Trzeci mecz rozpocznie się w niedzielę o godzinie 14.45 w bełchatowskiej hali. "Jedziemy do Bełchatowa z wiarą i nadzieją na szczęśliwy finał, że zdołamy wrócić na piąty mecz do Rzeszowa, do naszej hali na Podpromiu. Pokazaliśmy już, że potrafimy wychodzić obronną ręką z najtrudniejszych sytuacji. Obecna jest wyjątkowo trudna, ale to jest finał. Pozostały nam ostatnie już mecze w tym sezonie. Wierzę, że będą to trzy mecze" - powiedział środkowy i kapitan rzeszowskiej drużyny Łukasz Perłowski. Resoviacy byli szczególnie niezadowoleni ze swojej gry i wyniku w drugim spotkaniu finału, przegranym 0:3. Przede wszystkim z niego muszą wyciągnąć wnioski. "Nastrajaliśmy się na o wiele lepszy mecz w naszym wykonaniu, ale musieliśmy się bronić, a nie atakować. Nie robiliśmy Skrze żadnej krzywdy zagrywką, a ona nas rozstrzelała. Jak znajdowała się na wysokiej fali, to wychodziło jej dosłownie wszystko. To bardzo twarda drużyna. Jeżeli się jej nie przyciśnie i nie będzie grać w stresie, to ciężko, aby zadrżała siatkarzom Skry ręka. W Bełchatowie musimy zagrać zdecydowanie lepiej niż w swojej hali" - dodał Perłowski. Świadomość bardzo trudnej sytuacji i nadzieja na odwrócenie karty przebijają również z wypowiedzi rozgrywającego znad Wisłoka Fabiana Drzyzgi. "Bardzo chcemy, aby w Bełchatowie powtórzyła się sytuacja z Kędzierzyna, ale będzie to bardzo trudne, o wiele trudniejsze niż w Kędzierzynie. Bełchatów jest kompletniejszym zespołem, twardszym do rozbicia, ale wierzymy, że się uda go przełamać i wrócimy do Rzeszowa na piąte spotkanie" - powiedział Drzyzga. W Bełchatowie rzeszowski zespół wspierać będzie liczna grupa fanów nie tylko z klubu kibica. "Tak, jak mocno wierzyliśmy w swój zespół w Kędzierzynie, tak samo wierzymy w niego również teraz" - zapewnił Marcin Pęckowski, szef klubu, który będzie reprezentowany na trybunach w hali w Bełchatowie przez 70 osób. W ekipie trenera Andrzeja Kowala zabraknie Oliega Achrema, który w sobotę ma zaplanowany w jednej z włoskich klinik zabieg kontuzjowanego kolana.