Wysoka stawka pojedynku oraz fakt, że naprzeciw siebie stanęły dwa wyrównane zespoły, spowodowały, że gra w poszczególnych setach trochę falowała. Raz jedna drużyna zdobywała punkty, raz druga. Kibice obejrzeli jednak ciekawe widowisko. Goście prowadzili niemal przez cały pierwszy set, ale obrońcy tytułu nie poddali się, mimo że przegrywali już 20:24. Po autowym ataku Mariusza Wlazłego był remis 24:24. Skra jeszcze dwukrotnie stawała przed szansą na wygranie pierwszej partii, ale rzeszowianie obronili dwie piłki setowe i zachowując zimną krew wygrali 31:29. W drugiej partii długo trwała zacięta walka punkt za punkt. Jednak tuż przed drugą przerwą techniczną rozpoczął się przestój rzeszowian. Skra zdobyła sześć punktów z rzędu (21:16) i tym razem nie roztrwoniła solidnej zaliczki. Resovia fatalnie rozpoczęła trzeciego seta (2:6, 3:8) i choć zdobyła cztery punkty z rzędu niwelując straty do jednego "oczka" (7:8), to Skra szybko opanowała sytuację i zaczęła powiększać przewagę. Na drugą przerwę techniczną schodziła prowadząc 16:12 i pewnie zmierzała po zwycięstwo w secie. Gdy Stephane Antiga obił blok atakując z lewego skrzydła, strata Skry stopniała do zaledwie dwóch punktów (6:8), jednak goście nie poszli za ciosem. Na drugiej przerwie technicznej Resovia miała siedem punktów przewagi (16:9), a później prowadziła już nawet 21:13. Jednak goście nie odpuścili. Obronili cztery piłki setowe, ale w końcu Jędrzej Maćkowiak posłał piłkę w siatkę z zagrywki i rzeszowianie wyrównali stan meczu. W tie-breaku trener gospodarzy Andrzej Kowal szybko poprosił o czas po serii trzech skutecznych bloków Skry. Po chwili znów wezwał do siebie swoich siatkarzy, bo przegrywali już 1:5. Po ataku Facundo Contego Skra miała już sześciopunktową zaliczkę (8:2). Resovia poderwała się do walki (7:9), lecz bełchatowianie nie zmarnowali szansy. Drugi mecz w rzeszowskiej hali "Podpromie" w środę o godz. 20 (transmisja w Polsacie Sport). Potem rywalizacja przeniesie się do Bełchatowa. Mecz numer 3 zaplanowany został na 27 kwietnia. Jeżeli wcześniejsze trzy spotkania nie wyłonią zwycięzcy, to czwarte także rozegrane zostanie w Bełchatowie, 28 kwietnia. Ewentualna piąta konfrontacja (przy wyniku 2-2) odbyłaby się w Rzeszowie 1 maja. Po meczu powiedzieli: Andrzej Kowal (trener Asseco Resovii): - To był bardzo ciężkie spotkanie, zespół z Bełchatowa ma nad nami przewagę po tym zwycięstwie, ale aby zdobyć mistrzostwo trzeba wygrać trzy mecze. Gramy dalej. Mogę powiedzieć to samo, co powiedziałem po pierwszym meczu z ZAKS-ą, będziemy walczyć, to jest dopiero jeden mecz. Miguel Falasca (trener PGE Skry): - To był ciężki mecz. Były momenty dobrej gry, ale były także gorsze, jednak pokazaliśmy charakter i zwyciężyliśmy w tie breaku. To jest dopiero jeden mecz, aby zdobyć mistrzostwo trzeba wygrać trzy spotkania. Mariusz Wlazły (kapitan Skry): - Biliśmy się punkt za punkt, w jednym momencie prowadziła jedna drużyna, w drugim druga. To zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne, ale jutro jest kolejny mecz i na nim musimy się skupić. Łukasz Perłowski (kapitan Asseco Resovii): - Jutro nowy dzień, nowy mecz. Walka o zwycięstwo rozpocznie się od początku. Stephan Antiga (przyjmujący PGE Skry): - W Rzeszowie gra się zawsze bardzo trudno, hala jest pełna, jest dużo kibiców, a Resovia jest dobrą drużyną. Była trudna, twarda walka. W pierwszym secie prowadziliśmy 24:20, ale go przegraliśmy, to znaczy, że musimy walczyć do końca. Skra jest bliżej mistrzostwa, bo wygraliśmy pierwszy mecz. Co będzie dalej, zobaczymy jutro. Pierwszy mecz finałowy Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 2:3 (31:29, 20:25, 20:25, 25:22, 12:15) Asseco Resovia: Lukas Tichacek, Dawid Konarski, Piotr Nowakowski, Łukasz Perłowski, Paul Lotman, Nikołaj Penczew - Krzysztof Ignaczak (libero) - Jochen Schops, Fabian Drzyzga, Grzegorz Kosok, Peter Veres. PGE Skra: Nicolas Uriarte, Mariusz Wlazły, Facundo Conte, Karol Kłos, Andrzej Wrona, Stephane Antiga - Paweł Zatorski (libero) - Samuel Tuia, Jędrzej Maćkowiak, Aleksa Brdovic, Daniel Pliński, Wojciech Włodarczyk.