Skra przystąpiła do meczu ze Ślepskiem po ubiegłotygodniowym turnieju Ligi Mistrzów. We własnej hali bełchatowianie zdobyli siedem punktów i zbliżyli się do awansu do ćwierćfinału rozgrywek, ale muszą czekać na rozstrzygnięcia w pozostałych grupach. W PlusLidze również nie mogą być na razie pewni swego, poniedziałkowe zwycięstwo mocno przybliża ich jednak do gry w fazie play-off. Najważniejszą bronią Skry okazały się mocna zagrywka i szczelny blok. Początek partii był wyrównany, to gospodarze jako pierwsi wypracowali sobie dwupunktowe prowadzenie 5:3. Rozgrywający Skry Grzegorz Łomacz szybko i skutecznie uruchomił w ataku środkowych, chętnie kierując piłki zarówno do Marcina Bieńka, jak i Karola Kłosa. Goście szybko odrobili jednak straty. Po dwóch asach serwisowych Bartłomieja Bołądzia objęli prowadzenie 13:11. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> W tym momencie drużynę z Suwałk dopadł jednak krótki kryzys. Jego przyczyną były w dużej mierze zagrywki Milada Ebadipoura. Bełchatowianie zdobyli aż pięć punktów z rzędu, dwie akcje wygrywając dzięki szczelnemu blokowi. Chwilę później, po kolejnym bloku Skry, trener Ślepska Andrzej Kowal poprosił o drugi w tym secie czas. To jednak jego drużynie nie pomogło, bo w polu zagrywki błysnął jeszcze Taylor Sander i gospodarze ostatecznie wygrali wysoko - 25:17. Ślepsk po niedzielnej wygranej Indykpolu AZS Olsztyn spadł na dziesiąte miejsce w tabeli PlusLigi, ale nadal ma szansę na udział w fazie play-off. Przed poniedziałkowym spotkaniem tracił tylko dwa punkty do ósmego GKS-u Katowice. I choć suwałczanie w tym roku jeszcze nie wygrali, wiele obiecują sobie po końcówce sezonu zasadniczego, zakończą go bowiem czterema meczami we własnej hali. Na razie muszą sobie jednak radzić bez Andreasa Takvama. W pierwszym secie norweskiego środkowego zastąpił Sebastian Warda. Nie skończył jednak żadnego z trzech ataków i na drugą partię wyszedł już Łukasz Rudzewicz. Ze świetnej strony w polu zagrywki pokazał się natomiast kolejny środkowy, czyli Cezary Sapiński, i Ślepsk prowadził 5:0. Tę serię przerwał Michał Mieszko Gogol, trener Skry, prosząc o przerwę. Jego zawodnicy błyskawicznie odrobili straty i doprowadzili do remisu 6:6. Bełchatowianie nadal bombardowali rywali zagrywką. Punkty w ten sposób zdobyli Sander i Bieniek, gwarantując drużynie dwa "oczka" przewagi. Nie była to jednak zapowiedź ucieczki rywalom, bo goście zniwelowali straty dzięki Bołądziowi. Po wyrównanej końcówce to Ślepsk jako pierwszy miał piłkę setową, ale ją zmarnował. Skra wykorzystała szansę i po bloku na Kevinie Klinkenbergu wygrała 26:24. Gospodarze świetnie rozpoczęli kolejną partię, w której szybko prowadzili 6:1. Bardzo dobrze prezentował się Dusan Petković, w ataku skuteczny był także Sander. A siatkarze Ślepska zagrywali zbyt lekko, by poważnie utrudnić Łomaczowi rozegranie. Zagrożenia dla Skry nie stanowił także blok rywali. kroku gospodarzom starał się dotrzymać jedynie Bołądź, ale jeden skuteczny zawodnik nie mógł wiele zdziałać. Bełchatowianie utrzymywali kilkupunktową przewagę, a goście w końcówce wyraźnie stracili wiarę w zwycięstwo. Ostatecznie przegrali 15:25.Wynik spotkania ze Ślepskiem miał dla Skry podwójne znaczenie. Z jednej strony bełchatowianie po zwycięstwie umocnili się na siódmym miejscu w tabeli PlusLigi i mają już pięć punktów przewagi nad dziewiątym Indykpolem. Z drugiej, przy okazji zapewnili sobie także rozstawienie w losowaniu par ćwierćfinałowych Pucharu Polski. PGE Skra Bełchatów - Ślepsk Malow Suwałki 3:0 (25:17, 26:24, 25:15) Skra: Petković, Bieniek, Ebadipour, Łomacz, Kłos, Sander - Piechocki (libero) oraz Filipiak Ślepsk: Bołądź, Sapiński, Rousseaux, Tuaniga, Warda, Klinkenberg - Czunkiewicz (libero) oraz Rudzewicz, Rohnka, Szwaradzki, Filipowicz (libero) Damian Gołąb