Po dwóch pierwszych starciach na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem ekipa z Kędzierzyna-Koźla przegrywa 0-2 w rywalizacji do trzech zwycięstw. W sobotę u siebie zamierza wygrać i walczyć dalej. Świderski powiedział, że sposób na przełamanie dobrej passy Jastrzębskiego Węgla jest prosty: dobrze zagrać. "Nasza wina w ostatnim spotkaniu polegała na tym, że za późno weszliśmy w ten mecz" - tłumacząc, że w dwóch pierwszych setach jego zespół nie mógł się odnaleźć, popełniał dużo błędów i gubił koncentrację. - Dopiero w trzecim secie wróciliśmy na dobre tory - dodał. Podstawą w sobotę ma być dobra gra własna i odrzucenie przeciwnika od siatki mocną zagrywką. - Tak, by Michał Masny nie mógł grać dużo krótkiej z pierwszego tempa, bo to jego spory atut. My natomiast musimy być też zespołem, który ciągle atakuje, a nie tylko się broni - zaznaczył. Sporym problemem ZAKS-y pod koniec sezonu okazały się kontuzje. Jurij Gladyr niedawno przeszedł operację kolana, a u Piotra Gacka podczas spotkań z Asseco Resovią Rzeszów pojawił się ostry stan zapalny ścięgna Achillesa. Na problemy z barkiem uskarżał się też w ostatnim czasie kapitan ekipy niebiesko-biało-czerwonych Michał Ruciak. Według Świderskiego Ruciak wraca do zdrowia. Nie ma jeszcze swojej ogromnej siły w zagrywce czy ataku, ale za to dobrze sobie radzi sobie w przyjęciu. - Jest bardzo ważnym elementem w naszym zespole - podkreślił szkoleniowiec. Przyznał, że zawodnicy na bieżąco zgłaszają jakieś zdrowotne problemy - Dick Kooy czy Paweł Zagumny z kolanami, Ruciak dodatkowo z wybitym palcem po którymś bloku w ostatnim spotkaniu. - Ale wszyscy wiedzą, że to są ostatnie spotkania sezonu i nikt nie zamierza się oszczędzać. Każdy chce się zaprezentować i godnie zakończyć sezon - zapewnił Świderski. Jak zauważył zmęczenie widać w obu drużynach. - Obydwie miały ciężki sezon, a w końcówce co trzy dni grają dwumecze. To prawdziwa mordęga dla zawodników i ich organizmów. W naszym przypadku nie bez znaczenia jest też to, że ostatnio mamy niemal cały czas tie-breaki albo czterosetowe spotkania - wyliczył trener ZAKS-y podkreślając, że mimo to jego zawodnicy wytrzymują, o czym świadczył choćby długi ostatni tie-break z Jastrzębskim Węglem, w którym przez dłuższy czas prowadzili i grali do końca. Zapewnił, że o presji związanej z dwoma przegranymi w rywalizacji z jastrzębianami spotkaniami kędzierzynianie starają się nie myśleć. Dodał też, że ciągle w głowach mają trzeci mecz półfinałowy z Asseco Resovią, w którym prowadzili 2:0 w partiach, mając na koncie dwa zwycięstwa przywiezione z Rzeszowa. "To nam nie pomaga" - przyznał. - Zostaje gdzieś to, że kolejny raz walczymy i kolejny raz się nie udaje, choć niewiele brakuje. Mam jednak nadzieję, że piątkowe i czwartkowe rozmowy z zawodnikami oraz trening pomogą - powiedział, wyjaśniając, że w ostatnich dniach dużo było właśnie treningów taktycznych, technicznych, rozmów, pokazywania na wideo co należy zmienić. "Ale oczywiście jedno to pokazać, a co innego zrobić to na boisku". Świderski podkreślił, że ZAKSA powinna wziąć teraz przykład z niedawnego rywala - Asseco. - Rzeszów nam pokazał, z jakim nastawieniem trzeba wychodzić na spotkanie, by wygrywać i grać dalej - podsumował trener ekipy z Opolszczyzny. Atakujący ZAKS-y Grzegorz Bociek przyznał natomiast, że zawodnicy są mocno "wkurzeni" dwiema ostatnimi przegranymi. Dodał, że liczy, iż właśnie w związku z tym jego drużyna pokaże swoje siatkarskie umiejętności oraz sportowy pazur i to ona będzie dyktować warunki rywalowi. - Będziemy grać przed własną publicznością, na swojej hali. Mam nadzieję, że da nam to dużą przewagę. Na tyle dużą, by podnieść się po dwóch porażkach i wygrać dwa kolejne spotkania, a potem jeszcze jedno - ostatnie - powiedział Bociek. Dodał, że nie ma już czasu na poprawianie konkretnych elementów. - W zagrywce zagraliśmy chyba bardzo dobrze. Brakło troszkę przyjęcia. Na pewno brakuje nam Piotra Gacka, ale wierzę, że w sobotę również w tym fragmencie gry pokażemy się z dobrej strony - podsumował atakujący.