Interia: Kadra wygrała oba ostatnie spotkania, ale mieliśmy furę szczęścia. Co jest w tym momencie największym problemem drużyny? Tomasz Łapiński, 36-krotny reprezentant Polski, wicemistrz olimpijski z Barcelony: - Trudno mówić o jednej rzeczy jako o przyczynie rozgrywania meczów w taki sposób. W meczu z Armenią wyglądało na to, że nie wytrzymali fizycznie, z kolei w spotkaniach z Kazachstanem czy Danią szwankowały trochę inne sprawy. Zwłaszcza w drugich połowach. Nie ma jednego ogólnika, który zdefiniuje nam wszystkie problemy. Zgodzi się pan, że po meczach z Danią i Armenią łatwiej zrozumieć trenera Nawałkę, dlaczego tak niechętnie decydował się na zmiany w 1/8 finału i ćwierćfinale Euro? - Odnosząc się do ostatnich spotkań, widać, że jest z tym problem. Wygląda też, że trener ma tego świadomość. Wiedział, że pole manewru ma dosyć ograniczone i ufał bardziej tym, którzy są na boisku niż tym, których mógłby wpuścić do gry z ławki. W przypadku zmienników problemem nie wydaje się być obecna dyspozycja tylko przełożenie formy z klubów na poziom reprezentacji. Szczególnie widać to w przypadku Karola Linetty'ego czy Piotra Zielińskiego. - Mam nieodparte wrażenie, że Piotr Zieliński gra tylko wtedy, gdy ma piłkę przy nodze. Nie potrafi przyspieszyć gry, zmienić strefy, szybciej operować piłką. Bez piłki - tak samo w grze defensywnej - za wiele nie daje. Nie jest typem zawodnika, który dobrze się czuje w asekuracji, przemieszczaniu względem całej formacji. Mimo tego, że już dosyć długo gra we Włoszech, to mam wrażenie, że wciąż ma juniorski sposób myślenia o piłce: "Jak fajnie! Zrobię sobie jedno-drugie kółeczko. Jak mam piłkę przy nodze i robię kółka, to wtedy rozgrywam dobry mecz". Właśnie taka jego ocena wynika po meczu z Armenią. Zresztą, sam nawet mówił, że często był przy piłce. Wydawało mu się, że grał dobry mecz, a gdy się na to patrzy z boku, to można określić jego grę jako zwalnianie akcji. Tu jest też problem, że on tego nie dostrzega. Nie wiem, czy trener mu to mówi. Nie wiem, czy Zieliński ma świadomość, że kręcenie kółek z piłką wcale nie oznacza, że się jest dobrym zawodnikiem. To tłumaczyłoby, dlaczego po ostatnich dwóch meczach był zadowolony z siebie, co zresztą wprost powiedział. - No właśnie, dlatego zaskakująca była dla mnie jego samoocena w tym przypadku. W ostatnich meczach graliśmy tylko jednym defensywnym pomocnikiem. Nie sądzi pan, że ostatnie problemy reprezentacji mogą po części wynikać właśnie ze zmiany systemu? - To jak funkcjonuje ustawienie, w dużej mierze zależy od umiejętności zawodników, ale także od charakteru. Mam na myśli rozłożenie akcentów pomiędzy grą ofensywną i defensywną. Często sposób ustawienia jest zdeterminowany przez materiał, jakim dysponuje trener. Milik dobrze się sprawdzał w ustawieniu z dwójką ofensywnych i dwójką defensywnych pomocników. Jak grał Mączyński z Krychowiakiem i przed nimi Milik, to wszystko było OK, bo to na tyle uniwersalni zawodnicy, a do tego byli w gazie, że wszystko funkcjonowało. Raptem jeden-drugi zawodnik traci formę, dochodzi do dwóch korekt w środku pomocy i okazuje się, że nie umiemy grać w ofensywie! I to mimo że występujemy w bardzo podobnym zestawieniu. Na dodatek z dużo słabszym rywalem... - Zdecydowanie! Przecież w meczach z takimi przeciwnikami powinno być więcej miejsca, a tymczasem okazuje się, że mamy problem. Widać, że nie są to ci sami zawodnicy, co w czerwcu. Stąd pytanie: Co może zrobić Nawałka? Próbować sięgnąć po nowych piłkarzy? - Wiadomo, że całego składu nie wymieni. Moim zdaniem musi się opierać na piłkarzach, którzy grają, a nie przesiadują w klubach na ławkach. Po prostu musi zacząć ufać tym, którzy regularnie występują. Moim zdaniem to jest jedyna droga. Czyli konieczne są jednak dość drastyczne zmiany? - Wydaje się, że tak. To kwestia balansowania. Można się zastanawiać, czy warto odsunąć Krychowiaka? Czy jest dla niego alternatywa? Natomiast generalna zasada powinna być taka, że w reprezentacji grają ci, którzy regularnie występują w klubach. Widziałby pan kogoś, kto mógłby dołączyć do kadry? - Raczej trudno będzie znaleźć kogoś nowego, kto mógłby podnieść jakość reprezentacji swoją grą. Trudno też liczyć na to, że trener Nawałka przestawi ich na grę w innym systemie. Po prostu nie ma na to czasu. Pamiętamy, jak długo zajęło mu nauczenie drużyny funkcjonowania w takim systemie jak teraz. Początki były przecież przykre. Co pan sądzi o aferze, jaka wybuchła po ostatnim meczu? - Mimo kompletu punktów w ostatnich dwóch meczach, gra nie zadowalała, a w takich sytuacjach wypływają pewne rzeczy. Natomiast Adam Nawałka jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że nie pozwoli sobie, żeby drużyna rozlazła się przez brak dyscypliny. Jest pan optymistą przed dalszą częścią eliminacji? - Tak. Wydaje mi się, że mamy dobrą drużynę, dobrych piłkarzy tylko muszą się obudzić i zdać sobie sprawę, że Euro się zakończyło i teraz jest nowe rozdanie. W przeciwnym wypadku to Armenia będzie nam sprawiała problemy, i to grając w dziesiątkę, a Kazachstan strzeli nam dwa gole po przerwie, jak tylko się rozluźnimy. Klaps w tyłek, jaki chłopaki dostali w dwóch ostatnich spotkaniach, ma jasną wymowę: "Koledzy, jak nie pobiegacie trochę, jak nie zaangażujecie się od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty, to będziecie gubić punkty i będzie nerwówka". Jasne. Tylko, że dostali już trzy klapsy... - Na razie przy tych klapsach zdobyliśmy siedem punktów na dziewięć możliwych, ale to są sygnały ostrzegawcze - jeszcze trochę, a nie będziemy mieli już tyle farta. Mecz z Armenią, tak naprawdę, powinniśmy przegrać. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Sprawdź sytuację w "polskiej" grupie eliminacji MŚ