Władze Serie A zapowiadają, że piłkarze we Włoszech już po 4 maja wznowią treningi. Sezon miałby natomiast powrócić na początku czerwca i ustalenia te budzą sporo kontrowersji wśród prezydentów Serie A. Właściciel Sampodrii Massimo Ferrero od początku negatywnie wypowiadał się o pomyśle powrotu do grania i do tej pory nie zmienił swojego zdania: - Będziemy sobie żartować, dopóki ktoś nie powie, że pojawiła się szczepionka, wtedy będziemy bezpieczni - powiedział Włoch, cytowany przez "football-italia.net". - Zamiast planować wznowienie, lepiej byłoby rozpocząć przygotowania do kolejnego sezonu i stworzyć wiele show - dodał. Wirus zaatakował aż siedmiu piłkarzy Sampdorii - w tym Bartosza Bereszyńskiego. Piłkarze "Dorii" są już zdrowi, jednak wznowienie rozgrywek może być dużym ryzykiem. - Co jeżeli któryś z piłkarzy zostanie zakażony? Potraktujemy go jak kontuzjowanego, czy będzie musiał odbyć kwarantannę? Do tego zawodnicy musieliby przebywać w ścisłej izolacji. Nie możemy ich skazać na domowy areszt. Możemy wrócić do grania, ale musimy mieć zapewnienie, że jest to bezpieczne - powiedział Ferrero. Władze ligi holenderskiej zdecydowały się w piątek zakończyć rozgrywki. Kwestia tego, czy podobnie powinny postąpić pozostałe europejskie rozgrywki będzie w najbliższym czasie jednym z największych problemów dla piłkarskiego środowiska. PA <a href="https://sport.interia.pl/serie-a" target="_blank">Zobacz więcej doniesień o Serie A</a>