Obraz reprezentacji Polski, gdyby chcieć zestawić najbardziej jaskrawe postaci, wyróżniające się diametralnie różną opinią, tworzą Lewandowski i właśnie Peszko. Pierwszy zapracował na wizerunek ultraprofesjonalisty, który wszystko podporządkował piłce nożnej, czego efektem jest spektakularna kariera. Na przeciwnym biegunie znajduje się mający opinię lekkoducha Peszko, nazywający siebie "zadaniowym żołnierzem Adama Nawałki". O boiskowych wzlotach i upadkach "Peszkina" bywało tak samo głośno, jak o jego pozaboiskowych ekscesach. "Przyczepiło się to do mnie i wątpię, by coś się zmieniło" - powiedział piłkarz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". W tym samym wywiadzie wyceniany na 500 tysięcy euro zawodnik przyznaje, że jego droga do piłki nożnej na najwyższym poziomie była mocno wyboista. Piłkarz nie mógł bazować na talencie, bo go najzwyczajniej w świecie... nie miał. "No a jaki?" - odpowiedział pytaniem na pytanie, by za chwilę doprecyzować. "Byłem szybki i zadziorny. Co to za talent? Talent to ma Rafał Wolski. Gdybym ja go miał, choćby w wykończeniu akcji czy ostatnim podaniu, nie wróciłbym z Bundesligi" - przyznał sportowiec rodem z Jedlicza na Podkarpaciu. W drużynie narodowej Peszko ma na koncie 43 mecze (2 gole), w polskiej Ekstraklasie rozegrał 214 spotkań, a na szczeblu Bundesligi w FC Koeln wystąpił w 61 meczach. Art