INTERIA.PL: 5-0 z San Marino poprawiło panu humor po porażce z Ukrainą? Jan Tomaszewski: Proszę nie żartować. Ten mecz musiał być wygrany i był wygrany. Poprawił mi humor Bartosz Salamon, którego po raz pierwszy obserwowałem i, mówię to z pełną odpowiedzialnością, będzie to światowej klasy obrońca. Przypomina mi takiego młodego Franza Beckenbauera i daj Boże, żeby dalej się tak rozwijał. Grzegorz Krychowiak mi się podobał. Dlaczego stwierdziłem, że pan żartuje? Zacznę od jednej rzeczy. Czy panu podobał się mecz z Anglią? Bo mnie się podobał. No tak, ale z Anglikami straciliśmy punkty u siebie... - Tak, tak zgadza się, ale z Anglią zanotowaliśmy zwycięski, pod względem psychologicznym, remis. Nagle się okazało, że jakiś Kamil Glik, Krychowiak, Paweł Wszołek, którzy nagle spadli z księżyca, bo przecież wcześniej ich nie widziano, potrafią przeciwstawić się Anglii. I tu się zaczynają schody, bo jeśli ten remis był zwycięski, to zwycięskiego składu się nie zmienia. Nie rozumiem dlaczego Waldemar Fornalik dokonał sześciu zmian. Jedna była wymuszona, bo Eugen Polanski nie mógł grać (za kartki - przyp. red). Na jakiej zasadzie Polanski grał w meczu z Urugwajem? Przecież aż się prosiło, żeby w jednej połowie grał zawodnik X, a w drugiej Y. To samo z Irlandią, żeby wybrać tego, który będzie lepiej się prezentował w parze z Krychowiakiem. To jest jedna sprawa niewytłumaczalna. Po drugie, czemu Jakub Wawrzyniak i Wszołek nie grali z Ukrainą? Okazuje się, że Wawrzyniak na ławie, a Wszołka w ogóle nie było. Jeśli Wszołek udowodnił, że umie i potrafi grać w piłkę, a teraz w klubie ma jakieś problemy, słabiej gra, to biorę go na zgrupowanie. Pomijam temat Sebastiana Boenischa na lewej obronie, który zastąpił Wawrzyniaka. - Dlaczego grał Maciej Rybus? Czy był próbowany po Anglii? Rybus mógł pełnić rolę jokera. Nie może wyjść w momencie, kiedy nam do 45. minuty potrzebne jest zero strat z tyłu. Ukraińcy mecz z nami musieli wygrać i jakby po pierwszej połowie było 0-0, to ich trener kazałby im się rzucić do ataku, bo ich ratowało tylko zwycięstwo. I wtedy my kontrujemy, a okazało się, że jest 3-1 dla nich. To było wiadomo od początku, że grając u siebie mieliśmy przede wszystkim nie stracić bramki. Trener Ukraińców zobaczył, że nasza prawa strona to Borussia i zabezpieczył ją, a wszystkie bramki, które straciliśmy przeszły po akcjach prowadzonych przez naszą lewą stronę. Tu był nie błąd, tylko "wielbłąd". - Sprawa następna. Jeśli gramy Robertem Lewandowskim i Ludovikiem Obraniakiem z Anglią, to nie rozumiem na jakiej podstawie wystąpił Radosław Majewski. Zbierał dobre recenzje za występy w angielskiej Championship, a Obraniak był u nas krytykowany. - Zgadzam się, ale w jakiej lidze gra ten Majewski? Czy był gdzieś sprawdzany? Wariant mógł być tylko taki - albo Lewandowski z Obraniakiem lub z drugim napastnikiem na przykład Arkadiuszem Milikiem. Nagle jest sześć zmian. I proszę mi powiedzieć, jaki ma to wpływ na zespół. Przegrywając mecz z Ukrainą straciliśmy, moim zdaniem, na 99,5 procent szanse na awans. Z tego co pan mówi wynika, że to wina Waldemara Fornalika. - Fornalik mi zaimponował, jeśli można tak powiedzieć, bo przyznał się do błędu. Ale teraz to już jest musztarda po obiedzie. No