Dla PGE Skry sobotni pojedynek przed własną publicznością był kolejnym w tym sezonie z cyklu "meczów o życie". Pod ścianą obrońcy tytułu znaleźli się po porażce w pierwszym ćwierćfinale z Jastrzębskim Węglem (2-3). Kolejna przegrana z tym zespołem oznaczała bowiem pożegnanie się z nadziejami na wywalczenie medalu. Mimo przewagi własnego parkietu, utytułowanej drużynie z Bełchatowa nie udało się przedłużyć rywalizacji w play off. Awans do półfinału zasłużenie wywalczyli siatkarze z Jastrzębia, którzy w rewanżu zwyciężyli 3:0 (25:20, 25:15, 25:21). W dwóch pierwszych setach bardzo dobrze zagrywający goście szybko obejmowali bezpieczne prowadzenie, a zupełnie nie radzący sobie z przyjęciem podopieczni Roberto Piazzy nie byli w stanie nawiązać walki. Gospodarze lepiej spisywali się w trzeciej partii, ale w niej w decydujących momentach też górą byli siatkarze Roberto Santilliego. - Jastrzębianie zagrali znakomicie. Dziś wyszli po zwycięstwo, a nam chyba trochę tej wiary zabrakło i od samego początku graliśmy nerwowo. Nasi rywale byli zaś prawdziwą drużyną, która zasłużenie awansowała do półfinału. Dla nas to bardzo bolesna porażka, której przyczyny chyba leżą w głowach. Jest nam przykro, bo mieliśmy zwycięską serię meczów o życie i wydawało się, że nasza forma rośnie - podsumował rozgrywający PGE Skry Grzegorz Łomacz. Drugi trener obrońców tytułu Michał Winiarski dodał, że wygrał zespół, który pierwszy opanował emocje. - Drużyna z Jastrzębia poradziła sobie z tym znacznie lepiej. Bagaż presji, który mieliśmy na sobie, ewidentnie nam nie pomógł. Nie poradziliśmy sobie z tym. Ciśnienie, które towarzyszyło temu spotkaniu było zbyt wielkie - tłumaczył. Podkreślił jednocześnie, że jastrzębianie zagrali "kapitalnie", w jego ocenie jeszcze lepiej niż w środę. Były gracz klubu z Bełchatowa podkreślił, że brak medalu to ogromne rozczarowanie, bo - jak mówił - nikt nie spodziewał się, że PGE Skry nie będzie w strefie medalowej. - Ale to pokazuje, że sport potrafi być brutalny i sprowadzić na ziemię - nadmienił Winiarski. Atakujący ekipy gości Dawid Konarski ocenił, że był to najlepszy występ jego zespołu w tym sezonie. - Zakładaliśmy, żeby to dziś domknąć i dołożyliśmy wszelkich starań, żeby tak się stało. Cieszymy się, że wytrzymaliśmy mentalnie i fizycznie. Szliśmy, jak taran do przodu. Zagraliśmy bardzo dobry mecz, najlepszy w tym sezonie - zaznaczył zdobywca 13 punktów. Libero Jastrzębskiego Węgla Jakub Popiwczak wskazał, że klucz do awansu leżał w podejściu do rewanżu. Jak mówił, to zasługa trenera Santilliego, który po pierwszym meczu nie pozwolił swoim podopiecznym osiąść na laurach i wzniecił ogień. - Wszystko zaczęło się w głowie, od siły mentalnej, a skończyło na bardzo dobrym meczu pod względem siatkarskim. Chcieliśmy zakończyć to w Bełchatowie, żeby mieć trochę odpoczynku przez półfinałami. Przed ćwierćfinałami mówiłem, że potrafimy grać z PGE Skrą, ale ludzie w to wątpili. Udowodniliśmy jednak naszą siłę. Jesteśmy w czwórce i gramy o medale - dodał 22-letni siatkarz. Jastrzębski Węgiel w półfinale zagra z ONICO Warszawa. PGE Skrze pozostała zaś walka o piąte miejsce oraz rywalizacja w Lidze Mistrzów, gdzie w półfinale spotkają się z włoskim Cucine Lube Civitanova. Konarski zapowiedział, że wie, jak trzeba zagrać z warszawską drużyną, aby awansować do finału. "Kolejne ciężkie boje przed nami, ale mamy trochę czasu, żeby podładować akumulatory. Będziemy dobrze przygotowani" - zapewnił reprezentant kraju. W drugim ćwierćfinale Aluron Virtu Warta Zawiercie rywalizuje z Cerrad Czarnymi Radom (3-2 w pierwszym meczu). Triumfator tej konfrontacji w półfinale spotka się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Bartłomiej Pawlak