- Miałem tylko dwa treningi z drużyną. Nie jestem magikiem, nie mogę zmienić od razu wszystkiego. Czeka nas wiele pracy - powiedział. Santilli w latach 2007-2010 prowadził zespół z Jastrzębia-Zdroju. Ciepło powitali go w sosnowieckiej hali (tam Banimex rozgrywa mecze) kibice gości i prezes Zdzisław Grodecki. Na parkiecie siatkarze z Będzina mieli jednak niewiele do powiedzenia. - Jesteśmy oczywiście rozczarowani, bo przegraliśmy przecież 0:3. Okazało się, że różnica między nami a Jastrzębskim Weglem jest duża. W tym momencie gra przeciwko jastrzębianom była dla nas bardzo trudna. Musimy pracować, by grać coraz lepiej, by być równorzędnym partnerem dla takich rywali jak Effector Kielce, BBTS Bielsko-Biała, czy AZS Częstochowa. Musimy się +zresetować+. Mamy szansę, by grać lepiej - stwierdził Santilli, który zastąpił zwolnionego Damiana Dacewicza. Włoch podpisał umowę obowiązującą do końca tego sezonu. - Usłyszałem, że musimy wygrać pięć meczów, to pierwszy cel (jeden z wymogów ligowych, na razie MKS zwyciężył dwa razy). Potem zobaczymy, co dalej. Obserwowałem polską ligę. Dużo myślałem przed podpisaniem umowy. Bo to nie jest łatwa sytuacja dla trenera - powiedział. Podczas wrześniowych mistrzostw świata w Polsce Santilli był członkiem sztabu szkoleniowego reprezentacji Niemiec. - Nie wiem jeszcze, czy będę z kadrą współpracował. Musimy o tym porozmawiać. Niemiecka federacja nie jest bogata, nie ma dużych pieniędzy dla reprezentacji - zakończył trener beniaminka zamykającego tabelę ekstraklasy.