Jednak 62-letniemu szkoleniowcowi oraz całej ekipie Mołdawii nie jest do śmiechu. Eliminacje do mistrzostw świata w Brazylii zaczęły się dla nich koszmarnie. W piątek w Kiszyniowie byli tylko tłem dla Anglików, którzy wygrali tam 5-0. - Oni potraktowali nas bardzo poważnie, byli bardzo skoncentrowani, nie popełniali błędów. Zaatakowali nas wysokim pressingiem nie byliśmy w stanie zdobyć gola - tłumaczył się Caras. - My staraliśmy się robić co w naszej mocy, ale na niewiele się to zdało. Szkoda, bo oczekiwania były spore, ten mecz wzbudził w naszym kraju ogromne emocje - dodał. Teraz przez ekipą z Mołdawii okazja do rehabilitacji, ale Caras zdaje sobie sprawę, że we Wrocławiu nie będzie łatwo. - Dopiero przegraliśmy z Anglią, a teraz zmierzymy się z Polską, to nam uzmysławia, do jak trudnej grupy trafiliśmy - zauważył. - Aż cztery zespoły czyli: Anglia, Ukraina, Polska i Czarnogóra stawia sobie za cel awans, nas typuje się do zajęcia przedostatniego miejsca przed San Marino. Selekcjoner Mołdawii już po raz drugi prowadzi reprezentację swojego kraju. Selekcjonerem został w 1991 roku, gdy Mołdawia uzyskała niepodległość i została przyjęta do FIFA. Miał już okazję rywalizować z Polską w eliminacjach do mundialu we Francji w 1998 roku. Przypomnijmy, że "Biało-czerwoni" wygrali wówczas dwa razy - 2-1 w Katowicach i 3-0 w Kiszyniowie. Caras na stanowisko selekcjonera powrócił w styczniu tego roku zastępując Rumuna Gavrila Balinta, który nie zdołał wywalczyć awansu do Euro. Mołdawianie mieli jednak trudną grupę, z której awans uzyskała Holandia i Szwecja. Naszych obecnych rywali wyprzedzili jeszcze Węgrzy i Finowie. Mołdawia zanotowała jednak kilka niezłych występów. Dwa razy minimalnie przegrała po 0-1 z Holandią, a ze Szwecją tylko 1-2 i była bardzo bliska wywalczenia remisu. Caras miał sporo czasu, aby dokładnie rozpracować "Biało-czerwonych". - Oglądałem wszystkie mecze Polaków na Euro. Grali tam naprawdę dobrze, zabrakło tylko punktów, aby wywalczyć awans - ocenił. - Widziałem także spotkanie z Czarnogórą. Ten mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Obydwa zespoły potwierdziły swoje aspiracje. Dodał także, że według niego Ludovic Obraniak został niesłusznie ukarany czerwoną kartką. Dopytywany o mocne i słabe strony naszej drużyny dyplomatycznie odparł: - Polacy są groźni w szybkim ataku, a słabych stron nie zauważyłem. Trener Mołdawii zapowiedział też kilka zmian w składzie. - Na mecze z Anglią i Polską powołałem 23 zawodników, do Wrocławia przyleciało 18. Na pewno dokonam kilku zmian w składzie. Trzeba zastąpić tych, którzy zawiedli w spotkaniu z Anglikami - dodał. Najbardziej znanym w Polsce mołdawskim piłkarzem jest Alexandru Suvorov z Cracovii, który jednak ostatnio nie mieści się w nawet kadrze meczowej 1-ligowca. Przeciwko Anglii pomocnik "Pasów" zagrał tylko przez 45 minut. - Nie byłem zadowolony z jego gry defensywnej, dlatego został zmieniony - wyjaśnił selekcjoner. - Suvorov to jednak bardzo ważny zawodnik naszej kadry. Dwa lata temu został wybrany najlepszym piłkarzem naszej ligi. Wiem, że jest mocno zmobilizowany przed tym spotkaniem, chce udowodnić w Polsce, że nie na darmo gra w reprezentacji. Po konferencji trenera Carasa Mołdawianie wyszli na ostatni trening przed meczem z Polską. Na murawie wrocławskiego stadionu zjawiło się 18 piłkarzy, bo tylu zabrał do Polski selekcjoner naszych rywali. Z przeznaczonego dla mediów kwadransa trudno było odkryć jakieś taktyczne zagadki trenera Carasa. W tym czasie Mołdawianie skupili się głównie na elementach rozgrzewki, choć dwaj bramkarze dość szybko zajęli miejsce między słupkami. Mamy nadzieję, że jutro będą mieli co robić. Waldemar Stelmach, Grzegorz Wojtowicz z Wrocławia