cóż, błądzić można. Ten nie robi błędów, co nic nie robi. Teraz trzeba się zastanowić, co dalej. W obecnej sytuacji, to chyba zasadnicze pytanie? - Współczuję Zbyszkowi Bońkowi, bo to nie jest jego układ. Wiele się teraz mówi, czy Fornalik poda się do dymisji, czy też powinien zostać zwolniony. A kto nominował Fornalika? Poprzedni zarząd PZPN. - To trzeba się ich pytać. Ja wówczas byłem krytykowany, bo po Franciszku Smudzie proponowałem układ koreański. Zatrudniono tam Guusa Hiddinka, który poukładał reprezentację tego kraju, ale asystentów miał koreańskich. Odniósł sukces, odszedł, a tam do dzisiaj jest ten styl prowadzony. Ja proponowałem coś podobnego. Było trzech zagranicznych trenerów do wzięcia: Berti Vogts, Sven Goran Eriksson i Avram Grant. Proponowałem ówczesnym działaczom, żeby wybrali jednego z tej trójki, a asystentem powinien zostać Maciej Skorża, Michał Probierz lub Waldemar Fornalik. I to byłoby chyba najbardziej rozsądne wyjście. Cóż stało się, jak się stało. Wydaje mi się, że Boniek, Roman Kosecki i Marek Koźmiński powinni usiąść z Fornalikiem i opracować koncepcję. Jaką? - Postawić na ludzi typu Krychowiak, Glik, Salamon, trójkę z Borussii, z bramkarzami też nie ma problemu i dać szansę młodym jak Jakub Kosecki, Wszołek, Rafał Wolski, Michał Żyro. Zbyszek Boniek powiedział mi, że Piotr Zieliński z kadry U-21 jest rewelacyjny. Nie widziałem go, ale Zbyszkowi mam prawo wierzyć. I właśnie na takich zawodnikach oprzeć drużynę do końca eliminacji MŚ 2014. - Nie przekonują mnie zapewnienia Jakuba Błaszczykowskiego czy Artura Boruca, że dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe i mamy matematyczne szanse na awans na mundial w Brazylii. Umówmy się, jeśli my w pięciu meczach, grając u siebie cztery zdobywamy osiem punktów, to wyobraża pan sobie, że w ostatnich pięciu ostatnich zdobędziemy 15 "oczek", mimo że cztery z nich rozegramy na wyjeździe? Rozumiem, że Waldemara Fornalika zostawiłby pan na stanowisku? - Tak, ale te pięć pozostałych meczów nie grałbym starym składem. Dla mnie mecz z Ukrainą był powrotem do przeszłości, niechlubnej przeszłości z Euro 2012. Tym spotkaniem skończyliśmy eliminacje. Wziąć tych młodych chłopców i stworzyć 25-osobową grupę pod kątem Euro 2016. Jeśli Fornalik zostanie przy obecnym składzie, a PZPN to zaakceptuje, i odpadniemy po meczu z Anglią 15 października i będzie mieli pięć meczów straconych. Natomiast jeśli nawet przegramy tą młodą drużyną, to i tak będą wygrani i oni i kibice. Oni zagrają pięć poważnych sprawdzianów, gdzie, jak to się mówi, ostrzy się ostrogi. I wtedy obojętnie, czy Fornalik zostanie, czy będzie inny selekcjoner, to będzie tą "25" dysponował. - Gdyby dzisiaj wyrzucili trenera z Anglii czy Hiszpanii, to kim by grał następca? Oczywiście tymi samymi, co do tej pory. A u nas, co przychodzi nowy trener, to się mówi, że buduje od nowa. Buduje to się wrzód na d..., a nie reprezentację, bo reprezentację się ma albo nie ma. Trzeba wymusić na Fornaliku, żeby stworzył taką właśnie grupę w perspektywie eliminacji Euro 2016, żeby oni od czerwca już grali. Nawet jeśli przegrają, to nic się nie stanie. Czy tego pomysłu lepiej nie przesunąć w czasie, bo po ostatnich wynikach w naszej grupie, szanse awansu