Starcie mistrza Polski z pretendującym do odzyskania tytułu PGE Skrą było najciekawiej zapowiadającym się meczem 19. kolejki. Kędzierzynianie w przypadku wygranej mogli wykorzystać potknięcie Vervy Warszawa (1:3 z Czarnymi Radom) i dogonić lidera. Z kolei trzeci w tabeli gospodarze, którzy niedawno mieli serię dziesięciu zwycięstw, zamierzali potwierdzić, że w tym roku będą poważnie liczyć się w grze o złoto. Swój cel w szczelnie wypełnionej i głośnej hali w Bełchatowie zrealizowali siatkarze PGE Skry, którzy po dobrym widowisku pokonali wicelidera tabeli 3:2 (25:21, 25:17, 25:27, 21:25, 15:10). Mecz obfitował w wiele zwrotów akcji, bo po dwóch pewnie wygranych przez gospodarzy setach, rywale doprowadzili do tie-breaka. W nim też nie brakowało emocji, ale ostatecznie górą była drużyna Gogola. Opiekun bełchatowian przyznał, że jego zawodnicy zrealizowali zakładany plan na to spotkanie, choć - jak wskazał - o końcowym sukcesie zdecydowały pojedyncze piłki w decydujących momentach. "Cieszymy się z wygranej z mistrzem Polski. To dla nas bardzo budujące. Mieliśmy czas, żeby dobrze przygotować się do tego meczu. Cieszę się, że graliśmy agresywnie i na emocjach. Przede wszystkim jednak zagraliśmy bardzo dobrze jako drużyna. Każdy dołożył swoją cegiełkę. Byliśmy jak jedna pięść i tylko w ten sposób możemy osiągać wysokie cele" - zaznaczył szkoleniowiec. Kapitan PGE Skry Mariusz Wlazły żałował, że nie udało się zwyciężyć za trzy punkty, choć - jak dodał - nie jest łatwo wygrać z ZAKS-ą bez straty seta. "Tym bardziej te dwa punkty są dla nas cenne. Mogło być 3:0, ale końcówka trzeciego seta była bardzo nerwowa, udało nam się wyrównać, lecz ZAKSA skończyła ostatnie piłki i wygrała tę najbardziej zaciętą partię. Z kolei w czwartym secie popełniliśmy za dużo błędów, co wykorzystali siatkarze z Kędzierzyna-Koźla" - tłumaczył doświadczony atakujący. Wybrany najlepszym zawodnikiem (MVP) spotkania Jakub Kochanowski ocenił, że było to "męskie granie" z obu stron. W opinii środkowego PGE Skry oba zespoły jednak grały falami, a kluczem do pokonania mistrza kraju była dobra zagrywka. "Mamy teraz głowy wysoko podniesione. Wiemy, że możemy wygrywać z najlepszymi" - podkreślił reprezentant kraju. Przyjmujący ZAKS-y Aleksander Śliwka chwalił gospodarzy za mocną zagrywkę i skuteczność w ataku, szczególnie w dwóch pierwszych setach. Dlatego - jak zauważył - pozytywny był powrót jego zespołu do gry i doprowadzenie do tie-breaka. "Siatkarze Skry od początku byli "nakręceni", grali z wielką energią i bardzo skutecznie. My w dzięki zmianom w trzecim secie poczuliśmy krew i uwierzyliśmy, że można ten mecz odwrócić. W tie-breaku gospodarze grali jednak znów bardzo dobrze i nie mogliśmy ich zatrzymać" - analizował 24-letni siatkarz. Śliwka podsumował, że ten zacięty pojedynek pokazał, jak trudno będzie w tym roku wywalczyć tytuł. "Jest kilka naprawdę mocnych drużyn. Ostatnie kolejki pokazały, że każdy może wygrać z każdym. Dlatego ważne, aby na najważniejszą część sezonu być zdrowym i w dobrej formie" - zaznaczył. Dzięki wygranej PGE Skra traci dwa punkty do ZAKS-y i trzy do prowadzącej VERVY. W kolejnych meczach bełchatowian czekają wymagający rywale. W sobotę zmierzą się na wyjeździe z VERVĄ, a następnie podejmą czwarty w tabeli Jastrzębski Węgiel. Z kolei ZAKSA w następnej kolejce zagra przed własną publicznością ze słabo spisującą się w tym sezonie Asseco Resovią Rzeszów. Autor: Bartłomiej Pawlak