- Grania było bardzo dużo, zdarzały się nawet tygodniowe pobyty poza domem. Cały czas przebywaliśmy razem; wspólne posiłki, podróże, treningi i mecze. Dobrze, że po piątkowym spotkaniu z Politechniką dostaliśmy dwa dni wolnego, można było trochę odpocząć od siatkówki. Teraz zaś zabieramy się do dalszej walki - zaznaczył Dobrowolski. 35-letni siatkarz przyznał, że drużyna z Rzeszowa ma obecnie kłopot z utrzymaniem dobrego poziomu gry przez całe spotkanie. W niektórych notują udany początek i słabszą końcówkę, a kiedy indziej - odwrotnie. Jest to duży problem. Fajnie byłoby zaprezentować się dobrze od początku do końca. Jak przystało na mistrza Polski, który na wyjeździe zagra równo trzy sety z szacunkiem dla przeciwnika, zdobędzie trzy punkty i wróci do domu. Będziemy do tego dążyć, choć na razie nam nie wychodzi. Mam nadzieję, że wzorem ubiegłego sezonu najlepszą dyspozycję złapiemy na rundę play off - podkreślił. Rok temu zespołowi prowadzonemu przez Andrzeja Kowala również przytrafił się gorszy okres. - Sytuacja jest bardzo podobna. Pod względem kontuzji jest już w miarę dobrze - koledzy wracają po urazach, choć każdego oczywiście coś boli. To powszechny problem przy tak dużych obciążeniach dla mięśni. Do najważniejszego etapu zostało jeszcze dwa tygodnie i nie ma jednak powodów do obaw. Nasz sztab szkoleniowy pokazał już, że jest w stanie przygotować nas do tego - powiedział urodzony w Olsztynie rozgrywający. Przed rozpoczęciem kolejnego etapu ligowych zmagań pozostała do rozegrania jeszcze jedna kolejka. Dobrowolski jest zdania, że żaden zespół nie będzie kalkulował, aby wybrać odpowiadającego mu rywala. - Myślę, że wszystkie ekipy będą starały się grać dobrze do samego końca, aby wypracować pewność, z którą wejdą do play off - dodał. Teoretycznie czwarta w tabeli Resovia może jeszcze awansować na trzecią pozycję, ale jej rozgrywający nie skupia się na tej możliwości. - Ważne, abyśmy utrzymali przynajmniej obecne miejsce. To o tyle ważne, że w ćwierćfinale mielibyśmy przewagę własnego boiska. W tym sezonie przegrywaliśmy w większości na wyjazdach, poza tym nieszczęsnym meczem z Wkręt-metem AZS-em Częstochowa - zaznaczył. O ile po 18. kolejce rundy zasadniczej nie zajdą zmiany w tabeli, rzeszowski zespół zmierzy się na początek z wicemistrzem kraju Skrą Bełchatów. - Wszyscy już się przyzwyczaili, że wpadamy na Skrę w tej fazie sezonu. O to, że do tego pojedynku dojść może już w ćwierćfinale, nie możemy mieć pretensji do nikogo, bo sami jesteśmy sobie winni. Obie drużyny przegrywały i taki jest efekt. Skoro nawarzyło się piwa, to teraz trzeba je wypić - ocenił siatkarz, który występował w zespole siedmiokrotnego mistrza Polski w latach 2005-2010. Przestrzegł on także przed lekceważeniem podopiecznych Jacka Nawrockiego, którzy w tym sezonie nie zakwalifikowali się do turnieju finałowego Pucharu Polski i zakończyli już udział w Lidze Mistrzów. - Skra na pewno będzie w play off dobrze grać, zwłaszcza gdy z problemami zdrowotnymi uporają się Michał Winiarski i Aleksandar Atanasijevic. Wiemy już zaś, że tamtejszy sztab potrafi postawić zawodników na nogi. Jeśli do naszej rywalizacji dojdzie, to z pewnością będzie ona bardzo emocjonująca - ocenił. Dobrowolski przez znaczną część sezonu rozpoczyna mecze w kwadracie dla rezerwowych, choć w większości spotkań pojawia się na boisku. - Trzeba to zaakceptować i starać się pokazać z jak najlepszej strony wtedy, gdy otrzymuje się szansę. Wiem, jaka jest moja rola w zespole, ale wcale nie jest powiedziane, że nie walczę o to, aby grać jak najwięcej - zastrzegł 35-letni rozgrywający.