Jastrzębianie zajmują obecnie ósme miejsce w ligowej tabeli. Przegrali 9 z 13 spotkań. W tym roku podejmą jeszcze Zaksę Kędzierzyn-Koźle. Żeby mieć szansę włączenia się do walki o medale, drużyna musi po dwóch rundach sezonu znaleźć się w czołowej szóstce. Na razie aktualnym wicemistrzom Polski do zajmującej szóste miejsce Delecty Bydgoszcz brakuje sześciu punktów. Przed tym sezonem do Jastrzębia wrócił po pięciu latach "Złoty Igor" Prielożny. Słowacki szkoleniowiec doprowadził śląski zespół do jedynego w historii mistrzostwa Polski w 2004 r. Latem budżet klubu został powiększony o dwadzieścia procent i drużyna miała walczyć o najwyższe cele - w kraju i Lidze Mistrzów. To drugie wydawało się o tyle łatwe, że grupowi rywale nie "rzucali na kolana" - słoweński ACH Volley Bled, czarnogórska Budvanska Rivijera Budva i przeżywający kryzys grecki Olympiacos Pireus. Jastrzębianie zanotowali jednak falstart w obu ligach. W LM przegrali trzy pierwsze mecze. Na początku grudnia Prielożny zrezygnował, a działacze zaczęli szukać "człowieka z charyzmą" - jak to określił prezes klubu Zdzisław Grodecki. Znaleźli 42-letniego Włocha Lorenzo Bernardiego. Znakomitego w przeszłości siatkarza, ale szkoleniowca bez doświadczenia i sukcesów. W dniu prezentacji nowego trenera Jastrzębski Węgiel (prowadzony przez asystenta Prielożnego, Miroslava Palguta) wreszcie wygrał w LM - w ciągu 71 minut pokonał 3:0 Budvę i zachował szansę na awans. Debiut Bernardiego w PlusLidze nie był udany - przyniósł wyjazdową porażkę 0:3 z Asseco Resovią Rzeszów. Przed Bernardim stoi podobne zadanie, jakie przyjął wiosną 2007 roku jego rodak Tomaso Totolo. Objął zespół w "dołku", krótko przed końcem sezonu i doprowadził go do mistrzostwa. W porównaniu z poprzednim sezonem, ze składu jastrzębian ubyli dwaj zawodnicy - Patryk Czarnowski (przeszedł do Zaksy) i Rosjanin Paweł Abramow (trafił do Iskry Odincowo). Brak tego drugiego, niezwykle doświadczonego zawodnika, mającego ogromny autorytet, jest cały czas widoczny. W niewielkiej klubowej hali pojawiła się rzecz w poprzednich sezonach rzadko w Jastrzębiu spotykana - puste miejsca na widowni. Piotr Girczys