Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Szkocja Zapis relacji z meczu dla urządzeń mobilnych To nie był zwykły mecz. To była bitwa z wieloma pojedynkami wręcz. Szkoci o mały włos nie złamali nogi Robertowi Lewandowskiemu, a Kamila Glika poturbowali tak, że wyglądał jak po walce w oktagonie MMA. Orły nie miały już tej fury szczęścia, które było ich sprzymierzeńcem w meczu z Niemcami. Zbyt łatwo traciliśmy bramki, można rzecz, że oddawaliśmy jej w prezencie. A na strzelenie wyrównującej bramki cały zespół musiał tyrać w pocie czoła. Zwycięskiego składu się nie zmienia, ale Adam Nawałka był zmuszony dokonać trzech roszad. Kontuzje wykluczyły z gry nie tylko Jodłowca, ale też Rybusa i Wawrzyniaka. W ten sposób szansę Mączyński (za Jodłowca), Sobota (za Rybusa) i Jędrzejczyk (za Wawrzyniaka). Wydawało się, że będąc zmuszonymi do gry w ataku pozycyjnym, co nie jest naszą mocną stroną, szybko bramki nie zdobędziemy. To się jednak udało, ale z drugiej strony też można się było spodziewać, że przy prowadzeniu 1-0 nie damy się skontrować, a tak się stało. W ten sposób mecz stał się drogą przez mękę. W 10. min Gordon Greer w niedozwolony sposób - podeszwą - zaatakował Roberta Lewandowskiego, kopiąc go w kolenia w momencie, gdy "Lewy" z całej siły oddawała strzał. Nasz napastnik długo zwijał się z bólu, a sędzia Mallenco nie dopatrzył się nawet faulu, a nam się wydawało, że powinien wyjąć co najmniej żółtą kartkę dla Szkota. Robert jeszcze długo utykał po tym kopnięciu, wyraźnie czuł jego skutki i być może dlatego nie zdążył do kilku podanych w jego kierunku piłek. "Biało-czerwoni" - rozsierdzeni tym faktem - sami wymierzyli sprawiedliwość w najlepszy sposób - natychmiast strzelili gola! Natarli większymi siłami, a Krzysztof Mączyński przejął piłkę za słabo wybitą przez Alana Huttona i pięknym strzałem ulokował ją w prawym rogu bramki! David Marshall nawet nie ruszył się do piłki - była poza jego zasięgiem. Z prowadzenia cieszyliśmy się tylko siedem minut. I - co gorsza - straciliśmy bramkę po kontrze. Do podania za plecy obrońców doszedł Ikechi Anya, wycofał do Shauna Maloneya, a ten uderzeniem bez przyjęcia w prawy róg zaskoczył Wojciecha Szczęsnego, po którego ręce piłka wpadła do siatki. Mogliśmy tylko żałować, że Łukasz Szukała stał o pół metra za daleko od Maloneya, przez co nie zdołał przeciąć podania, które zamieniło się w asystę przy golu. Polacy próbowali szybko odzyskać prowadzenie, aktywny był Kamil Grosicki, który z lewej strony podał do Waldemara Soboty, który jednak nie sięgnął piłki, choć rzucił się na nią szczupakiem. Później do głosu znowu doszli Szkoci, którzy lepiej rozgrywali piłkę, radzili sobie z tym nawet na naszej połowie. W 30. min rozcięcia łuku brwiowego doznał Kamil Glik i musieliśmy sobie radzić bez niego przez trzy minuty, zanim rana nie została opatrzona. Ekipa Gordona Strachana nie zagroziła wówczas naszej bramce. W pierwszej połowie szwankował odbiór piłki i jej wyprowadzenie. Zbyt często graliśmy z pominięciem drugiej linii, a - za wyjątkiem Kamila Grosickiego - nie potrafiliśmy wygrywać pojedynków. Szkoci zresztą odczulili się na "Grosika", potrajając jego krycie. "Biało-czerwoni" dobrze zaczęli drugą połowę. Oskrzydlająca akcja Grosickiego, pod którą podłączył się Łukasz Piszczek, który trochę za mocno dograł do Arkadiusza Milika, przez co jego instynktowny strzał krzywdy Szkotom nie zrobił. Za moment, po rzucie rożnym Glik zgrał głową do Milika, który uderzył nad poprzeczką. Było dobrze, złapaliśmy rytm, atakowaliśmy z werwą. I nic nie zapowiadało dramatu. Tymczasem po podaniu z rzutu wolnego Jamesa Morrisona Steven Naismith zgubił krycie Łukasza Piszczka i ze stoickim spokojem kopnął do bramki obok słupka. To był szok dla Narodowego, szaleli z radości tylko Szkoci, których do Warszawy ściągnęła dwa razy więcej niż Niemców. Szybko wyrównać mógł Arkadiusz Milik, lecz po podaniu Soboty z pięciu metrów główkował za wysoko (60. min). Siedem minut później Milik przedarł się lewą stroną, dograł przed bramkę, gdzie Lewandowskiemu zabrakło centymetrów, by wślizgiem wpakować piłkę do siatki. "Lewy" docenił jednak akcję młodszego kolegi oklaskami. Wyrównaliśmy na 13 minut przed końcem. Po krosowym podaniu Piszczka Jędrzejczyk od razu oddał do Milika, który natychmiast wypalił z lewej nogi w prawy róg i Marshall był bez szans. Stadion domagał się: "Jeszcze jeden!" Identycznego strzału, jak ten Milika, w 79. min spróbował Lewandowski, ale Marshall był już czujny i odbił piłkę na róg. Po rzucie rożnym główkował Grzegorz Krychowiak, ale ciut za wysoko. W 84. Min koncertową akcję rozegrał Sebastian Mila. Minął dwóch rywali i pięknym, prostopadłym podaniem wypuścił Grosickiego do pojedynku z bramkarzem. "Grosik" uciekł zwodem w lewo, by trafić w słupek! Mało tego, dobijał jeszcze Mila, ale niecelnie! Sędzia Alberto Mallenco doliczył tylko dwie minuty. Nie zdołaliśmy zdobyć zwycięskiego gola. Grupa D el. Euro 2016: Polska - Szkocja 2-2 (1-1) Bramki: 1-0 Mączyński (11.), 1-1 Maloney (18. z podania Anyi), 1-2 Naismith (57. z podania Morrisona), 2-2 Milik (77. z podania Jędrzejczyka). Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Łukasz Szukała, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk - Kamil Grosicki (89. Michał Żyro), Grzegorz Krychowiak, Krzysztof Mączyński, Waldemar Sobota (62. Sebastian Mila) - Arkadiusz Milik, Robert Lewandowski. Szkocja: David Marshall - Alan Hutton, Russell Martin, Gordon Greer, Steven Whittaker - Shaun Maloney, James Morrison, Scott Brown, Ikechi Anya - Steven Fletcher (72. Darren Fletcher), Steven Naismith (72. Chris Martin). Sędziował: Alberto Undiano Mallenco z Hiszpanii. Żółte kartki: Krychowiak (59. za faul) oraz Greer (87. za faul na Grosickim). Widzów: 55 197. Ze Stadionu Narodowego Michał Białoński