Piłka nożna, jak każda gra zespołowa wymaga nie tylko dobrych wykonawców, ale też zgrania. Tego zgrania nie mogli mieć ani Niemcy, ani Polacy, którzy w tym składzie zagrali po raz pierwszy i po raz ostatni. Dlatego trudno wybrzydzać na słabą grę, ona nie mogła być dobra. Ktoś powie, że u Niemców wyglądało to wiele lepiej, ale oni jednak mieli drugą linię opartą na klubowym tercecie z Schalke (Goretzka, Meyer, Draxler). Ci ludzie znają się świetnie i porządkowali Niemcom poczynania w strategicznym miejscu boiska. My byliśmy schowani za podwójną gardą, a przy takim nastawieniu trudno o wygrywanie, czy skuteczne atakowanie. Czytam wiele opinii, także te z ust naszego selekcjonera Adama Nawałki, że ktoś tam, np. Thiago Cionek się sprawdził. Nie zgadzam się - o nikim nie można tego powiedzieć. Rywal za słabo naciskał, my byliśmy schowani za podwójną gardą, więc trudno kogokolwiek wyróżnić i kogokolwiek zganić po tym meczu. Martwią mnie trochę dwie sprawy. Pierwsza jest taka, że cierpimy na chroniczne schorzenie - zapomnieliśmy, na czym polega strzelanie goli. I to bez względu na to, czy jest na boisku Robert Lewandowski, czy go nie ma. Druga jest chyba zakorzeniona w psychice naszych piłkarzy. W jakim byśmy składzie nie grali, brakuje nam pasji, afirmacji młodości, radości z gry. W reprezentacji Polski w ostatnich dwóch latach widzę grupę ludzi niepewnych swego, zestresowanych, martwiących się głównie o to, żeby nie stracić gola. Przy takim podejściu zawsze się go straci. Zastanawiającą przemianę przeszedł też nasz selekcjoner w niewiele ponad pół roku. Podczas pierwszej konferencji prasowej, 29 października 2013 r. Adam Nawałka mówił: "Oczywiście mam świadomość tego, że praca w klubie a praca w reprezentacji jako selekcjonera, to są dwie różne bajki. Jestem do tego przygotowany, bo pracowałem nie tylko w klubach, ale byłem też w reprezentacji jako asystent selekcjonera i w tym czasie awansowaliśmy do mistrzostw Europy. (...) W przeciwieństwie do niektórych, którzy uważają, że tego czasu w klubie zawsze jest dużo więcej, a w reprezentacji za mało, ja mam inną opinię - wszyscy trenerzy reprezentacji wszystkich krajów mają tyle samo czasu, co ja. I absolutnie nie obawiam się o to, że moja strategia gry nie będzie wprowadzona. Zamierzam odcisnąć piętno na zawodnikach, zorganizować ich grę - nie będzie z tym problemu. (...) Zdaję sobie sprawę ze skali trudności, jaka jest przede mną, natomiast moje doświadczenie jako zawodnika reprezentacji Polski i trenera, który pracował na każdym szczeblu, powodują, że jestem przygotowany - to mogę z całą pewnością powiedzieć - jestem przygotowany do pełnienia tej funkcji." Wystarczyło sześć meczów pod wodzą pana Adama, z czego trzy były rozegrane składem dalekim od optymalnego (z Niemcami, Mołdawią i Norwegią), by całkowicie zmieniła się optyka naszego selekcjonera. W wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" mówi o czym? O braku czasu. W ilu miejscach? Podkreśla ten argument trzykrotnie w jednej rozmowie! Gdy zostaje zagadnięty o to, że bez względu na to, czy gra z Robertem Lewandowskim, czy bez niego, kadra nie strzela goli, odpowiada: - "Potrzebujemy czasu i optymalnego składu". Siedem wierszy niżej: "Mamy mało czasu, spotykamy się na jednym czy dwóch treningach, właściwie rozruchach przedmeczowych." Później, na pytanie o to, czy widzi już choćby zarysy tej kadry, którą chce zobaczyć, pan Adam odpowiada: "Nie mieliśmy czasu, żeby ze sobą popracować w optymalnym składzie". W ten sposób teoria czasu selekcjonera w wydaniu pana Adama nabrała znamion względności. Wierzę, a nawet jestem przekonany, że to chwilowa słabostka pana Adama. To człowiek twardy, stanowczy, którego byle przeszkoda nie zatrzyma, byle niepowodzenie nie zniechęci. Dlatego wiem to na pewno, że nigdy już nasz selekcjoner nie będzie się tłumaczył BRAKIEM CZASU, bo na starcie swego rozdziału z reprezentacją sam podkreślał, że taka jest specyfika tego zawodu. Zawodu selekcjonera, a nie zwykłego klubowego trenera. "Jestem zahartowany w pokonywaniu trudności" - te słowa Nawałki z konferencji otwarcia chcę pamiętać i doświadczać w postaci zwycięstw reprezentacji Polski. Pewien mój znajomy, który wie, co w piłkarskiej trawie piszczy, miał rację mówiąc przed meczem: "Najlepiej, żebyśmy tych Niemców przez przypadek nie pokonali. Od strony mentalnej to by nam mogło zaszkodzić w perspektywie walki o Euro 2016". To święte słowa - walka o Euro 2016 jest znacznie ważniejsza od wyniku i wrażeń, jakie mamy po potyczce z Niemcami. W meczu o pietruszkę.