Hellas przez lata pałętali się po niższych ligach. 35 lat temu w mieście z dramatu Szekspira udało się upichcić wybuchową mieszankę włoskich przeciętniaków i dwóch idealnie wpasowanych "stranieri". Ciężko dziś w to uwierzyć, ale wówczas przepisy pozwalały na grę jedynie dwóch obcokrajowców. W Weronie byli to niezmordowany niemiecki biegacz Hans-Pieter Briegel i Preben Elkjaer Larsen, najbardziej wybuchowy składnik ówczesnego słynnego "Duńskiego Dynamitu". To plus rozsądny trener, który odpowiednio dopasował boiskową taktykę i jeszcze coś, kto wie czy nie najważniejszy składnik. Metaforyczny kapelusz W sezonach poprzedzających triumf Hellas, Juventus Turyn trzykrotnie zdobył "scudetto" w wysoce kontrowersyjnych okolicznościach. Turyńskie "Zebry" miały tak mocne polityczne plecy, że rozgrywki ligowe stały się lekką farsą. Pod naciskiem opinii publicznej sezon 1984/85 stał się pierwszym, w którym przed każdą kolejką nazwiska arbitrów wrzucano do metaforycznego kapelusza, a obsada sędziowska każdego meczu była publicznie losowana. W efekcie cztery pierwsze miejsca przypadły Weronie, Torino, Interowi i Sampdorii. Juventus i AS Roma najbardziej wówczas możne, skończyły sezon na dalszych miejscach. A przecież w tamtym sezonie Juventus miał na papierze drużynę znacznie silniejszą niż Werona. W składzie byli Michel Platini, Paolo Rossi, Zbigniew Boniek, Antonio Cabrini, Dino Zoff, Claudio Gentile. Zresztą wtedy "Starej Damie" udało się wreszcie wygrać Puchar Europy, po pamiętnym finale na Heysel.