się przyjemność z tego co się robi. Gra wciąż sprawia mi frajdę, nadal staram się poprawiać swoje umiejętności. Zdrowie panu dopisuje? Jak rok temu podpisywał pan kontrakt, to nie chciał pan deklarować ile pana kariera jeszcze potrwa. Nic nowego nie powiem, powiem to tak samo jak przed poprzednim sezonem - zobaczymy, jak to się wszystko rozwinie (śmiech). Jestem zadowolony, bo w moim wieku dosyć dobrze moje ciało funkcjonuje, nie zawodzi w momentach, kiedy naprawdę są ciężkie chwile. To chyba najważniejsze. Omijają mnie też dużo cięższe urazy niż te, które zdarzały się w przeszłości. Powoduje to, że jakość mojej gry i formy cały czas może utrzymywać się mniej więcej na tym samym poziomie. Mogę zagwarantować pewną stabilność i z tego najbardziej się cieszę. Trener Winiarski bardzo ceni sobie życie w Gdańsku. Panu pandemia nie przeszkodziła w korzystaniu z uroków tego miasta? Trochę przeszkodził mi sport (śmiech). Ze względu na to, że pod kątem fotograficznym dla mnie istotne są pory robienia zdjęć. Nie zawsze mogłem się wybrać, a w przeciągu całego sezonu raczej odpadają pory, które chciałbym spędzić w plenerze. Są jednak miejsca do których bardzo chętnie idę, jak również poznaję. Myślę, że w Gdańsku jest jeszcze wiele nieodkrytych przeze mnie miejsc. Jest taka różnorodność, że naprawdę każdego dnia można spokojnie poruszać się po całym Trójmieście. Nie oszukujmy się, wszystko jest tak blisko, że wszędzie można pojawić się w krótkim odstępie czasu, pooglądać wiele ciekawych miejsc i spędzić dzień w fajnych miejscach. W PGE Skrze Bełchatów osiągnął pan wiele sukcesów, więc po przyjściu do Trefla automatycznie stał się pan mentorem dla tych młodych siatkarzy. Kewin Sasak dużo wynosi z waszej współpracy. Jeśli jestem w stanie cokolwiek przekazać z mojego doświadczenia - oraz z tego co potrafię - i kogoś to natchnie, jestem jak najbardziej otwarty na takie coś. Między innymi staram się tak wpływać na zawodników, aczkolwiek każdy jest inny i indywidualnie się rozwija. Czy ktoś chce, czy nie chce skorzystać z doświadczenia innych ludzi, zależy już od podejścia danej osoby. Moje doświadczenie w kontaktach międzyludzkich, jak i również w pracy z niejedną drużyną, pozwala mi zastosować pewnego rodzaju profesjonalizm z każdym człowiekiem. Myślę, że moją osobą mogę przemycić doświadczenie i pokazać jak można rozwiązywać sytuacje boiskowe. Możemy obserwować pana grę w seniorskiej siatkówce od 2003 roku. Widział pan wiele, ale takiego sezonu związanego z pandemią raczej pan nigdy sobie nie wyobrażał. Ja myślę, że chyba nikt sobie nie wyobrażał obecnej sytuacji na świecie. To tylko pokazuje nam, jak jesteśmy krucho skonstruowani, co może się wydarzyć i że pewnych sytuacji po prostu nie możemy opanować. Nie jest to przyjemne, kiedy jakakolwiek technologia nam nie pomaga, a my bez wiedzy błąkamy się po świecie i nie wiemy jak sobie poradzić. Zebrane doświadczenie - poprzez to co się wydarzyło - oczywiście pozwoli nam reagować dużo szybciej, zupełnie inaczej, a także pewnie wyciągniemy lekcję z błędów popełnionych przy tej pandemii, jeśli miałaby się wydarzyć kiedyś w przyszłości. Niemniej jednak nie jest to przyjemne, tym bardziej dla świata sportu, bo blokując i zamykając wszystko ograniczamy swoją wolność i to, w jaki sposób do tej pory żyliśmy. Taka normalność była dla nas produktem luksusowym, w pewnym momencie zniknęła, a tego nie docenialiśmy. A jak zostaliśmy zamknięci - w tym pierwszym etapie pandemii - to wielu z nas zastanawiało się, jak długo to potrwa, jak się rozwinie sytuacja i czy kiedykolwiek będziemy żyć tak jak wcześniej. Skład Trefla jest już prawie znany. Czy zbudowana kadra daje nadzieję na podium? Od decydowania o co gramy jest przede wszystkim sztab trenerski z zarządem. Wiadomą rzeczą jest że stawia się cele, które jest się w stanie osiągnąć. To niezwykła wartość w postaci motywacji, lecz musimy mieć świadomość, że możemy to zrobić. Na pewno niebawem poznamy cele na przyszły sezon, aczkolwiek ja zawsze gram o najwyższe cele, niezależnie od tego, jakie miejsce zajmujemy w danym sezonie. Myślę, że każdy z kolegów z drużyny powie to samo. Wewnętrznie będziemy grać o jak najlepszą lokatę. Czy ona da nam medal czy nie, zobaczymy po sezonie. Będzie zupełnie inny od poprzedniego, lecz daje nadzieję, że z ludźmi - z którymi przyjdzie nam rozpocząć przygotowania - będziemy dobrze funkcjonować. Ponad dekadę był pan kapitanem w Bełchatowie, teraz jest pan nim w Gdańsku. Przywita pan nowych zawodników, żeby poczuli się w nowym miejscu jak w domu? Jak najbardziej. Powitanie w drużynie nowych zawodników jest jednym z zajęć kapitana. Mają poczuć się jak u siebie. Każdy z nas jest przyzwyczajony do zmian w środowisku zawodniczym, ale przejście musi być naturalne. Dużo przyjemniej się człowiek czuje jak jest miło przyjęty w nowym miejscu. Ja tak do tego podchodzę. W Gdańsku - tak jak w Bełchatowie - powitam nowych kolegów. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź