Michał Białoński, Interia: Jak pan ocenia remis z Włochami, którzy miesiąc temu pokonali na wyjeździe Holandię? Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: Wynik jest dobry. Po tym meczu można wyciągać wnioski zarówno pozytywne, jak i negatywne. Potwierdziło się, że Włosi mają świetnych piłkarzy, którzy potrafią zdominować rywala. Jedyne, czego im brakuje to rasowy napastnik. Nasi piłkarze radzili sobie dobrze, grali ambitnie. Widać było jednak jak koronawirus osłabił Sebastiana Szymańskiego. Warto też podkreślić, że po powrocie do zdrowia Piotra Zielińskiego trener będzie mógł zbudować silniejszą drugą linię. Cięgi krytyki po meczu zbiera Grzegorz Krychowiak. Kibicom nie podoba się, że za wolno operuje piłką. - Nie przesadzajmy. Grzesiek nie oszczędzał się. Poza tym odnosiłem wrażenie, że Moder i Krychowiak to zawodnicy o podobnym profilu, którzy trochę sobie przeszkadzają na boisku. Trener Brzęczek ma dobre pomysły, z pewnością poradzi sobie z ułożeniem drugiej linii, mając w dłuższej perspektywie do dyspozycji piłkarzy takich jak: Zieliński, Klich, Moder, Linetty, czy Krychowiak. Fakt jest taki, że współczesny futbol uległ zmianie. Nie korzysta się już z typowych defensywnych pomocników, których domeną było tylko przerwanie akcji rywala, wybicie piłki. Dzisiaj w drugiej linii każdy musi w nią umieć dobrze, szybko grać. Poza tym, mamy takich piłkarzy jak Karbownik, który udowodnił, że zasługuje na grę, a może się realizować nie tylko w obronie, ale też pomocy. Przydałby się nam tak ofensywnie usposobiony obrońca jak Emerson, który regularnie wchodził w pole bramkowe, mógł zdobyć bramkę. - Mamy szczęście, że na jego pozycji nie wystąpił Spinazzola, który jest jeszcze lepszy. Italia ma wielki potencjał na tej pozycji. Największy optymizm daje młodzież. W trójce najlepszych piłkarzy w starciu z tak mocnym rywalem byli Moder i Walukiewicz. Nie zawiódł Jóźwiak, a z młodzieżówki można powoływać jeszcze Gumnego, Puchacza czy Kamińskiego. - Od dawna podkreślałem, że mamy zdolną młodzież, tylko nie wszyscy chcieli słuchać. A co do reprezentacji młodzieżowej, to podjęliśmy decyzję, że meczem z Bułgarią żegna się z nią trener Czesław Michniewicz. Wie o tym zarówno sam trener, jak i właściciel Legii Warszawa Dariusz Mioduski. Skąd taka zmiana? Gdy godził się pan na przejście Michniewicza do Legii miał on doprowadzić kadrę U-21 do końca eliminacji, czyli do zaplanowanego na 12 listopada meczu z Łotwą. - Nie było takich planów. Nie mogliśmy jednak zmienić Michniewicza w młodzieżówce przed październikowymi meczami, skoro to on przygotowywał całe zgrupowanie, wysyłał na nie powołania. Od razu wiedzieliśmy, że prowadzenie jednocześnie dwóch samochodów podróżujących po dwóch zupełnie innych torach nie jest dobrym rozwiązaniem. Chodzi nam bardziej o interes Legii. To nie byłoby dla niej dobre, gdyby trener Michniewicz za miesiąc znowu opuścił zespół na dwa tygodnie, tak jak się to stało teraz, gdy legioniści, pod nieobecność Michniewicza przegrali Superpuchar. Podkreślam, ja od początku nie byłem entuzjastą dzielenia przez Michniewicza tych dwóch stanowisk - trenera Legii i kadry U-21. Gdy jednak Czesław do mnie zadzwonił i poprosił o zgodę na to, to nie chciałem stawać mu na drodze do realizacji jego marzeń. Nie mogłem zabronić mu śnić. Nie zapominajmy też, że jest jeszcze aspekt finansowy. W PZPN-ie Michniewicz miał świetne warunki i dobrą organizację, ale zarabiał jak przystało na trenera reprezentacji młodzieżowej. W Legii masz gażę jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą w lidze. Kto zastąpi trenera Michniewicza w młodzieżówce w starciu z Łotyszami? - To jest sprawa drugorzędna. Mam taką zasadę, że najpierw się rozwodzę z danym pracownikiem, a dopiero później myślę o zatrudnieniu jego następcy. Nie sądzę, aby to było problemem. Pragnę jednocześnie podkreślić, że trenera Michniewicza nadal cenimy za jego dokonania i jeśli kiedyś nie powiedzie mu się w klubie, to w PZPN-ie będzie mile widziany. Na razie niech się jednak skoncentruje nad poprawą sytuacji, w jakiej jest Legia. Rozmawiał Michał Białoński