"Odrodzę się, odrodzisz się" - tak brzmiały słowa piosenki, którą puszczano przed meczami Atalanty po przerwie spowodowanej koronawirusem. Bergamo jest bowiem jednym z miast, które najbardziej ucierpiały wskutek epidemii. W czwartek - po raz pierwszy od 137 dni - żaden pacjent z koronawirusem nie znajdował się na oddziale intensywnej terapii po wielu dniach wyczerpujących zmagań z "niewidzialnym wrogiem", jak chorobę określił prezydent Sampdorii Massimo Ferrero. Bergamo powoli wraca do życia, a mieszkańcy niezmiennie mogą się cieszyć z postawy swoich ulubieńców. "La Dea" od remisu z Genoą na początku lutego wygrywa wszystkie spotkania. Po wznowieniu rozgrywek Atalanta pewne pokonała nawet Lazio 3-0 oraz Napoli 2-0. Podopieczni Gian Piero Gasperiniego są najlepszym przykładem, że catenaccio nie jest już domeną włoskiej piłki nożnej. Atalanta zdobyła 85 goli w tym sezonie, najwięcej spośród wszystkich drużyn Serie A. W ataku "La Dei" świetnie spisuje się Luis Muriel, wspierany przez Papu Gomeza i Duvana Zapatę. W ostatnich trzech spotkaniach drużyna z Lombardii nie straciła również gola i wydaje się, że w obliczu słabszej dyspozycji Interu i Lazio to właśnie Atalanta może stać się ekipą, którą włoscy dziennikarze określają mianem "anti-Juve". Największym oponentem Juventusu miało być Napoli, potem stopniowo stawało się Lazio, a teraz kolej może przyjść na Atalantę. Najlepszym testem dla drużyny z Bergamo będzie rzecz jasna bezpośrednie starcie z Juventusem. Piłkarze "Starej Damy" również nie narzekali jednak na brak formy i po fatalnym restarcie, powoli zaczynał być widoczny u nich duch "sarrizmo", czyli ofensywnego usposobienia, które cechuje ekipy Maurizio Sarriego. Po czterech przekonujących wygranych przyszła jednak kolej na porażkę w starciu z dobrze spisującym się Milanem. Piłkarze Juventusu dali się zepchnąć do defensywny w drugiej połowie i ostatecznie przegrali aż 2-4, choć zestawienie personalne linii obrony nie było tego dnia najmocniejsze. W meczu nieobecny był również Paulo Dybala.