53 występy, dwa gole - to solidny bilans jak na reprezentanta. Jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w zespole prowadzonym przez Jerzego Brzęczka. Z 30-tką na karku mógłby mówić o silnej pozycji, ale to nie w jego stylu. - Nie mam wrodzonych cech przywódczych. Jak trzeba, to się odezwę. Ale nie krzyczę na treningach. Nigdy taki nie byłem i nie chcę tego pokazywać, że skoro jestem dłużej w kadrze, to więcej mogę - mówił podczas zgrupowania kadry przed meczami z Macedonią Północną i Izraelem. Czas na poznanie się z trenerem Mimo bogatej reprezentacyjnej przeszłości i wyrobionej renomie w obecnej kadrze może się czuć niczym nowicjusz. W kadrze Jerzego Brzęczka jeszcze nie wystąpił. - Ostatni raz byłem na pechowych dla nas mistrzostwach. Później jeszcze raz przyjechałem, pojawiłem się na jeden dzień. Nie zdążyłem się poznać ze sztabem, z trenerem. Był problem z pachwiną. Teraz, w końcówce sezonu byłem wyłączony z treningu przez osiem dni. Przyjechałem we wtorek, dwa dni przed początkiem zgrupowania. Trenowałem indywidualnie z trenerem Leszkiem (Leszek Dyja odpowiedzialny za przygotowanie motoryczne - przyp. ok), a od czwartku już ćwiczę z drużyną - opowiadał. Selekcjoner woli dmuchać na zimne. W poniedziałek kazał lewemu obrońcy wcześniej zejść z treningu. Rybus nie uczestniczył w ostatniej gierce. Ale jak sam mówi, z każdym dniem odczuwa poprawę. Wierzy, że nie tylko zagra, ale w dobrym zdrowiu dotrwa do końca zgrupowania. Ostatni uraz wyłączył go z trzech meczów klubowych, ale naderwanie mięśnia nie budzi jego niepokoju jak poprzednia kontuzja pachwiny przez którą pauzował ponad dwa miesiące. - Do dziś nie jest wyleczona do końca. Odczuwałem to, gdy były ciężkie treningi. Trenerzy nie chcieli mnie przeciążać. Nie zdecydowałem się na zabieg. Taki zabieg to będzie ostateczność - zwierzał się. Nowe zwyczaje w kadrze Podczas tak długiej, prawie rocznej nieobecności w reprezentacji, zmienił się nie tylko sztab trenerski. Doszli nowi piłkarze, zapanowały inne zwyczaje. - Inaczej jest ułożony stół. A jeżeli ktoś wcześniej zejdzie na posiłek, może zaczynać jeść, może też po skończeniu posiłku wcześniej odejść od stołu - opisuje pozaboiskowe reguły były piłkarz Legii Warszawa. Treningi? - Każdy trener ma swoje schematy, swoje metody. Treningi mieliśmy ostatnio intensywne. Było więcej czasu, żeby popracować. Z reguły na kadrze są trzy treningi, rozruch, "dziadek". Teraz mogliśmy popracować nad taktyką, nad schematami. Bardzo podobają mi się te treningi - przyznał Rybus. Na najbliższe mecze 29-letni piłkarz jest przewidziany na lewą obronę, tym bardziej, że z powodu kontuzji zgrupowanie opuścił Arkadiusz Reca. Ale ma poważną konkurencję - Bartosza Bereszyńskiego, Artura Jędrzejczyka. Nie poddaje się. Wierzy, że jest w stanie wygrać z nimi rywalizację o miejsce w składzie. Walka o nowy kontrakt w Lokomotiwie Z tej trójki jako jedyny w zakończonym sezonie sięgnął po trofeum - z Lokomotiwem zdobył Puchar Rosji. Ze swoim klubem zakwalifikował się również do Ligi Mistrzów. Po nieudanej przygodzie w Olympique Lyon czuje, że odnalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi. - Chciałbym zostać w Lokomotiwie. Mam jeszcze rok kontraktu. Pracuję nad tym, żeby go przedłużyć. Czuję się dobrze w Moskwie. Jeżeli będą mnie tam chcieli do końca kariery, to chętnie zostanę. Po karierze chciałbym jednak zamieszkać w Warszawie - zdradził swoje plany na przyszłość Rybus. Powrót do Polski przyszykował już w trakcie tego zgrupowania. W sobotę zwolnił się ze zgrupowania, by wziąć polski ślub z rosyjską żoną Leną. Para wcześniej pobrała się w Rosji. Uroczystość weselna była, ale Rybus zachował profesjonalizm jak na reprezentanta Polski przystało. - Przed południem byłem już w hotelu - powiedział. Olgierd Kwiatkowski