Zobacz zapis relacji NA ŻYWO z meczu Polska - Słowacja Pełne, gorące, głośne trybuny Areny Wrocław mogłyby wskazywać na to, że Polacy nie tylko wygrali eliminacje do mundialu, ale pojadą na niego w roli jednego z faworytów, jak choćby w 1982 roku ze Zbigniewem Bońkiem w składzie. Ale nic z tych rzeczy. Jesteśmy daleko w rankingu FIFA, Adam Nawałka zaczyna z niskiego pułapu, ale ludzie i tak kochają tę reprezentację. Wszystkie bilety wykupili już na trzy dni przed spotkaniem. Szkoda tylko, że jedyne gole w wykonaniu Polaków zobaczyli na telebimie, autorstwa m.in. Bońka i Grzegorza Laty z MŚ sprzed 31 lat. - Półżartem można by powiedzieć, że najbardziej optymistycznym wydarzeniem w 2013 roku dla reprezentacji Polski był ślub Roberta Lewandowskiego, poza tym kadra zawodziła, a jednak ludzie wykupując bilety jak ciepłe bułeczki pokazali, że kochają futbol - stwierdził przed meczem w rozmowie z INTERIA.PL prezes Boniek. - W myśl piosenki Seweryna Krajewskiego "Nie spoczniemy, nim dojdziemy" chcemy z Adamem Nawałką odbudować pozycję reprezentacji. Na razie jednak kadrze pod wodzą Nawałki poszło jak po grudzie. Pozostaje nam tylko wierzyć w to, że byliśmy świadkami złych początków czegoś miłego, np. wygranych eliminacji do ME we Francji. Adam Nawałka to 51. selekcjoner w 92-letniej historii reprezentacji Polski. Budowę swej kadry zaczął odważnie, z dwoma debiutantami na bokach obrony. I do przerwy przegrywaliśmy 0-2, choć najlepszym zawodnikiem "Biało-czerwonych" był Artur Boruc, który mógł śmiało przepuścić kolejne trzy bramki, ale wygrał pojedynki ze Słowakami! Jedynymi winowajcami takiego wyniku nie byli na pewno owi debiutanci - Olkowski i Kosznik. Wszystko układało się dobrze do momentu, w którym rywale nie wywalczyli sobie dwóch rzutów rożnych. Po pierwszym Hamszik pokazał naszym pomocnikom, co to znaczy dobre podanie ze stałego fragmentu gry. Dośrodkował idealnie na Martina Szkrtela, który będąc nieobstawionym zagłówkował w prawy róg i tylko dobra interwencja Artura Boruca uratowała nas przed stratą bramki. Drugi korner Słowaków zakończył się bramką. Naszą defensywę ośmieszył Marek Hamszik, który zabawił się w polu karnym, minął jak tyczkę slalomową Grzegorza Krychowiaka, by dograć do stojącego przed pustą bramką Juraja Kucki. Zablokować Kucki nie zdążył Rafał Kosznik, więc nieszczęście stało się faktem. Później Hamszik wykorzystał stratę Krychowiaka i dogranie Miroslava Stocha. Napędził akcję, idealnie obsłużył Roberta Maka, który jak z dzieckiem poradził sobie z Marcinem Kamińskim i płaskim strzałem w prawy róg nie dał szans Borucowi. Gra zespołowa Orłów nie istniała, nieporozumienie goniło pomyłkę. Jeśli stwarzaliśmy zagrożenie, to po rajdach Jakuba Błaszczykowskiego. Robert Lewandowski się przepychał, walczył, był najczęściej faulowanym zawodnikiem na murawie, ale jedyne sensowne podanie w I połowie posłał do niego Krychowiak, po którym tuż przed przerwą nasz napastnik przestrzelił głową. Poza tym jedynym pozostałe sześć rzutów rożnych i kila wolnych w I połowie zmarnowaliśmy. Słowacy mieli cztery kornery, a po jednym z nich wyszli na prowadzenie. Debiutanci Paweł Olkowski i Kosznik byli widoczni w ofensywie, ale w tyłach rywale ogrywali ich, jak wszystkich naszych defensywnych piłkarzy. Ofensywnych zresztą też. Polacy byli dużo wolniejsi w bieganiu i myśleniu. Podania były przewidywalne i niedokładne. I chyba na to zwrócił uwagę naszym piłkarzom w szatni trener Nawałka, gdyż tuż po przerwie przeprowadziliśmy najbardziej składną akcję. Cofnął się do drugiej linii Lewandowski i jego prostopadłe zagranie otworzyło drogę do bramki Mierzejewskiemu. Było tempo, zagrania z pierwszej piłki do będących w pełnym biegu zawodników. Ale takich akcji w wykonaniu Polaków było jak na lekarstwo. Za to błędów w ustawieniu defensywnych szyków całe mnóstwo. Marek Hamszik robił, co chciał w drugiej linii. Na 0-3 powinien podwyższyć Koch, lecz po błędzie Kosznika i braku asekuracji Jędrzejczyka Słowak w sytuacji sam na sam z Borucem kopnął obok bramki. Kibice tracili cierpliwość, skandowali szyderczo "Jeszcze Jeden!", Adam Nawałka stracił ją do Mierzejewskiego, który próbował strzelać, walczyć, ale raził niedokładnością. Za "Mierzeja" na prawe skrzydło posłał ... lewego obrońcę Legii Tomasza Brzyskiego, a Błaszczykowski powędrował do środka na pozycję rozgrywającego. Kuba wywalczył rzut wolny, z którego zmusił do wysiłku Matusza Matuszika, ale ten obronił zmierzającą w okienko piłkę. Na ostatni kwadrans Nawałka posłał na boisko ofensywnych piłkarzy - Krzysztof Mączyńskiego i Marcina Robaka, ale gra Polaków była chora i nie mógł jej wyleczyć ten duet. Zawiedli na całej linii? Dołącz do dyskusji na forum! Polska - Słowacja 0-2 (0-2) Bramki: 0-1 Kucka (31. asysta Hamszik), 0-2 Mak (39. z podania Hamszika) Polska: Boruc - Olkowski, Jędrzejczyk, Kamiński, Kosznik (87. Marciniak) - Błaszczykowski, Jodłowiec (75. Mączyński), Krychowiak (87. Pazdan), Mierzejewski (67. Brzyski), Sobota (75. Robak) - Lewandowski. Słowacja: Kozaczik - Pekarik, Szkrtel, Dżurica, Huboczan - Mak (63. Dżurisz), Kucka (90. Salata), Peczovsky (89. Szestak), Hamszik (85. Cziszovsky), Stoch (74. Szvento) - Nemec (63. Bakosz). Sędziował: Marco Borg z Malty. Żółte kartki: Szkrtel (20. za faul na Błaszczykowskim), Hamszik (34. za uderzenie Krychowiaka), Pekarik (71. za faul na Błaszczykowskim). Widzów: 40 605 Z Wrocławia Michał Białoński