Przed spotkaniem z Ukrainą wielu nawiązuje do pamiętnego meczu w Kijowie z 2000 roku, gdzie polska reprezentacja pod wodzą Jerzego Engela niespodziewanie wygrała z Ukrainą 3-1 i rozpoczęła marsz po historyczny awans na mundial. Waldemar Stelmach: Czym Jerzy Engel zaskoczył wtedy Ukrainę i Europę, tak gładko przechodząc przez eliminacje MŚ? Jan Tomaszewski: - Bardzo pomógł Emmanuel Olisadebe. Wszedł do zespołu i w każdym meczu miał "dzień konia". Przełamał niemoc w strzelaniu bramek przez tę drużynę. Jestem przekonany, że Robert Lewandowski w piątek przełamie swoją niemoc w reprezentacji. Mam przeczucie, że strzeli dwie bramki. Nie jest to takie pewne... - Oczywiście, ale Engel też miał takie problemy. Przegrywał mecze sparingowe, lecz w najważniejszym spotkaniu "poszło". - Jest jeszcze jedna analogia - Ukraińcy podobnie jak wtedy muszą wygrać mecz i to jest naszym wielkim atutem. Nasi rywale remisując lub przegrywając odpadają z gry. Chodzi o to, żeby nasi piłkarze się "nie podpalali", a kibice byli wyrozumiali. My od początku musimy grać swoje, ale "na zero" z tyłu. W pewnym momencie z ukraińskiej ławki musi paść polecenie "Wpieriod!, bo remis nam nic nie daje". Wtedy otworzy się nasza szansa, bo każda drużyna lubi grać z kontry. - Apeluję do kibiców: Nie nastawiajcie się na ostry atak od początku. Bądźcie wyrozumiali! Gdy Ukraińcy się otworzą, będzie szansa dla Jakuba Błaszczykowskiego, Roberta Lewandowskiego, czy Ludovica Obraniaka. Na drugą połowę trzeba wymyślić coś ekstra. W pierwszej potrzebny jest spokój. Czy nasza drużyna potrzebuje rewolucji, jaką byłoby na przykład ustawienie Jakuba Błaszczykowskiego na środku pomocy? - Broń Boże! Kuba musi grać tak jak w Borussii - po prawej stronie. Przecież to on grając na swojej nominalnej pozycji wypracował bramkę z Grecją podczas Euro 2012 i zdobył fenomenalnego gola z Rosją. Nasz najgroźniejszy atak to prawa strona z trójką piłkarzy z Dortmundu. Oni powinni grać swoje, pozostali muszą im pomagać. Przeszło panu już obrażanie się na "farbowanych lisów" w kadrze? - Nigdy mi nie przejdzie, ale coś się zmieniło. Od 26 października jest to prawdziwa drużyna narodowa, której kibicuję. Dostałem zaproszenie i będę na meczu z Ukrainą. 26 października 2012 roku jest i będzie najważniejszą datą w historii polskiej piłki - nie mecz na Wembley, czy zdobycie medalu na mistrzostwach świata. Od tamtego dnia nie ma już dla mnie PZPN-u, który nazywam teraz Polską Federacją Futbolu. - Nowi ludzie we władzach pod wodzą Zbigniewa Bońka mówią ludzkim głosem i mówią bardzo profesjonalnie. Jestem i będę za nimi. To, co było do 26 października, niech piekło pochłonie. Był to jeden wielki wstyd i kompromitacja. - Żałuję tylko, że nikt mnie nie posłuchał, lekceważono mnie, śmiano się ze mnie, gdy w styczniu ubiegłego roku na komisji sejmowej powiedziałem, żeby uruchomić procedurę wprowadzenia komisarza do PZPN, a na komisarza proponowałem Bońka. Wtedy podczas Euro na pewno nie bylibyśmy na ostatnim miejscu w najsłabszej grupie. Znajdź nas na Facebooku! Będziesz na bieżąco! - Boniek oraz jego współpracownicy stworzyli znakomitą atmosferę w związku i ma to też przełożenie na atmosferę w reprezentacji. Oczywiście Boniek nie wygra meczu, ale kibice mają teraz zaufanie do władz, skończyły się znane wszystkim piosenki na trybunach, które na pewno nie dodawały sił piłkarzom. Wracając do "farbowanych lisów" - czy Boniek sam nie psuje tej atmosfery, odmawiając prawa gry w kadrze tym piłkarzom, którzy nie mówią po polsku? - Nie. Boniek mówi to, co myśli wielu Polaków. Mamy polskich zawodników, na nich trzeba stawiać. A co z tymi, którzy mają polskie korzenie, a nie mieszkają w Polsce? - Obecnie na emigracji w Anglii rodzą się dziesiątki tysięcy młodych Polaków. Jeśli oni pozostaną Polakami, jeśli ci, którzy wybiorą drogę sportową, nie będą grali dla Anglii, to oczywiście mają pełne prawo grać w naszej reprezentacji. Kwestia języka rzeczywiście jest taka ważna? - To jest problem. Spójrzmy na Ludovica Obraniaka. On bardzo dobrze gra w swoim klubie (Girondins Bordeaux - przyp. red.) we Francji. Bo tam, gdy dostanie piłkę, ma podpowiedź od pięciu swoich kolegów: podaj tu, rzuć tam... W kadrze tego nie ma, bo nie rozumie swoich partnerów. Najpierw szuka strzału, który jest jego atutem, ale gdy nie da się uderzyć, dopiero rozgląda się komu zagrać, a to już trochę zbyt późno. - Wielokrotnie, podobnie jak Boniek, grałem w reprezentacji świata w meczach towarzyskich. Wtedy ze znajomością języków było dużo gorzej niż teraz. Kiedyś przegraliśmy z Anderlechtem Bruksela 2-8, mimo że w naszej drużynie grali: Pele, Eusebio, czy Johan Cruyff. Zespołowości nie było, bo trudno się porozumiewać w różnych językach. Ale czy to nie jest tak, że gdyby Obraniak rozgrywał fenomenalne mecze i zdobywał gola za golem w kadrze, nikt nie pytałby go o język, lecz byłby uwielbiany jak Olisadebe? - Gdyby Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek nie mówili po niemiecku, nie mieliby czego szukać w Borussii Dortmund. Język to podstawa. Jeśli cały świat stosuje tę zasadę, dlaczego my mamy robić wyjątek? A Olisadebe to tylko wyjątek potwierdzający regułę. - Po co mamy orliki, po co ci chłopcy trenują? Co chwilę wyskakuje jakiś młody zdolny "korniszon" i to jemu trzeba dać szansę. Jaki będzie wynik meczu Polska - Ukraina? - "Lewy" strzeli dwie bramki. Boję się, że możemy popełnić jakiś błąd, ale wygramy 2-1. Rozmawiał Waldemar Stelmach Zobacz wyniki, strzelców bramek, terminarz i tabelę "polskiej" grupy eliminacyjnej INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z meczu Polska - Ukraina. Początek 22 marca o 20.45 INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z meczu Polska - San Marino. Początek 26 marca o 20.45 Relacje możesz także śledzić na urządzeniach mobilnych