Gospodarze zaczęli agresywnie, ostrą, momentami brutalną grą chcieli zdominować "Biało-czerwonych", tak jak zrobili to w marcu w Warszawie. Po siedmiu minutach gry na Stadionie Narodowym prowadzili już 2-0, a cały mecz pewnie wygrali 3-1. W piątkowy wieczór na podobną grę nie pozwolił sędzia Jonas Eriksson. Szwed szybko utemperował Ukraińców pokazując żółte kartki Tarasowi Stiepanience i Edmarowi. Uspokoił również słowną reprymendą rozgrzane głowy Artura Jędrzejczyka i Romana Zozuli. Ale nie tylko arbiter ze Szwecji spowodował, że podopieczni Mychajła Fomenki spuścili z tonu w porównaniu z meczem z początku wiosny. Polacy od początku solidnie pracowali w defensywie, w ataku ograniczając się praktycznie tylko do kontrataków, i skutecznie utrudniali zadanie kreatywnym piłkarzom Ukrainy z Jewgenem Konoplianką na czele. Mimo ścisłego krycia skrzydłowy gospodarzy w 6. minucie huknął jednak na bramkę Artura Boruca, ale został zablokowany przez Łukasza Szukałę. Chwilę później metr od spojenia słupka z poprzeczką naszej bramki uderzył Edmar. Ukraińcy utrzymywali się przy piłce, ale to Polacy groźniej atakowali. W 27. minucie po główce Kamila Glika piłkę klatką piersiową wybił stojący w bramce Konoplianka. Gospodarze odpowiedzieli niecelnym uderzeniem zza pola karnego Wiaczesława Szewczuka, ale kolejne minuty należały do naszych piłkarzy. Najpierw bardzo aktywny, twardo walczący z rywalami Robert Lewandowski technicznie uderzył ponad bramkę z około 20 metrów, a następnie Andrij Pjatow musiał się solidnie napocić, żeby sparować piłkę na rzut rożny po uderzeniu Waldemara Soboty z kilkunastu metrów. W 61. minucie w pole karne wpadł Błaszczykowski, minął Artema Fedeckiego i niecelnie uderzył z ostrego kąta, głównie dzięki ofiarnej interwencji Jewhena Chaczeridiego. Polacy grali dobrze, starali się po przerwie narzucić rywalom swój styl gry, ale w 65. minucie koszmarny błąd popełnił Grzegorz Wojtkowiak. Obrońca "Biało-czerwonych" minął się z piłką w polu karnym i pozwolił Andrijowi Jarmołence dojść do podania Konoplianki. Pomocnik gospodarzy znalazł się oko w oko z Borucem i nie zmarnował świetnej okazji do zdobycia gola. Na kwadrans przed końcem do wyrównania mógł doprowadzić "Lewy". Po centrze Adriana Mierzejewskiego z lewego skrzydła snajper Borussii Dortmund niecelnie główkował jednak z ośmiu metrów. W kolejnej akcji szansę miał Sławomir Peszko. Po podaniu Błaszczykowskiego niespodziewanie powołany na mecze z Ukrainą i Anglią zawodnik uderzył z kilku metrów w boczną siatkę. Więcej szans już nie mieliśmy. Polska przegrała w Charkowie z Ukrainą 0-1 i ostatecznie zakończyła rywalizację o wyjazd na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Jest jakaś niezrozumiała nieudolność w postawie reprezentacji Polski w tych eliminacjach. W Charkowie podopieczni Waldemara Fornalika zagrali momentami naprawdę dobrze - mądrze taktycznie i skutecznie w destrukcji, ale znów schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. A nam, kibicom, po raz kolejny pozostaje stara śpiewka. "Nic się nie stało..." Ukraina - Polska 1-0 (0-0) Bramka: 1-0 Andrij Jarmołenko (65.). Autor: Dariusz Jaroń Raport meczowyUKRAINA - POLSKA: Zobacz zapis relacji na żywo! Zobacz wyniki, strzelców bramek, tabelę i terminarz "polskiej" grupy