- Kiedy byłem młody regularnie jeździliśmy na wakacje do Polski. Zawsze czułem się tam bardzo dobrze, ponieważ ludzie byli mili. Poza tym ten kraj, zwłaszcza w zimie, jest jak ze snu. Są góry i dużo śniegu. Zawsze lubiłem też przebywać z reprezentacją. Mamy świetny stadion w Warszawie. Mam nadzieję, że kiedyś zagram jeszcze w kadrze. To mój cel - mówił piłkarz. Przed przyjazdem do Niemiec, rodzina Boenischa nazywała się Pniowski. Później jednak zmieniła nazwisko. Obrońca w wywiadzie wyjaśnił, skąd taka decyzja. - Kiedy przyjechaliśmy do Niemiec, od razu nam powiedziano, że będzie ciężko znaleźć pracę z tym nazwiskiem. Mieliśmy przodków w Niemczech, którzy nazywali się Boenisch, dlatego zdecydowaliśmy się na zmianę nazwiska - tłumaczył zawodnik. Piłkarz przyznał, że miał propozycję gry w reprezentacji Niemiec, ale kiedy doznał kontuzji zainteresowanie się skończyło, a do gry wkroczyli przedstawiciele PZPN. - Polska federacja bardzo o mnie zabiegała. Poczułem stuprocentową pewność i wtedy już wiedziałem, gdzie chcę grać - powiedział. Boenisch w wywiadzie wspominał także mistrzostwa Europy rozgrywane w Polsce. Otwarcie przyznał, że nie był wtedy w najlepszej formie. Chwalił za to bardzo polskich kibiców. - W pierwszym meczu z Grecją na Stadionie Narodowym, miałem gęsią skórkę. To, co robią polscy kibice, to szaleństwo. Kiedy 60 tysięcy ludzi śpiewa hymn na całe gardło, to jest nie do opisania. Tamte mistrzostwa Europy nie były dla nas udane, ponieważ nie zaprezentowaliśmy się najlepiej i kibice byli zawiedzeni. Osobiście uważam, że nie zagrałem dobrze. Byłem tuż po kontuzji - przyznał. Boenisch występuje obecnie w drugiej Bundeslidze. W TSV Monachium gra od października. Przeszedł tam na zasadzie wolnego transferu. Od lipca był bowiem bez klubu. Na koncie ma na razie rozegrane jedno spotkanie, w którym wszedł na boisko na zaledwie siedem minut.