Pięć sezonów bez miejsca na podium PlusLigi, sześć od ostatniego mistrzostwa Polski. Ostatnie lata to dla Asseco Resovii pasmo rozczarowań i niepowodzeń. Właściciele klubu się jednak nie poddają i jeszcze raz przypuścili transferowy szturm. Przed nadchodzącym sezonem to oni zostali królami letniego polowania i wykonali na rynku transferowym najbardziej spektakularne ruchy. Przede wszystkim rzeszowianie wzięli udział w “rozbiorze" Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, pozyskując dwóch zawodników triumfatora Ligi Mistrzów. Kochanowski i Zatorski to gwiazdy PlusLigi i reprezentacji Polski, które przygotowują się do igrzysk olimpijskich. Mają poprawić grę na środku siatki i na pozycji libero, czyli w miejscach, w których w ostatnim sezonie Resovia nie wypadała najlepiej. Drugim nowym środkowym został reprezentant Słowenii Jan Kozamernik. Atak ma napędzać wracający do kraju po przygodzie w Rosji i we Włoszech Maciej Muzaj, nowym przyjmującym został świetnie znany w Polsce Belg Sam Deroo. A do tego dochodzi jeszcze Jakub Bucki, bohater ostatniego finału PlusLigi. - Czy ten skład w końcu wypali? Z takimi zawodnikami nie będzie już usprawiedliwień. Klub znów zainwestował ogromne pieniądze, ale tutaj już chyba nie ma możliwości, by się pomylić. Szczerze im tego życzę, bo właściciele są chyba mocno odporni mentalnie - mówi Bosek, dwukrotny mistrz Polski z Płomieniem Milowice, który w latach 70. rywalizował z Resovią o medale. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - <a href="https://sport.interia.pl/strefaeuro12?utm_source=program&utm_medium=program&utm_campaign=program">Oglądaj!</a> PlusLiga. Asseco Resovia odwróci zły trend? Konstelacja gwiazd polskiej i światowej siatkówki ma przywrócić Resovię na szczyt. Od 2008 do 2016 r. zespół nie schodził z podium PlusLigi, trzy razy zdobywając mistrzostwo Polski. W 2015 r. było też blisko wygranej w Lidze Mistrzów, gdzie w finale lepszy okazał się Zenit Kazań. Drużyna z Piotrem Nowakowskim, Jochenem Schoepsem czy Krzysztofem Ignaczakiem była potęgą nie tylko na polskim podwórku. Problem w tym, że potem rozpoczął się bolesny zjazd, po którym zespół popadł w przeciętność. O dno uderzył przed rokiem, gdy w sezonie przedwcześnie przerwanym przez pandemię koronawirusa zajął w tabeli PlusLigi przedostatnie, 13. miejsce. W ostatnich rozgrywkach było lepiej, ale piątą pozycję trudno uznać za rezultat na miarę oczekiwań. Stąd właściciele klubu po raz kolejny wyłożyli pieniądze na siatkarskie gwiazdy - budżet Asseco Resovii jest jednym z najwyższych w całej PlusLidze. - Jeszcze z samych dużych pieniędzy nikt wielkiego zespołu nie zbudował - ostrzega jednak Marcin Prus, były reprezentant kraju, czterokrotny mistrz Polski z Mostostalem-Azoty Kędzierzyn-Koźle. I dodaje: - Resovia dość często zmienia skład i nie ma stuprocentowej pewności, że te nazwiska zagrają. Oczywiście istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że to wcześniej czy później się zazębi. Nie może być przecież tak, że sinusoida cały czas funkcjonuje w okolicach dołu, te górki muszą nastąpić. Podejrzewam, że w najbliższym czasie Resovia wstrzeli się ze składem i wyniki przyjdą. Jeśli taki sezon ma nadejść, to pewnie będą to te najbliższe rozgrywki. Problemów Resovii nie potrafili rozwiązać kolejni trenerzy. Po okraszonej triumfami erze Andrzeja Kowala satysfakcjonujących wyników nie zapewnili ani fachowcy z zagranicy, jak Roberto Serniotti czy Gheorghe Cretu, ani Polacy, jak choćby Piotr Gruszka. Teraz za projekt odpowiada kolejny Włoch Alberto Giuliani, który mimo piątego miejsca w poprzednim sezonie zachował posadę. - Rzeszów ma wszystko: halę, kibiców, pieniądze, a okazuje się, że to nie wystarcza. Gdzieś tam w środku jest jakiś węzeł, którego jeszcze nie rozwiązali. W pierwszym roku trener Giuliani miał w drużynie tych zawodników, których zastał. Teraz już chyba on decydował, kogo sprowadzić - ocenia Bosek. PlusLiga. Długie kontrakty w Asseco Resovii Tym, czego w Rzeszowie w ostatnich latach z pewnością brakowało, była stabilizacja. Przez pięć sezonów przez drużynę przewinęło się siedmiu trenerów i dziesiątki siatkarzy. Większość spisywała się poniżej własnego potencjału, co kończyło się częstym wietrzeniem składu. Jedynym stałym elementem rzeszowskiego krajobrazu były... ciągłe zmiany. Przed dwoma sezonami zespół wzmocniło ośmiu zawodników, przed ostatnim aż jedenastu. Tym razem ogłoszono już sześć nowych nazwisk. Jednocześnie jednak jest szansa na stabilizację. W zespole zostaje bowiem rozgrywający Fabian Drzyzga, który przedłużył kontrakt do 2024 r. Rok wcześniej wygaśnie umowa z Klemenem Cebuljem, dwa lata w Rzeszowie ma też spędzić Muzaj. Zatorski i Kochanowski podpisali trzyletnie kontrakty, również Giuliani ma pracować na Podkarpaciu przez dwa kolejne sezony. - Wielu szykuje zespół na mistrzostwo, w zeszłym roku wielką moc pokazała ZAKSA i też nikt nie brał pod uwagę, że ligę wygra ktoś inny. Ale siatkówka to taki fajny sport, że czasami kupi się 12 mistrzów i też nie ma pewności sukcesu. Dlatego ważne, kogo się kupuje, jak mentalnie pasuje do zespołu. Czy Resovię stać na mistrzostwo? Z takim składem, oczywiście na papierze, nie ma co myśleć tylko o awansie do czwórki. Resovia ma skład niemal jak za czasów Marka Karbarza i Stanisława Gościniaka. Gdybym był właścicielem klubu, a po takich transferach zespół dotarłby tylko do czołowej czwórki i nic więcej nie osiągnął, wszystkich bym rozgonił - mówi Bosek. Nie możesz oglądać meczu? - <a href="https://sport.interia.pl/relacje-euro-2020?utm_source=tekst&utm_medium=tekst&utm_campaign=tekst">Posłuchaj na żywo naszej relacji!</a> Damian Gołąb