Kilka dni po zakończeniu mistrzostw świata jeden z bohaterów polskiej reprezentacji Mika musiał zameldować się w swoim klubie. Od nowego sezonu będzie występował w Lotosie Treflu Gdańsk. W sobotę pojawił się na boisku w pierwszym secie w meczu z AZS-em Częstochowa - jego zespół wygrał 3:2. - Taka była umowa z trenerem Andreą Anastasim, że zagram tylko w pierwszym secie. W niedzielę też mam zagrać tylko seta. Dla mnie tak naprawdę był to pierwszy trening z zespołem, można powiedzieć, że wszedłem na boisko prosto z marszu. Myślę, że wyglądało to całkiem nieźle - powiedział po spotkaniu Mika. Jak przyznał, zmęczenie po mundialu było ogromne, ale sam był trochę zaskoczony, że po tak krótkim odpoczynku udało mu się szybko zregenerować. - Zaraz po mistrzostwach, kiedy już emocje opadły, każdy w drużynie poczuł się mocno zmęczony i wręcz wypompowany. Ja oczywiście nie jestem w szczytowej formie fizycznej, bo to jest niemożliwe, ale czuje się lepiej niż mogłem przypuszczać - stwierdził. Przez ostatnie dni 23-letni zawodnik starał się odciąć od szaleństwa, jakie towarzyszyło siatkarzom po zdobyciu złotego medalu. Nie ukrywa, że nie do końca dobrze znosi nadmiar popularności. - Dużo czasu spędziłem w domu, rzadko wychodziłem, dlatego było w miarę spokojnie. Wyłączyłem dzwonek w telefonie i mogłem ten czas spędzić przede wszystkim z najbliższymi - wyjaśnił. Po zakończeniu sobotniego spotkania w Murowanej Goślinie Mika wykazał się wręcz ogromną cierpliwością, biorąc udział w ponad 20-minutowej "sesji" zdjęciowej z fanami siatkówki. - Staram się być cierpliwy. Rozumiem, że trzeba poświęcić ten czas dla kibiców, którzy zawsze nas wspierają i często dzięki nim wygrywamy mecze - podsumował mistrz świata.