Kto pana zdaniem jest głównym kandydatem do złotego medalu? Piotr Makowski: Faworytów jest przynajmniej pięciu. Jest silny beniaminek z Polic, z Gosią Glinką na czele. Ale oprócz niej jest w tej drużynie jeszcze wiele innych znakomitych zawodniczek - Ania Werblińska, Kasia Gajgał-Anioł, Agnieszka Bednarek-Kasza czy Asia Mirek. Mistrz kraju Atom Trefl Sopot pozornie się tylko osłabił, ale tak obserwując ich mecze, uważam, że ta drużyna będzie miała najlepsze przyjęcie w lidze. Impel Wrocław ponownie zbudował mocny skład, podobnie jak Tauron Dąbrowa Górnicza. Nie możemy zapominać o Muszyniance i Aluprofie Bielsko-Biała. Nie przekreślałbym też drużyn z góry już skazywanych na miejsca 7-10. Zarówno Siódemka Legionovia, PTPS Piła, Budowlani Łódź i Pałac Bydgoszcz pokazały w turniejach dobrą grę. Na pewno te zespoły będą punktować nie tylko w meczach między sobą, ale również z tymi możniejszym klubami. Bardzo trudno wskazać zespoły, które faktycznie grać będą o utrzymanie, a także te, które staną na podium. Serce bije cały czas za Bydgoszczą? - Na pewno tak. Jestem cały czas związany z tym miastem, w nim się urodziłem i kibicuję cały czas Pałacowi. Dziś muszę patrzeć znacznie szerzej. Pałac już w ubiegłym roku był skazywany na spadek, a utrzymał się bez większych problemów. Jest tam kilka doświadczonych zawodniczek, plus ciekawa młodzież. W ubiegłym sezonie zespół Impelu był budowany na medal, a skończył na piątym miejscu. Niemal do końca rundy zasadniczej wrocławianki biły się o awans do rundy play off. Takich niespodzianek nie można wykluczyć również w tym sezonie. Nikomu nie wolno zabierać szans przed startem, każdy walczy o wysokie cele. Czy sytuacja, w której nawet sześć drużyna zakłada walkę o medal oznacza, że poziom rozgrywek z roku na rok rośnie? - Przed nowym sezonie pojawiło się w polskich klubach kilka bardzo ciekawych nazwisk - medalistki mistrzostw Europy - Maren Brinker czy Heike Beier. Cały czas rozwija się Belgijka Charlotte Leys, cieszy mnie, że zdecydowała się zostać w polskiej lidze. Są znakomite Serbki - oprócz Mai Ognjenovic, która już drugi sezon będzie występować w Polsce, pojawią się Briżitka Molnar i Ana Bjelica. Ciekawym transferem dla mnie jest pozyskanie przez Atom Trefl Amerykanki Kimberly Hill, wyróżniającej się zawodniczki całego cyklu World Grand Prix. Myślę, że te siatkarki, które wymieniłem, mogą faktycznie zagwarantować wyższy poziom ligi. W Polsce obowiązuje limit obcokrajowców - na boisku mogą grać najwyżej trzy zawodniczki z zagranicy. Czy to optymalne rozwiązanie?- Są zwolennicy takiej koncepcji, by w ogóle uwolnić rynek i znieść limity. W żeńskiej koszykówce moim zdaniem to się akurat nie sprawdziło. Skłaniałbym się do ograniczenia tej liczby do dwóch zawodniczek, tak jak to uczynili kilka lat temu Rosjanie. Dzięki temu w ich lidze pojawiło się wiele młodych siatkarek i siatkarzy. Inny pomysł to obowiązek przebywania na parkiecie przynajmniej jednej polskiej zawodniczki do lat 21. Czyli każdy z klubów musiałby mieć przynajmniej dwie takie siatkarki, a to oznaczałoby, że w całej lidze pojawiłoby się ok. 20 perspektywicznych zawodniczek. Dla niektórych drużyn nie byłby to żaden problem, ale dla innych już pewnie tak. Za trzy miesiące pana podopieczne zagrają w kwalifikacjach do mistrzostw świata. Te pierwsze tygodnie będą dla pana bardzo pracowite? - W najbliższym czasie czekają mnie rozmowy z władzami związku na temat przyszłości reprezentacji. W każdym razie jeszcze przed ligą uczestniczyłem w turniejach towarzyskich i uważnie przyglądałem się ewentualnym kandydatkom do kadry zarówno i tym starszym, i tym młodszym. Te dziewczyny, które grały na Uniwersjadzie są cały czas w kręgu moich zainteresowań. Ważne jest, by one jak najwięcej występowały na boiskach, a swoją grą były w stanie przekonać prezesów, że nie musimy na siłę ściągać zawodniczek z zagranicy, ale warto postawić na "swoje".