<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/polska-grecja,4225" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Grecja</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/polska-grecja,id,4225" target="_blank">Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych</a> Interia: Polska wygrała z Gruzją 4-0 i jest liderem grupy. W Warszawie długo się jednak męczyliśmy, bo Gruzini niespodziewanie wysoko zawiesili poprzeczkę. Jacek Gmoch, były selekcjoner: - Widać było pracę zawodników i trenera. Wcześniej trudno było zauważyć, by akcje były tak kombinacyjne i przemyślane. Szczególnie dobrze to wyglądało w bocznych strefach. Łukasz Piszczek prezentował się wyśmienicie, współpracował z Peszką i Grosickim, a w ten sposób przeprowadzaliśmy najefektowniejsze akcje. Wszystko było jednak wypracowane, to nie przypadek. Były jednak trudne momenty. - Ależ mecz był dramatyczny! Brawa dla Adama Nawałki i piłkarzy, że wytrzymali presję i porządną porcję gwizdów. Widziałem po Robercie Lewandowskim, że bardzo mu zależy. Wreszcie pokazał, że jest graczem światowej klasy. Dołączył do grona piłkarzy największego formatu w historii polskiej piłki. Prawdziwa klasa. Ale cały mecz nie wyglądał tak dobrze. Polacy długo mieli problemy, szczególnie w obronie. - Ta drużyna umie się koncentrować. Były trudne momenty, błędy w obronie, poprzeczka jednego z Gruzinów, ale zespół umiał z tego wyjść. Ważne kiedy w trudnym momencie strzela się na 1-0. Ta bramka była ćwiczona. Później uśpiliśmy przeciwnika i w zasadzie z niczego strzeliliśmy jeszcze trzy gole. Po tym widać drużynę, choć dla Gruzinów wynik jest niesprawiedliwy. Grali ambitnie, odważnie i nie powinni tak wysoko przegrać. Wydaje się jednak, że drużyna już się wykrystalizowała. - Najważniejsze, że Nawałka miał koncepcję. Na początku jednak łatwo nie miał, a pierwsze powołania okazały się nieskuteczne. Teraz potrafił tych piłkarzy zainfekować strategią, którą stosują najlepszy drużyny na świecie. Nie jest łatwo grać nowocześnie i skutecznie, a jemu się to udaje. We wtorek Polacy zagrają z Grecją, która jest panu szczególnie bliska. - Grecja przyjedzie do Gdańska szukać dowodu osobistego. Co to znaczy? - W kraju panuje kryzys, nie tylko w piłce. Grecja musi znaleźć swoje miejsce, tożsamość. A ma się na czym opierać, bo tradycje są duże. Potencjał tej drużyny jest o wiele większy, niże tej, która w 2004 roku zdobyła mistrzostwo Europy. Ale ci piłkarze nie myślą tylko o piłce, ale też o tym, co dzieje się w państwie. Sam o tym myślę, więc tym bardziej nie można się im dziwić. Ale przegrali nawet z Wyspami Owczymi! - W meczach z Islandią i Wyspami Owczymi zabrakło odpowiedniego rozpoznania. To są drużyny, które prezentują odpowiedni styl i pod takiego rywala trzeba się inaczej przygotować. W greckiej prasie dużo się pisze o meczu z Polską? - Bardzo mało. Tylko informują, że będzie taki mecz. Do tej pory w Grecji piłka była jak liturgia, teraz zeszła na dalszy plan. Nie tylko przez słabe wyniki, a przede wszystkim sytuację polityczną. Co takie spotkanie może dać obu drużynom? Polska jest faworytem, Grecja myślami zupełnie gdzieś indziej. - To będzie mecz, który przygotuje do jesiennej batalii wszystkich piłkarzy Nawałki. Ma ich w kadrze 25-26, a spośród nich będzie wybierał w decydującym momencie. Mają być gotowi, nawet gdyby trener zbudził ich w nocy o północy, to muszą wiedzieć jak mają grać. Rozmawiał: Łukasz Szpyrka