"Symbolem upadku polskiej piłki klubowej jest sprawa Dolcanu Ząbki, który zwrócił się do PZPN z prośbą o pożyczkę na dokończenie sezonu. Podobno chodziło o 300 tys. zł. To tyle ile PZPN wydaje na monitoring mediów w PZPN." - <a href="http://sport.interia.pl/raporty/raport-wybory-prezesa-pzpn/aktualnosci/news-wybory-w-pzpn-wojciechowski-przedstawia-namiastki-programu-i,nId,2287104">napisał w swym oświadczeniu Józef Wojciechowski. </a> - Gdy zaczęło się u nas palić, w związku z wycofaniem się sponsora (upadłość Banku Spółdzielczego w Wołominie spowodowała kłopoty firmy Dolcan - przyp. red.), ja w ogóle nie zwracałem się o pomoc do PZPN-u. To sam prezes Boniek zadzwonił do mnie i zapytał w czym może pomóc. Poinformowałem go, że walczę, szukam nowego sponsora, czy nawet chętnego do odkupienia spółki. O konkretnych sumach nie rozmawialiśmy - opowiada prezes Szczęsny. Szczęsny dodaje, że informacje o tym, że brakowało tylko 300 tys. zł należy włożyć między bajki. - Żeby dokończyć sezon I ligi brakowało 1,2-1,5 mln zł. Wszystko spadło na nas jak grom z jasnego nieba. Nie udało się znaleźć sponsora. 300 tys. zł nic by nie rozwiązało. To byłoby tylko przedłużenie agonii i wejście w większe długi. Gdybym miał jeszcze 800 tys. zł, to można by się zastanawiać. Pogasiłbym najważniejsze pożary i miał pół roku na znalezienie nowego inwestora. Kilku kandydatów było, parę razy już witałem się z gąską, ale ostatecznie nie udało się nikogo znaleźć - wspomina prezes. W grupie północnej IV ligi Mazowsza odnowiony Dolcan zajmuje 13. miejsce, grając całkiem nowym zespołem. Ze składu pierwszoligowego nikt nie ocalał. Wszyscy piłkarze przeszli do nowych klubów z kartą na ręku, w związku z zaległościami płacowymi. - Zaczęliśmy poniżej poziomu mułu, to inny świat. Próbujemy stanąć na nogi, po tym jak nagle zgasło światło. Na wniosek miasta reaktywowaliśmy działalność w IV lidze i powoli idziemy do przodu. Szukamy sponsorów, żeby zalać fundament pod nowy, silny klub. Idzie wszystko w dobrym kierunku, choć na razie wielkich wyników nie mamy. Najważniejsze, że jesteśmy zdrowi finansowo, nie mamy długów - podkreśla Jerzy Szczęsny. Michał Białoński