Kristinna Jakobssona i jego trójkę współpracowników spotkaliśmy na lotnisku w Podgoricy. - Faul waszego piłkarza zdziwił mnie, zabrakło mu rozsądku. Mądry zawodnik w tak ważnym momencie meczu nie zachowuje się tak lekkomyślnie. Przecież było jeszcze 20 minut do końca, grając w przewadze - przy zmęczeniu obu drużyn, mogliście wygrać - analizował Jakobsson. Zapytaliśmy, czy nie miał wahań dyktując rzut karny po faulu na Robercie Lewandowskim, przecież miał sporą odległość do tego zdarzenia. - Wiem, że byłem dość daleko od sytuacji, gdy Lewandowski został powalony, ale zmierzałem w tamtym kierunku i miałem dobrą widoczność. Faul Savicia był ewidentny. Żółtej kartki mu nie pokazałem, gdyż nie było to brutalne wejście, bardziej takie trącenie, ale przepisy mówią jasno - spowodowanie upadku w polu karnym oznacza rzut karny. Nie miałem wyjścia, musiałem go odgwizdać - tłumaczył Jakobsson. Jakobsson przyznał, że jedynej ważnej sytuacji, której dobrze nie widział, to tej z uderzeniem w twarz Lewandowskiego. - Na szczęście widział to mój asystent i dał sygnał. Wyrzuciłem Czarnogórca, a później, po obejrzeniu zapisu wideo z tej akcji upewniłem się, że postąpiłem słusznie - opowiadał Islandczyk. Z pomocy asystenta Jakobsson skorzystał także orzekając spalonego przy trafieniu do siatki Czarnogórców z 24. min. - Znakomicie spisał się mój liniowy. To działo się błyskawicznie, decydowały centymetry i fakt, że jeden z Czarnogórców przedłużył podanie głową, powodując, że posyłający piłkę do siatki Vukczević znalazł się na spalonym - analizował Kristinn Jakobsson. Islandczyk już od 15 lat prowadzi mecze na najwyższym poziomie i mimo 43 lat na karku jest ciągle w dobrej dyspozycji. Wychwalał naszego stopera Marcina Wasilewskiego. - Poznałem go podczas eliminacji do Ligi Mistrzów, gdy jego Anderlecht grał z Ekranasem Poniewież. Ten chłopak ma głowę na właściwym miejscu. Gra bardzo twardo, świetnie zastawia piłkę, znakomicie gra ciałem, ale wszystko w ramach przepisów - cmokał na temat "Wasyla" Jakobsson. Arbiter - To prawda, atmosfera była gorąca, jak temperament, jaki mają kibice na Bałkanach. Zagroziłem organizatorom, że jeśli jeszcze raz wybuchnie petarda w pobliżu zawodnika, to mecz zostanie przerwany. Sytuacja uległa poprawie, więc mogłem kontynuować spotkanie. Jakobsson i jego asystenci mają miłe wspomnienia z Polski. Pracowali podczas meczu Ligi Europejskiej Lecha z Red Bullem Salzburg. - To było otwarcie Areny Poznań. Kibice Lecha są wspaniali, tworzą niesamowitą atmosferę - podkreśla Jakobsson. Z Podgoricy Michał Białoński