"Gdańskie Lwy" zaczęły jak ich przydomek nakazuje - głodne krwi rywala, szybko obejmując prowadzenie 3:0. Energii wystarczyło na krótko, bo zaraz goście wrócili do gry, nawet objęli jednopunktowe prowadzenie 7:8. Drużyny grały seriami, kolejna należała do gospodarzy, którzy gdy w polu serwisu stanął najlepszy na początku meczu na boisku Niemiec Moritz Reichert zdobyli siedem (!) kolejnych oczek. Rzadko spotykana sytuacja na tym szczeblu. Jak gramy seriami to konsekwentnie i na całego, batutę w pierwszej partii od Trefla przejęli zawodnicy z Zawiercia i doprowadzili do ledwie dwupunktowej straty, 16:18. Zaraz potem Mariusz Wlazły skutecznie zablokował atak Malinowskiego i "Lwy" uciekły na bezpieczną, czteropunktową odległość, którą udało się utrzymać do końca pierwszej partii. Zawiercianie mieli w pierwszym secie ledwie 35-procentową skuteczność w ataku. Przy takiej efektywności ciężko myśleć o wygranej. Drugi set przebiegał podobnie do pierwszego. Szybkie prowadzenie gospodarze (6:2) i potem skrupulatne pilnowanie niewielkiego prowadzenia. Nieźle na środku ataku prezentował się Karol Urbanowicz, który wystąpił w pierwszej szóstce mimo że do gry gotowy był już podstawowy wcześniej Bartłomiej Mordyl. Trefl był wciąż lepszy o trzy-cztery punkty, aż wreszcie "Lwy" włączyły wyższy bieg i było aż 21:11 i "po herbacie". Set zakończył się 10-punktowym pogromem gości. Wydawało się, że trzeci set będzie formalnością, ale wtedy zaczęły się wreszcie emocje i walka. Lepsza gra Aluronu zbiegła się z obecnością na boisku atakującego Grzegorza Boćka. Gościom wyraźnie nie spieszyło się do domu, prowadzili 7:10 po asie Amerykanina Garretta Muagututi. Było to dopiero drugie prowadzenie gości w tym meczu. Drużyny zamieniły się rolami w stosunku do poprzednich partii, to gospodarze gonili, a goście uciekali. W połowie seta z przewagi Warty nie zostało nic, było 14:14, jednak Muagututia ponownie zaimponował zagrywką, doprowadzając do stanu 16:19. To była już spora zaliczka. Było włos od remisu, ale Paweł Halaba, który w poprzednich rozgrywkach grał dla Trefla pilnował prowadzenia Warty. Wlazły zagrywką doprowadził do prowadzenia "Lwów", 22:21, ale ostateczni to goście byli górą i wygrali seta. W czwartym secie drużyny szły łeb w łeb, aż do bloku Patryka Niemca, który doprowadził do stanu 15:17. Coraz lepiej rozgrywał Argentyńczyk Maximiliano Cavanna, którego rozgryźć nie mógł rodak i przyjaciel po gdańskiej stronie, Pablo Crer. Gdańszczanie nie mogli wrócić do gry prezentowanej w ciągu dwóch pierwszych setów, aż wreszcie po asie serwisowym Bartłomieja Lipińskiego udało się doprowadzić do remisu 22:22. W grze na przewagi lepsi byli gospodarze i po godzinie i 53 minutach mecz zakończył się wynikiem 3:1. To było ostatnie spotkanie zasadniczej części sezonu. Trefl wygraną zapewnił sobie trzecie miejsce i wiele wskazuje, że w pierwszej rundzie play-off zmierzy się ze Skrą Bełchatów - to na pewno będzie spore wydarzenie dla ligi oraz grającego dziś dla Trefla Mariusza Wlazłego. Aluron CMC Warta Zawiercie jest siódmy i zagra z wiceliderem PlusLigi Jastrzębskim Węglem. Dla obu niedzielnych rywali ten finisz to progres w porównaniu z poprzednim przerwanym sezonem. Wtedy Trefl był piąty, a Warta dopiero dziesiąta. Play-off za dwa tygodnie, za tydzień obie drużyny wystąpią w krakowskim turnieju o Puchar Polski. W grze o trofeum oprócz Warty i Trefla zostały ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel. Trefl Gdańsk - Aluron CMC Warta Zawiercie 3:1 (25:21, 25:15, 23:25, 26:24) Trefl: Marcin Janusz, Mariusz Wlazły, Pablo Crer, Bartłomiej Lipiński, Karol Urbanowicz, Moritz Reichert, Maciej Olenderek (l) - Bartosz Pietruczuk. Warta: Maximiliano Cavanna, Patryk Niemiec, Mateusz Malinowski, Piotr Orczyk, Gualberto Flavio, Garrett Muagututia, Michał Żurek (l) - Grzegorz Bociek, Paweł Halaba, Gjorgi Gjorgiev, Marcin Kania. Maciej Słomiński Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>