Dziewięć lat temu, w lutym 2012 roku, Maciej Rybus opuścił Legię Warszawa i został zawodnikiem Tereka Grozny. Od tego czasu - poza roczną przerwą na występy w Olympique Lyon - polski piłkarz z powodzeniem gra za wschodnią granicą. Co więcej: Rosja stała się na niego drugim domem. Od trzech lat ma rosyjską żonę, jego dwaj synowie urodzili się w Moskwie, w stolicy Polak kupił także piękny apartament. - Latem miałem propozycję z Başakşehiru, ale do ostatniej chwili czekałem na kontrofertę Lokomotiwu Moskwa. Dziś mogę przyznać, że moim priorytetem było po prostu pozostanie w Rosji. Nie chciałem zmieniać klubu, opuszczać kraju. Czekanie było nerwowe, bo mogłem zostać na lodzie, ale na szczęście tak się nie stało - tłumaczy piłkarz w rozmowie z <a href="https://www.youtube.com/watch?v=77Xh2tuROqs&t=21s">kanałem Sebastiana Staszewskiego "Po Gwizdku".</a> Rybus: - Czerczesow lubił mówić o sobie Przez dziewięć lat Rybusowi udało się zdobyć mistrzostwo Rosji (w 2018 roku), a także Puchar i Superpuchar Rosji (w 2019 roku). Wszystkie te trofea Polak wywalczył w barwach Lokomotiwu Moskwa. Zanim jednak Rybus trafił do stolicy Rosji, przez pięć sezonów występował w czeczeńskim Tereku Grozny, który dziś nosi nazwę Achmat. To w tym klubie piłkarz wyrobił sobie markę, dzięki której najpierw trafił do Francji, a następnie do Loko. Nie udałoby się to, gdyby nie Stanisław Czerczesow, który najpierw podjął decyzję o zapłaceniu za Rybusa 3 mln dolarów, a później na niego stawiał. - To był najostrzejszy trener z którym pracowałem. Czerczesow i Raszid Rahimow. Ten drugi był ostry pod względem treningów, ale na co dzień był przyjemnym facetem. A trenera Czerczesowa można było się bać. Twarda ręka, charyzmatyczny gość. Miał swoje metody. Tak się wtedy stało, że w jednym momencie prowadził czterech Polaków: mnie, Marcina Komorowskiego, Piotrka Polczaka i Maćka Makuszewskiego. I chyba dobrze mu się z nami pracowało. Ostatni raz widzieliśmy się pół roku temu, kiedy graliśmy sparing z Dynamo Moskwa. Przegadaliśmy całą drugą połowę. Rybus dodaje ze śmiechem: - Lubił dużo mówić o sobie, o przebiegu swojej kariery. Mówił: "A jak ja grałem w Niemczech", "A jak gra grałem w Austrii", "A jak ja grałem w Lidze Mistrzów". Jak był jakikolwiek dialog, to właściwie zawsze mówił o sobie. Terroryści w mieście i mercedes w prezencie Przez blisko dekadę obrońca Lokomotiwu przeżył w Rosji wiele niezwykłych przygód. Niektóre z nich mroziły krew w żyłach. Jak ta, gdy do Groznego przybyli... terroryści. - Wieczorem siedzieliśmy w pokoju z Marcinem Komorowskim i naszym kolegą, czeczeńskim dziennikarzem Adamem. W pewnym momencie usłyszeliśmy coś podobnego do strzałów. Chwilę później do Adama zadzwoniła mama i powiedziała, żeby nigdzie nie wychodził, bo w mieście coś się dzieje. Okazało się, że do Groznego wjechały dwa samochody z terrorystami. W Rosji, a szczególnie na Kaukazie, na rogatkach stoją policyjne kontrole z kałachami. Terroryści uprowadzili dwie taksówki, było ich chyba ośmiu, pojechali do Domu Mediów i wzięli tam zakładników. Całą noc było słychać strzały. Jeszcze następnego dnia coś się działo, bo pamiętam, że odwołali nam poranny trening. Dopiero popołudniu sytuacja była pod kontrolą - wspomina. Innym razem Rybus otrzymał od właściciela Teraka, a w przeszłości byłego prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa, wart kilkaset tysięcy złotych samochód. - To było po meczu z Dynamo Moskwa, w którym strzeliłem dwie bramki. Kadyrow zadzwonił do trenera Czerczesowa, który włączył głośnomówiący. Najpierw usłyszałem życzenia urodzinowe, a później obietnicę, że po powrocie do Groznego będzie czekał na mnie prezent. I to był nowy mercedes - opowiada piłkarz i dodaje: - A propos motoryzacji to ciekawe były nasze klubowe podróże, bo jeździliśmy autobusem. Dzięki temu widziałem tzw. "prawdziwą Rosję": biedną i bez dróg. Koniec kariery w Rosji? "Nie myślę o powrocie" Czy były skrzydłowy Legii Warszawa (i Pelikana Łowicz) zamierza pójść drogą Artura Boruca czy Kuby Błaszczykowskiego i zawodową karierę zakończy w PKO BP Ekstraklasie, czy może bliższa jest mu decyzja jaką podjął Łukasz Piszczek, który z piłką nożną na najwyższym poziomie pożegna się w niemieckiej Borussii Dortmund? - Gdybym otrzymał nową propozycję przedłużenia umowy z Lokomotiwem, to chętnie bym z niej skorzystał. Szczerze mówiąc to do tej pory nie myślałem o powrocie do polskiej ligi. W Rosji mam rodzinę czujemy się tu dobrze, klub mnie docenia. Jeżeli jest fajnie to nie widzę sensu by coś zmieniać na siłę - przyznaje reprezentant Polski. <a href="https://www.youtube.com/watch?v=77Xh2tuROqs&t=21s">Całą rozmowę z Maciejem Rybusem zobacz na kanale Sebastiana Staszewskiego "Po Gwizdku".</a> Sebastian Staszewski, Interia