Listopadowa porażka mistrzów Polski na własnym terenie z młodym zespołem spod Jasnej Góry przez wielu ekspertów została uznana za największą niespodziankę pierwszej fazy rundy zasadniczej. Dla podopiecznych Marka Kardosa była to jedyna jak dotąd wygrana w ligowych rozgrywkach. "Nie pamiętam zbyt dobrze, co się właściwie wtedy z nami stało. Po wygraniu dwóch setów przestaliśmy kontrolować sytuację, a rywale zagrali bardzo dobrze, m.in. w przyjęciu. Świetnie zaprezentował się też atakujący Wkręt-metu (Grzegorz Bociek - przyp. red). Ze względu na przebieg tamtego spotkania tym bardziej chcemy wygrać w sobotę" - powiedział Schoeps. Trzy dni później rzeszowianie podejmą, w pierwszym meczu fazy play off Ligi Mistrzów, mistrza Włoch Lube Banca Marche Macerata. 29-letni Niemiec docenia klasę przeciwnika, ale uważa, że wtorkowa potyczka nie będzie ważniejsza od poprzedzającego ją pojedynku ligowego w Częstochowie. "Wygrana we wtorek jeszcze nic nam nie da, ponieważ możemy przegrać w rewanżu i złotym secie, a wtedy i tak odpadniemy z LM. W PlusLidze zaś zaliczyliśmy już kilka słabszych momentów, kiedy potraciliśmy punkty i teraz musimy podchodzić z ogromną uwagą do każdego meczu, który pozostał w rundzie zasadniczej. Najważniejsze, aby myśleć o najbliższym spotkaniu i nie wybiegać za daleko w przyszłość" - zaznaczył atakujący Resovii. Po 14. kolejkach zespół prowadzony przez Andrzeja Kowala zajmuje dopiero piąte miejsce w tabeli i do prowadzącej Zaksy Kędzierzyn-Koźle traci sześć punktów. "Nie jest to sytuacja łatwa, ale też przed rozpoczęciem sezonu nie miałem określonych oczekiwań co do miejsca w tabeli. Wiedziałem, że liga jest wyrównana i zespół z czołówki może przegrać z drużyną znajdującą się w drugiej części stawki. Pogląd na przebieg rywalizacji dają też niewielkie różnice punktowe między najlepszymi zespołami" - analizował Schoeps. Jak dotąd Niemiec, który dołączył do ekipy z Rzeszowa przed sezonem, pełnił rolę drugiego atakującego. W ostatnim czasie ma okazję do częstszego prezentowania się kibicom ze względu na kontuzję Zbigniewa Bartmana. "Nie byłem rozczarowany tym, że grałem mniej, ponieważ "Zibi" dobrze się spisywał i nie było potrzeby go zmieniać. Rozumiem to, choć, jak każdy, chcę występować jak najwięcej. Teraz mam do tego okazję i staram się pomóc drużynie jak tylko mogę" - podkreślił. Jak dodał, dobrze czuje się nie tylko na parkiecie, ale także w Rzeszowie, w którym najczęściej lubi odwiedzać rynek i pobliskie kawiarnie. "To miasto bardzo mi odpowiada. Nie jest ani za duże, ani za małe. Jest spokojnie, co bardzo sobie cenię, a napotykani ludzie są życzliwie nastawieni. W grudniu, po meczu z Jastrzębskim Węglem, odwiedziłem na jeden dzień Kraków i tam również mi się podobało. Zrobiłem świąteczne zakupy, widziałem też zamek i słynnego smoka" - wyliczał 29-letni zawodnik. Jako atut swojego obecnego miejsca zamieszkania siatkarz wymienił także...pogodę. "Pod tym względem jest tu podobnie do Niemiec. Poprzednio przez pięć lat grałem w Odincowie, które jest położone blisko Moskwy. Z tego co wiem, obecnie temperatury sięgają tam minus 20 stopni Celsjusza, stąd zdecydowanie bardziej wolę rzeszowską aurę" - zapewnił Schoeps.