Spotkanie poprzedziła minuta ciszy ku pamięci zmarłego kilka dni temu Ryszarda Siwka, przez lata związanego ze Stalą najpierw w roli siatkarza, a potem kierownika drużyny. Była jednak również radośniejsza chwila, gdy Maciej Zajder, środkowy drużyny z Nysy, otrzymał pamiątkową koszulkę za 200 meczów w barwach Stali. W podstawowej szóstce zabrakło dla niego miejsca, jego koledzy szybko zdołali sobie jednak wypracować trzypunktową przewagę nad rywalami. Duża w tym zasługa mocnych zagrywek Łukasza Łapszyńskiego i czujnego bloku, którym szybko udało się zatrzymać ataki obu przyjmujących z Katowic. W tej roli w niedzielę występowali Kamil Kwasowski i Jakub Szymański. Zabrakło Adriana Buchowskiego, skarżącego się na problemy z plecami. Wkrótce zmian było więcej, bo przy stanie 15:9 dla Stali trener gości Grzegorz Słaby zdecydował się na wprowadzenie nowego rozgrywającego i atakującego, a po chwili Kwasowskiego zastąpił Sławomir Stolc. To było jednak za mało, by powstrzymać rozpędzonych gospodarzy. Pierwszą partię zakończył atakiem z lewego skrzydła Łapszyński, wybijając piłkę w aut po dłoniach rywali skaczących do potrójnego bloku. Już pierwsze spotkanie obu drużyn, 21 września, przyniosło mnóstwo emocji. Wówczas w hali Szopienice GKS przegrał dwa pierwsze sety, by później zaliczyć spektakularny powrót i ostatecznie zwyciężyć 3:2. W następnych kolejkach zawodnicy z Nysy jeszcze trzy razy potrafili doprowadzić do tie-breaku, ale na pierwsze zwycięstwo w sezonie czekali do drugiej połowy listopada i wyjazdowego spotkania z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Katowiczanie do niedzieli zanotowali natomiast pięć zwycięstw w dziewięciu spotkaniach. W Nysie udanie rozpoczęli drugą partię i po bloku Miłosza Zniszczoła prowadzili 3:1. Jeden z najlepszych blokujących ligi już w pierwszym secie zdobył tym elementem siatkarskiego rzemiosła dwa punkty, ale GKS wówczas gorzej spisywał się w ataku oraz przyjęciu. Drugi set był pod tym względem lepszy i przy stanie 7:4 dla gości trener Stali Krzysztof Stelmach poprosił o przerwę. Skuteczne ataki Szymańskiego oraz Jakuba Jarosza szybko powiększyły jednak przewagę GKS-u do pięciu punktów. Gospodarze nie złożyli broni i doprowadzili do stanu 19:20. Rywale na więcej im jednak nie pozwolili, odpowiadając skutecznymi atakami ze środka i szczelnym blokiem - katowiczanie wygrali partię 25:21. W kolejnym secie żadna z drużyn długo nie była w stanie wypracować sobie przewagi nad rywalem. Gospodarze mogli liczyć na Bartosza Bućkę, który tylko w dwóch pierwszych partiach zdobył 10 punktów, a także atakującego Wassima Ben Tarę. Po drugiej stronie siatki większość piłek trafiała do skutecznego Jarosza. W końcu w ataku pomylił się jednak Kwasowski i beniaminek z Nysy objął prowadzenie 18:16. Po chwili znów był remis, ale kolejne udane akcje gospodarzy pozwoliły im odskoczyć na trzy punkty. Na odrobienie tej straty siatkarzy z Górnego Śląska nie było już stać. Kapitalną końcówkę w wykonaniu Stali przypieczętował atakiem ze środka Moustapha M'Baye.Gospodarze kontynuowali świetną grę na początku czwartego seta, obejmując prowadzenie 3:0. Trener katowiczan od początku tej partii postawił na przyjęciu na Stolca, a na środku bloku na Emanuela Kohuta. W kolejnych akcjach GKS stopniowo zmniejszał przewagę rywali, aż w końcu, po bloku Zniszczoła, doprowadził do remisu 11:11. Po kilku minutach wyrównanej walki katowiczanie objęli prowadzenie 17:15, które szybko wzrosło do trzech punktów. Emocji nie brakowało, po dwóch blokach M'Baye znów był remis - 21:21. W końcówce doszło jednak do kuriozalnego błędu po stronie gospodarzy. Marcin Komenda sprawdzał jeszcze poza boiskiem ustawienie drużyny, ale arbiter pozwolił już na serwis Jaroszowi. Efektem był błąd ustawienia i dwupunktowe prowadzenie gości, a po chwili ich wygrana 25:23. Początek piątej partii to kilka udanych akcji z obu stron i wyrównana walka. Przełom przyniosła zagrywka Jarosza, po której GKS prowadził 7:5. Katowiczanie już w poprzednim sezonie zostali okrzyknięci przez kibiców królami tie-breaków i w niedzielę potwierdzili, że ten przydomek nadal dobrze do nich pasuje. Kontratak zakończony mocnym zbiciem Szymańskiego powiększył ich przewagę do trzech punktów. Gospodarze nie potrafili opanować nerwów, popełnili kilka błędów i przegrali 11:15.Dla GKS-u Katowice niedzielna wygrana oznacza awans na szóste miejsce w tabeli PlusLigi. Stal pozostaje na trzynastej pozycji. Za tydzień do Nysy przyjedzie Verva Warszawa Orlen Paliwa, katowiczan czeka natomiast wyjazd do Rzeszowa na mecz z Asseco Resovią. Stal Nysa - GKS Katowice 2:3 (25:18, 21:25, 25:20, 23:25, 11:15) Stal: Bućko, Ben Tara, M’Baye, Łapszyński, Komenda, Lemański - Ruciak (libero) oraz Dembiec (libero), Filip, Szczurek, Schamlewski, Długosz GKS: Kwasowski, Jarosz, Nowakowski, Szymański, Firlej, Zniszczoł - Watten (libero) oraz Musiał, Nowosielski, Stolc, Ogórek (libero), Kohut Damian Gołąb