W 1993 roku San Marino strzeliło gola Anglikom już w 9. sekundzie. Naszych Orłów tak szybko nie ukłuli, ale w 4. minucie kibice biało-czerwonych przecierali oczy ze zdumienia. Najpierw gospodarze wywalczyli rzut rożny, a po chwili Grzegorz Wojtkowiak podciął w polu karnym Andy'ego Selvę. Arbiter nie miał wątpliwości i podyktował "11". Piłkę ustawił sam poszkodowany, lecz Łukasz Fabiański popisał się fantastyczną interwencją i obronił strzał jedynego profesjonalisty (gra w Serie B) w ekipie z miniaturowej republiki. "Łukasz Fabiański, Łukasz Fabiański" - ryknęli polscy kibice. A przecież nasi fani mieli fetować tutaj strzelców goli,a nie bramkarza. Kolejne minuty pokazały, że nasza defensywa, grająca w takim składzie po raz pierwszy spisuje się kiepsko. Marcin Kowalczyk był zupełnie zagubiony; w 23. minucie uciekł mu Maicol Berretti. Tyłek zawodnikowi Dynama Moskwa uratował Fabiański. Bramkarz Arsenalu dobrze skrócił kąt i nie dał się pokonać. Za to nerwowo nie wytrzymał Beenhakker, który postanowił dokonać zmiany wprowadzając na lewą obronę za Kowalczyka Jacka Krzynówka. Podobnie Leo postąpił niegdyś w Kazachstanie, gdy szybko odesłał do szatni Mariusza Lewandowskiego. To była dobra decyzja, bo nasi zaczęli grać. Oczywiście nie znaczy to, że nasi w tym meczu tylko się bronili. Generalnie Polacy posiadali lekką przewagę, częściej atakowali, lecz dość długo nie potrafili rozmontować defensywy San Marino. Gdy się im to udało, to Ebi Smolarek trafił w słupek, a Marek Saganowski nie wykorzystał dobrej okazji. Potem groźnie z dystansu huknął Krzynówek; Aldo Simoncini popisał się jednak ofiarną interwencją. W 36. minucie bramkarz San Marino był już bezradny. Najpierw dobrze podał Krzynówek, potem strzelał Łukasz Piszczek, a do siatki - po odbiciu piłki przez Simonciniego - trafił z kilku metrów niezawodny Smolarek. Ebi był bohaterem poprzednich eliminacji. Czy zostanie także tych? Zdobyty gol uspokoił skołatane nerwy kibiców, odetchnął też chyba Beenhakker. - Wiedzieliśmy, że San Marino będzie się bronić i widać, że trudno dostać się w ich pole karne. Prowadzimy i mamy nadzieję, że tak też będzie w drugiej połowie - mówił w przerwie bohater pierwszej połowy - Fabiański. I rzeczywiście, w drugiej połowie gospodarze ograniczyli się już głównie do obrony. Nasi kontrolowali grę i starali się zdobyć drugiego, aby rozwiać ostatnie złudzenia miejscowych. Bliski powodzenia był Piszczek, lecz jego strzał w ładnym stylu obronił Simoncini. W końcu Leo postanowił dać szansę Robertowi Lewandowskiemu. Napastnik Lecha to specjalista od goli w debiutach. Trafił w pierwszym meczu Pucharu UEFA, zdobył gola w swoim pierwszym występie w ekstraklasie. Nie inaczej było i debiucie w biało-czerwonych barwach. Do umieszczenia piłki w siatce Lewandowski potrzebował czterech minut. Po ładnym podaniu Wojtkowiaka Smolarek trafił w słupek, a Lewandowski udowodnił, że jest prawdziwym snajperem. Znalazł się we właściwym czasie i we właściwym miejscu. Po tym golu losy meczu zostały definitywnie przesądzone. Polacy zrobili swoje - wywalczyli trzy punkty i uspokoili nieco atmosferę wokół reprezentacji. Prawdziwa próba wybrańców Leo Beenhakkera czeka jednak w październikowych spotkaniach z Czechami i Słowacją. Grzegorz Wojtowicz, San Marino SAN MARINO - POLSKA 0:2 (0:1) Bramki: 0:1 Ebi Smolarek 37. (dobitka strzału Łukasza Piszczka), 0:2 R. Lewandowski 67. (dobitka strzału Smolarka) SAN MARINO: A. Simoncini (72. Valentini) - Valentini, Albani, Vitaioli, D. Simoncini, Michele Marani - Bugli, Bollini (46. Vannucci), Berretti - Manuel Marani (46. Bonini), Selva. POLSKA: Fabiański - Wojtkowiak, Jop, Żewłakow, Kowalczyk (29. Krzynówek) - Błaszczykowski, M. Lewandowski, Roger, Smolarek - Piszczek (87. Murawski), Saganowski (59 R. Lewandowski). Sędziował: Zografos (Grecja). Żółte kartki: Bollini, D. Simoncini, Michele Marani (San Marino). Widzów 2374. *** <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/tabela/el-ms-2010-grupa-3,439" target="_blank">Zobacz wyniki i tabelę "polskiej" grupy!!</a>