Polaków delikatnie wzrosły. Tak na dobrą sprawę ten mecz z Mołdawią w czerwcu będzie kluczowy. Jeśli wtedy przegramy czy zremisujemy, to rzeczywiście nasze szanse zmaleją niemal do zera. - Nie łudźmy się, bo zapłacimy kolejny podatek od złudzeń! Co mieliśmy na Euro 2012 zrobić? Już nie mówię o wyjściu z grupy, ale wmawiano nam wtedy, że będziemy drugą Grecją. Obudziliście się wszyscy, oprócz mnie, z ręką w nocniku. Zlitujcie się! Mówię, co ja bym zasugerował. Jeśli Fornalik zadecyduje, że będą grali tym samym składem co teraz, to proszę bardzo. Niech jeszcze da rozegrać 60 spotkań kolejnemu zawodnikowi. Mówi pan o wpuszczeniu Marcina Wasilewskiego w 87. minucie meczu z San Marino? - To dla mnie było żenujące. "Wasyl" zasługuje na te 60 spotkań w reprezentacji za grę, za walkę, za tę paskudną kontuzję. Ale na Boga, nie można tego było zrobić podczas pożegnalnego meczu Jurka Dudka? To był mecz o mundial! Wpuszczać zawodnika na trzy minuty? Ja na miejscu "Wasyla" bym nie wszedł. To nie jest Caritas. To są takie nieprzemyślane decyzje, które rozmieniają na drobne ten nasz profesjonalny futbol. Wracając do naszych szans. Terminarz mamy ciężki i rzeczywiście trudno o optymizm. - No właśnie. Wygramy z Mołdawią i co? Ogramy Anglików i Ukraińców na wyjeździe? Powtórzę, do czerwca trzeba skompletować szeroką kadrę z młodymi, wyróżniającymi się zawodnikami i im dać szansę. Ja jestem oczarowany Salamonem. Po meczu z Ukrainą trudno kogokolwiek wyróżnić, a znów na tle słabej reprezentacji San Marino ciężko o prawdziwą ocenę. Czy jednak jest jakiś zawodnik, czy zawodnicy do których nie można mieć zastrzeżeń po tym dwumeczu? - Nie można mieć zastrzeżeń do dwóch zawodników. Do Salamona, którego obserwowałem z trybun, widziałem jak się porusza i dla mnie to jest naprawdę zadatek na świetnego piłkarza. Zobaczycie, to będzie światowej klasy obrońca, jestem o tym przekonany. Mam nadzieję, że się nie mylę. Drugim jest Krychowiak. Chłopak naprawdę grał bardzo dobrze i udowodnił, że może jeszcze grać na stoperze. Wiem, że na tle takiego przeciwnika, ale mnie chodzi o poruszanie się po boisku. Wszedł Wasilewski no i stracilibyśmy bramkę. Całe szczęście, że rywal nie strzelił, bo byłaby to jedyna bramka strzelona przez San Marino w historii spotkań z nami. Czy ktoś jeszcze oprócz tej dwójki? - Zaimponował mi Adrian Mierzejewski, Jakub Kosecki. Oni dysponują szybkością, co obecnie w światowej piłce liczy się najbardziej. Dla mnie Kosecki mógłby być nawet takim "polskim" Messim. Na takich zawodników bym stawiał. Nie mamy rozgrywającego, to sprawdzałbym Wolskiego. Zobaczyłbym, czy Zieliński się nadaje. To są młodzi chłopcy. Postawić na nich i jestem przekonany, że będziemy z nich dumni na Euro 2016. Artur Boruc chyba ma definitywnie zapewniony numer jeden w polskiej bramce. - W tej chwili naturalnie, że tak. Ta trójka daje nam zabezpieczenie na ładnych parę lat. Boruc teraz, Wojtek Szczęsny nawet jak opuści Arsenal Londyn, to trafi do klubu, gdzie będzie grał. Mam nadzieję, że Przemysław Tytoń znajdzie drużynę, w której będzie regularnie występował. Ta trójka zdobyła sympatię i zaufanie kibiców. Prawidłowo, że Boruc grał, bo w tej chwili jest na fali. O bramkarzy możemy być spokojni, ale chyba