W wywiadzie udzielonym "La Gazzetta dello Sport" zapytany o obsadę bramki w końcówce sezonu, trener Sinisza Mihajlović jasno określił, kto jest dla niego numerem "jeden": "Frey po kontuzji siedzi ławce, ale jak dojdzie do formy, to on będzie grał". Fani trzymają stronę Polaka Z opinią Serba nie zgadzają się jednak florenccy kibice, według których, zgodnie z wynikami sondażu przeprowadzonego przez violanews.com, to właśnie Artur powinien strzec bramki Fiorentiny na finiszu sezonu. Włoscy dziennikarze przypominają również, że Artur jest uznawany, obok Valona Behramiego, za najlepszy zakup "Violi" biorąc pod uwagę wysoką klasę prezentowaną przez Polaka i stosunkowo niską kwotę, za jaką pozyskano Polaka (Fiorentina zapłaciła za niego 1,2 miliona euro). Warto wspomnieć, że za rządów Pantaleo Corvino, Fiorentina sprowadziła od 2005 r. siedmiu bramkarzy (Sebastien Frey, Bogdan Lobont, Gianluca Berti, Vlad Avramov, Marco Storari, Boruc i Norberto Murara Neto), z których pięciu to obcokrajowcy (Frey, Lobont, Avramov, Boruc, Neto). Co ciekawe, we wcześniejszej historii "Violi", na Stadio Artemio Franchi występowało tylko dwóch zagranicznych bramkarzy: Austriak Alexander Manninger (sezon 2001/2002, obecnie jest w Juventusie) i Argentyńczyk Christian Sebastian Cejas (2003-2006). Według Dino Zoffa, mistrza świata z 1982 roku, Mihajlović będzie miał nie lada problem, bo zarówno Frey jak i Boruc to świetni bramkarze, poza tym Polak bardzo dobrze się spisywał między słupkami "Violi". Boruc prawie bezrobotny W atmosferze personalnych spekulacji, zajmująca przed 33. kolejką środek tabeli Fioretina w niedzielę zremisowała bezbramkowo u siebie z aspirującym do gry w europejskich pucharach Juventusem. Poziom konfrontacji nie zachwycił. W pierwszej połowie Boruc nie miał wiele pracy. W 47. minucie Polak obronił strzał głową Leonardo Bonucciego, a chwilę później popisał się również po uderzeniu Alessandra Del Piero. Włoscy dziennikarze pozytywnie ocenili występ Boruca (od 5,5 do 6,5), podkreślali jednak, że przez większość meczu był bezrobotny i pełnił funkcję bardziej widza niż zawodnika. Wytknęli mu jednak, że pomylił się w końcówce spotkania wybijając piłkę pod nogi rywala, umożliwiając tym samym Juventusowi atak na bramkę "Violi". W następnej kolejce drużyna Boruca zmierzy się na wyjeździe z plasującym się "oczko" wyżej Cagliari (23 kwietnia, godzina 15.00). Catania i Bari bez Polaków W niedzielne popołudnie grały również Catania i Bari, których barwy bronią Polacy. Tym razem jednak ani Błażej Augustyn (Catania), ani Kamil Glik (Bari) nie pojawili się na boisku ani na minutę, nie było ich nawet na ławce rezerwowych. Na Stadio Angelo Massimino Catania przegrała wysoko z rzymskim Lazio 1-4 po bramkach Hernanesa, Stefano Mauriego, Sergio Floccariego i Mauro Zarate oraz honorowym trafieniu Matiasa Schelotto. Po tym zwycięstwie ekipa Ediego Rei nadal zajmuje pozycję premiowaną występami w eliminacjach Ligi Mistrzów. "Elefanti" ("słonie"), natomiast, będą usilnie walczyć o utrzymanie w Serie A. Od porażki nie uchroniło się także Bari, które przegrało wyjazdowy mecz z Ceseną 0-1, po trafieniu Erjona Bogdaniego . Dla "Gallettich" ("Kogucików") był to raczej mecz o honor, niż o realne utrzymanie w Serie A, ale okazuje się, że nawet tego nie udało się uratować. Absencja Glika w meczu z "Konikami Morskimi" spowodowana była urazem mięśnia, którego zawodnik nabawił się na środowym treningu. W wyniku przeprowadzonych badań okazało się, że mięsień nie został uszkodzony, ale Kamil, który rozpoczął już w piątek zajęcia na siłowni, nie doszedł jeszcze do pełnej sprawności na mecz z Ceseną. W 34. kolejce Catanię czeka wyjazdowy mecz z Juventusem, a Bari gościć będzie Sampdorię (oba mecze 23 kwietnia o godzinie 21.00 i 15.00). Serie A - wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela