Myśląc o zwycięstwie nie można popełniać tylu błędów ile my zrobiliśmy w pierwszym secie - ocenił trener Arkasu Izmir Glenn Hoag. - Zdecydowanie zbyt dużo piłek wyrzuciliśmy w aut. To sprawiło, że za łatwo oddaliśmy tego seta. Przy takim rywalu jak Skra takie błędy zawsze źle się kończą. Na usprawiedliwienie moich zawodników mogę jednak powiedzieć, że jest to młody zespół, który dopiero zbiera doświadczenie. Skra natomiast jest rutynowaną drużyną, dysponującą dodatkowo ogromną siłą ognia. Oprócz Wlazłego są choćby Winiarski czy Kurek, którzy mogą atakować z różnych pozycji. To daje większy wybór rozgrywającemu i więcej miejsca dla Wlazłego. My takich możliwości wyboru nie mamy i dlatego nasz atak jest bardziej przewidywalny". - Zgadzam się z tym, że bardzo duże znaczenie miało dzisiaj doświadczenie i zgranie naszej drużyny - stwierdził trener PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki. - To coś, na co pracowaliśmy kilka ostatnich sezonów. W ataku faktycznie graliśmy dobrze i w tym elemencie nasza przewaga była widoczna. Walczyliśmy z chłodną głową, bardzo konsekwentnie i dobrze taktycznie. W ten sposób niwelowaliśmy siłę ataku przeciwnika. Udało nam się zneutralizować Agameza. Poradziliśmy sobie też z Bravo. Jeszcze raz chciałbym podziękować chłopakom za walkę i za chłodną głowę, z jaką podeszli do tego meczu. Nie jest bowiem łatwo grać pod taką presją, z którą nie poradziliśmy sobie dwa lata temu. Dziękuję też kibicom, którzy tradycyjnie już stworzyli fantastyczną atmosferę w hali. Myślę, że tym zwycięstwem zrewanżowaliśmy się im i w jakiejś części spłaciliśmy też dług wobec naszych sponsorów i szefów klubu. Na pewno marzy nam się zwycięstwo w Final Four, ale w tej chwili nie myślimy o wygranej w kolejnym meczu. Skupiamy się na tym, by jutro również zagrać dobre spotkanie. Zagraliśmy dobre spotkanie i w każdym secie walczyliśmy do końca - nie miał wątpliwości Kandemir Bulent z Arkasu Izmir. - Stać nas jednak na jeszcze lepszą grę. Dla nas był to jednak pierwszy występ w Final Four. Pierwszy raz graliśmy też w takiej atmosferze i przy takiej publiczności. Być może to nas trochę przytłoczyło. Z tego doświadczenia wyciągniemy jednak wnioski. Zrobimy wszystko, by za rok znów awansować do Final Four. Jeśli nam się to uda, to wtedy wszystko w naszym wykonaniu powinno być jeszcze lepsze niż dzisiaj. - To historyczny dzień dla PGE Skry Bełchatów - powiedział Mariusz Wlazły. - Cieszymy się ze zwycięstwa i awansu do ścisłego finału. Atmosfera, która była w hali na pewno nam w tym pomogła. Mecz dobrze się też dla nas ułożył. Byliśmy bardzo skoncentrowani, bo wiedzieliśmy, że jeśli drużynie tureckiej da się pograć i rozwinąć skrzydła, to może się skończyć tak, jak w trzecim secie, w którym musieliśmy gonić rywala. Na szczęście udało nam się to zrobić.