To był mecz dla ludzi o bardzo mocnych nerwach i ludzi z charakterem, którzy do ostatniej piłki walczyli o zwycięstwo. Obaj trenerzy posłali w ten decydujący bój wszystkich najlepszych swoich zawodników. "Tylko zwycięstwo, Resovio tylko zwycięstwo" - od początku zagrzewali do walki swoją drużynę kibice znad Wisłoka głośno fetując zdobycie każdego punktu przez swoich ulubieńców. Ci, podobnie, jak bełchatowianie - mimo ogromnej stawki pojedynku - prezentowali siatkówkę w najlepszym wydaniu. Dwa pierwsze sety dla gospodarzy. W Resovii atak trzymał Jochen Schoeps, w Skrze najgroźniejszy był Aleksandar Atanasijevic. Serb często popisywał się soczystymi zbiciami. Niską skuteczność na siatce miał natomiast Mariusz Wlazły. Gospodarze po atakach Schoepsa przeważali 15:11 i 23:21i. Ambitna Skra doprowadziła do remisu (23:23). Finisz należał jednak do podopiecznych trenera Andrzeja Kowala. Drugi set również rozpoczął się udanie dla Resovii, która lepsza była na siatce i ponownie wypracowała sobie przewagę (10:7, 13:10, 14:11). Skra starała się szachować rzeszowską drużynę zagrywkami, ale często piłka lądowała w siatce lub poza boiskiem. Resovia, w szeregach której nadal bardzo skuteczny był Schoeps (17:12), była rozpędzona jak pociąg ekspresowy (22:17, 24:20). Goście nie znaleźli sposobu, aby go powstrzymać. Brakujący punkt zdobył kapitan Olieg Achrem. "Ostatni, ostatni" - skandowały trybuny. Tymczasem nic z tych rzeczy. Trzecia partia była dla Skry, jak ostatnia deska ratunku. Goście poprawili jakość gry. Rzeszowianie natomiast spuścili z tonu, mieli problemy z przyjęciem, psuli więcej serwów. Skra, która włączyła blok, miała inicjatywę (13:11, 14:13, 17:15, 18:16, 20:18). Resovia po błędzie Atanasijevicia wyrównała (20:20). Jednak dwa bloki na Zbigniewie Bartmanie, który zmienił Schoepsa, sprawiły, że notowano 22:20 dla zdeterminowanych gości, którzy na finiszu pokazali dużą klasę i wrócili do gry. W zawodników z Bełchatowa wstąpiła nowa nadzieja. W partii numer 4 Imponowali dynamiką, byli zadziorni, nieustępliwi, zdecydowani w ataku. Pewnie - krok po kroku - zdążali do tie-breaka. Resovia znalazła się w głębokim impasie, jej gra z minuty na minutę gasła. Popełniała szkolne błędy ułatwiając zadanie rywalowi, który nabierał coraz większej pewności siebie i rozbił gospodarzy. Sprawa awansu do półfinału była otwarta. Przed tie-breakiem ponad 5000 fanów mistrzów Polski miny miało nietęgie. Ostatnia partia była niesamowitym dreszczowcem. Kibice oglądali ją na stojąco, "grali" z Resovią. Skra uciekała, a trochę rozregulowana Resovia ją ścigała, aż wyszła na prowadzenie (8:6). Po zmianie stron Skra wyrównała (9:9). Potem było 11:9 ,12:10, 13:11 dla miejscowych. Na 14:12 podwyższył Nowakowski (14:12). Ostatni punkt zdobyli rzeszowianie po bloku na Atanasijeviciu. "Mistrz, mistrz Resovia" - skandowali kibice. Resovia będzie walczyła o medal. Skrze pozostała walka o piąte miejsce. Po meczu powiedzieli: Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii: "Ogromne emocje. Po dwóch setach totalnie stanęliśmy. W głowach zawodników pewnie wracał trzeci mecz, w którym także prowadziliśmy 2:0 w setach. Zaczęliśmy przede wszystkim popełniać błędy w zagrywce, ryzyko w tym elemencie nam się nie opłaciło. Nie kończyliśmy także pierwszej akcji i rywal zdobywali punkty seriami. Czwarty set był konsekwencją trzeciego. Ze Skrą trzeba grać do ostatniej piłki, nie ma znaczenia czy prowadzisz 2:0 i wygrywasz także w trzecim secie. Naszym podstawowym zawodnikiem w tie-breaku byli kibice, to oni podnieśli zespół i stworzyli niepowtarzalną atmosferę". Grzegorz Kosok, środkowy Asseco Resovii: "Oddaliśmy w tym meczu wszystko, co można było. Przed piątym setem i w czasie jego trwania, to kibice dali nam wsparcie, dodali nam skrzydeł. W przegranych partiach popełniliśmy dużo błędów, pewnie uzbierałby się z nich cały set. Jeżeli gra się ze Skrą, to nie można robić tylu błędów. W tym meczu było wszystko, nerwy, zwroty akcji. Oba teamy włożyły w to spotkanie wszystkie siły. Chwała także dla Skry, która przegrywając 0-2 w meczach i setach wzięła się w garść i zagrała świetnie. To nie koniec, to dopiero pierwsza faza play-off, a my chcemy być w finale". Jacek Nawrocki, trener PGE Skry Bełchatów: "Tylko jedna drużyna mogła wygrać, taka jest matematyka. Niestety, nam się to nie udało. Zrobiliśmy wszystko, na co nas było stać, włożyliśmy w te spotkania wszystko, co mogliśmy. Trzeba przejść do następnych rzeczy. Dlaczego Resovia wygrała? To były szczegóły. Decydowała jedna, dwie piłki. Tych szczegółów można by dopatrywać się w każdym elemencie. Niestety, będziemy walczyli o miejsca, o które nie chcieliśmy grać, ale taki jest sport i do końca trzeba traktować swoją pracę profesjonalnie". Pawel Woicki, rozgrywający PGE Skry: "Szkoda, że nie udało nam się odnieść zwycięstwa. Szczególnie dużo dramaturgii było w tie breaku. Po wygranych przez nas setach numer trzy i cztery, myślałem, że gra zaczęła nam się świetnie układać i odniesiemy sukces w całym meczu. Finisz należał jednak do Resovii. W dużym stresie, w atmosferze ogromnej odpowiedzialności, decydowały pojedyncze, indywidualne akcje. Po takim pojedynku nie chce się nic". Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:23, 25:20, 21:25, 15:25, 15:12) Stan rywalizacji play off: 3-2 dla Asseco Resovii, która awansowała do półfinału. Asseco Resovia: Lukas Tichacek, Olieg Achrem, Piotr Nowakowski, Grzegorz Kosok, Jochen Schoeps, Paul Lotman - Krzysztof Ignaczak (libero) - Łukasz Perłowski, Zbigniew Bartman, Maciej Dobrowolski, Nikola Kovacevic, Wojciech Grzyb. PGE Skra Bełchatów: Paweł Woicki, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Karol Kłos, Aleksandar Atanasijević, Michał Winiarski - Paweł Zatorski (libero) - Michał Bąkiewicz, Dante Boninfante, Wytze Kooistra. Sędziowali: Maciej Twardowski (Radom) i Paweł Burkiewicz (Kraków). Widzów ponad 5000. MVP: Krzysztof Ignaczak.