piętą achillesową jest obrona. - Nie do końca bym się zgodził. Problem możemy mieć z Łukaszem Piszczkiem, którego czeka operacja, ale jest rewelacyjny Salamon, Glik, Krychowiak. Mamy też zdolnych chłopców w kadrze U-21. Liczyliśmy Robertowi Lewandowskiemu minuty bez strzelenia gola, ale to nie do końca jego wina, że tak długo czekaliśmy na przełamanie przez niego tej niemocy. Wydaje się, że problem leży we współpracy Lewandowskiego z pomocnikami. Czy ma pan receptę, żeby to wyglądało lepiej? - W meczu z San Marino mieliśmy przykład, że może to wyglądać lepiej. Kiedy Robert schodził do środka boiska, to jego miejsce zajmował Milik. Czyli wariant z dwoma napastnikami? - Tak. A jeśli już gramy z jednym napastnikiem... W meczu z Ukrainą Robert się cofał, a w polu karnym nie było Majewskiego. Ale nie mogło się to udać, bo ta dwójka grała ze sobą pierwszy raz od bodaj trzech lat. Kiedy wszedł Ludovic Obraniak, to była jedyna stuprocentowa sytuacja. Robert mu zagrał, a ten znalazł się w sytuacji sam na sam. No, ale jest bariera językowa między Robertem a Obraniakiem i tutaj toczy się dyskusja. Jedni uważają, że Obraniak nie musi mówić po polsku. Ja na to mam taki argument: czy Lewandowski, Piszczek i Błaszczykowski graliby w Borussii gdyby nie mówili po niemiecku? To nie jest przypadek, ze Obraniak gra lepiej u siebie w Bordeaux niż w reprezentacji, bo kiedy piłka jeszcze do niego nie dotrze, to on oprócz swojej koncepcji, co z nią zrobić, ma jeszcze podpowiedzi kolegów. A u nas w reprezentacji on nie rozumie i pierwszą rzeczą, jaką robi to szykuje się do strzału. Nie ma uderzenia, to dopiero rozgląda się, gdzie podać i traci ułamki sekundy, które często są decydujące. Jednym słowem - grajmy dwójką napastników. - Naturalnie, że tak. Robert pokazał wiele razy, że potrafi grać jako cofnięty napastnik. Ba, on wspomagał nawet obronę, ale wtedy ktoś musi być na jego miejscu. Z San Marino była próbka takiej właśnie gry, tylko że nasi zawodnicy byli wszyscy tak zbici psychicznie, że oni jak najszybciej chcieli wygrać, bo mecz z Ukrainą był gwoździem do trumny. Jeszcze raz podkreślam, od czerwca grajmy inną drużyną, dajmy szansę młodym piłkarzom. Komu na dzień dzisiejszy podziękowałby pan za grę w reprezentacji? - Powiem kogo bym zostawił. Zostawiłbym trójkę z Borussii, Mierzejewskiego, Glika, Salamona, Krychowiaka. Rybus nie bardzo się sprawdza, Majewski podobnie. Wprawdzie są młodzi, ale nie wykazali się. Zastanowiłbym się nad Kamilem Grosickim, bo jego szybkość jest nieprawdopodobna, ale gdyby miał dobre ostatnie podanie, to grałby w Realu. Z tym ma duży kłopot. Nie wiem, czy można to poprawić, ale to powinien ocenić Fornalik. Tu trzeba usiąść i się zastanowić, czy on będzie perspektywiczny na Euro 2016. Jeśli nie, to nie ma sentymentu, bo to nie jest Caritas. Ale tę decyzję powinni podjąć Fornalik, Boniek, Kosecki i Koźmiński. Ale czy nie będzie zarzutu, że prezesi wtrącają się w pracę selekcjonera? - Tylko, że to są jedyni prezesi w związku, którzy nie są przyniesieni w teczce, a są wybitnej klasy specjalistami. Tu nie ma co się wstydzić, że Fornalik będzie konsultował się z Bońkiem, Koseckim czy Koźmińskim. To byli wielcy piłkarze i są wielcy jako eksperci. Rozmawiał Robert Kopeć